Rewanże duże i małe

Pomaganie jest dla mnie czymś naturalnym. Kiedy widzę jakąś „bidę”, nieważne, czy jest to kot, pies, ptak czy człowiek, bezwarunkowym odruchem jest chęć pomocy. Tak było w moim przypadku od zawsze, dlatego chylę czoła przed rodziną, że wytrzymała te wszystkie moje akcje pomocowe, szczególnie w przypadku ślimaków, żab czy motyli.

W czasie dorosłym i dojrzałym ta nadopiekuńczość przeniosła się jakoś naturalnie na kolegów i przyjaciół mojego syna. Lubili do nas zaglądać, bo czuli się swobodnie, a atmosfera zawsze była ciepła, wesoła i rodzinna.
Kiedy dorośli, poszli w świat. Rozeszły się ich drogi, ale portale społecznościowe i komunikatory pozwoliły im odnowić lekko przykurzone kontakty.
Dzięki internetowi niwelują się bariery odległościowe i granice. Swobodnie rozmawiamy, dziękując wynalazcom za wszelkiego rodzaju czaty.

W czasie pandemii żyje się trudniej, mnie tym bardziej ciężko, bowiem w tym roku nie wprowadzona została tradycyjna pomocowa akcja zabiegowa.
Mam świadomość kłopotliwej sytuacji, w jakiej nagle znalazło się wielu samotnych kocich karmicieli. Jedynym ich ratunkiem jest uzyskanie pomocy od fundacji. Oczywistą rzeczą jest, że nagle nie zostawię bez pomocy opiekunów, pracujących ze mną od kilkunastu lat.
Wstydem byłoby odesłanie ich do innych organizacji.

Zagryzam zęby ze złości na brak wyobraźni urzędników z wydziału ochrony środowiska, wściekam się na radnych, ale nie załamuję rąk, tylko pracuję dwa razy więcej, by nikogo nie zawieść i nie stanąć przed faktem, że muszę odmówić.
Kilka tygodni temu, jedna z koleżanek Michała, zadzwoniła do mnie z zapytaniem, czy zechcę przyjąć artykuły z likwidowanego sklepu zoologicznego: smycze, obroże, karmę, produkty akwarystyczne. Oniemiałam! Toż to ogromny prezent! Byłam zakłopotana. „Jak mam się odwdzięczyć?” „Spożytkuj na koty!”- usłyszałam w odpowiedzi.

Wiec działam! Przeglądam, porządkuję, układam, segreguję. Zajęcie w sam raz na czas pandemii. Paradoksalnie, ja nawet na bezludnej pustej wyspie znalazłabym sposób, jak zarabiać na potrzeby moich mruczków.

Nagle nasz Pchli Targ ożył! Wprowadzone produkty cieszą się ogromnym wzięciem, mnie ubywa klamotów z siedziby, płyną ciurkiem pieniądze na konto i wszyscy są zadowoleni, ponieważ podarowane fanty sprzedaję za bardzo przystępne ceny. Dziękuję serdecznie moim Darczyńcom. Zgodnie z obietnicą, zostaną anonimowi, choć uważam, że nie każda tajemnica powinna być w 100% dochowana, więc szeptaną poczta pantoflową wieść o Waszym pięknym geście niesie się po Kociej Mamie. Raz jeszcze dziękuję pięknie z całego serca!