Rekomendacje

Wolontariusze pracujący w kontakcie przeważnie traktują zgłaszane interwencje z właściwym zrozumieniem uznając, że każdy kto dzwoni do Fundacji ma szczere intencje, jest prawdomówny i przekazuje nam nieprzerysowany dla swoich potrzeb obraz. Generalnie pracujące z pozycji telefonu nie dają się łapać na kiepskie obietnice w lot wyczuwając fałsz i kunktatorstwo. Jedna tylko taka mi się trafiła dziewczyna, której mówiąc slangiem „można sprzedać każdy kit” i przyjmie to za niezbity i najprawdziwszy fakt.

Od pewnego czasu nawet i ją jest trudno wywieść w pole z prostej przyczyny, iż otrzymała wytyczne, by każde zgłoszenie bezwzględnie konsultować ze mną. Moja umiejętność błyskawicznego kojarzenia faktów, właściwa ocena sytuacji i poprawnie wyciągane wnioski, nie raz już uchroniły nas przed katastrofą.

Pewnego dnia, jakiś czas temu, Maryla nie mogąc sensownie nic ustalić, tradycyjnie przekierowała interwencję do mnie.

Czasem naprawdę strasznie trudno jest przebić się przez potok zalewających nas słów i tylko zdolność przejęcia inicjatywy pozwala zachować się stosownie.

Pani mieszkająca w Gadce Starej zgłosiła prośbę o leczenie kota. Miły, łagodny, ale bardzo chory, łasi się prosząc by zabrać go do ciepłego domu. Domownicy nie wyrażają zgody z troski o mieszkające z nimi rasowce. O umieszczeniu go w garażu czy ogrzewanej piwnicy też nie ma mowy. Pani przejęta stanem kota, rozpuściła wici wśród znajomych i jedna z nich skierowała ją do Fundacji.

– Zadzwoń i zgłoś, z pewnością pomogą! Wspieram tę organizację anonimowo skromnym datkiem w kwocie 30 zł od ponad półtora roku, z ręką na sercu twierdzę, że warto.

-Pani Izo, to maleńki czteromiesięczny kociak, daję słowo – niemalże płakała – on tu zmarnieje, proszę się zlitować.

Doskonale rozumiejąc intencje, nie oczekuję prośby o litość, nie w tym rzecz. Żeby pomóc muszę mieć świadomość, jaki dom dla kota przygotować, a przedtem klinikę. Nie mogę poruszać się po omacku, a w tym konkretnym przypadku, opowieść pani nie do końca spinała się z rzeczywistością. Kociak faktycznie był chory, ale wiek oszacowałabym bardziej na siedem – osiem miesięcy.

-Proszę poczekać, muszę coś sprawdzić – za moment oddzwonię.

-Paulinka, czy Ty jeszcze jesteś w pracy? – dziewczyna pracuje właśnie w Gadce Starej, to za Jej przyczyną do Fundacji najpierw przytaszczyła połamańca Gacka, a potem z rodziną dołączyła do ekipy.

Biedni są Ci, którzy osądzają innych na podstawie ich wyglądu lub zachowania. Zbyt długo działam na rzecz środowiskowych, by ktokolwiek potrafił wywieść mnie w pole. Szósty zmysł zawsze bezbłędnie załącza moją intuicję wtedy automatycznie zaczynam dążyć do poznania prawdy.

W tej opowieści już jeden sygnał otrzymałam i miałam świadomość, iż muszę informację sprawdzić, ale ta aktywność mogła poczekać, ważniejszy bowiem był kot i jego zdrowie.

Ucieszyła mnie odpowiedź Paulinki, że jeszcze jest w pracy i może podjechać sprawdzić zgłoszenie.

Kilka chwil po godzinie 18 nadesłała zdjęcia i wyraźne filmiki, które były dokumentacją faktycznego wieku delikwenta.

-Szefowa, On sobie nie poradzi, strasznie rzęzi, ale na bank do cięcia, jądra ma już całkiem spore, to ewidentnie nie jest kociątko kilkutygodniowe, pani porównywała Go ze swoim Syberyjczykiem kilkuletnim, przy Nim kotek faktycznie wygląda na dziecko.

Zapadła cisza i usłyszałam pytanie:

-Zatem co robimy, kobieta jest troszkę zmieszana, ale…

-Zabieraj, dzwonię do Amicusa zapytać, czy mają w szpitalu miejsce, zawsze jeszcze zostaje w odwodzie Vetmed!

W Amicusie zespół jest przyzwyczajony do niezapowiedzianych interwencji i zawsze jakimś cudem zdąży przygotować w szpitalu lokum.

Kilka dni trwała hospitalizacja, na szczęście kotek jest do bólu miły, wręcz w kontakcie z człowiekiem natarczywy, domagający się głaskania i zaczepia tak skutecznie, że jest niemożliwością przejść obok klatki obojętnie. Na imię otrzymał Gambit. Ktoś zapyta, dlaczego akurat takie?

Każdy, kto gra w szachy zna doskonale termin Gambit, czyli szach-mat.

Ta interwencja z pozoru łatwa, głaskająca nasze ego w kwestii polecenia usług firmy, mimo drobnej rozbieżności z wiekiem rzeczywistym kociaka, przekuła się na wykrycie dość przykrego dla mnie minięcia się pewnej osoby z prawdą i niedotrzymania obietnicy.

Kiedy pani z Gadki powiedziała mi o wsparciu koleżanki, zdziwiłam się, bowiem do jednej kwoty 30 zł na Ratuj Zwierzaki – portalu pomocowym, deklarowały wpłatę już dwie osoby. Łatwiej, prościej, szybciej mogłam sprawdzić poprzez osobę, która jakiś czas temu adoptowała ode mnie kota, a potem obiecała wsparcie właśnie w tej kwocie. Akurat w tym samym czasie zaczęła się ta kwota systematycznie na koncie pojawiać. Przekonana, że jest nią owa osoba, w połowie grudnia zgodnie z tradycją przekazałam kalendarz ambasadorski wdzięczna za okazywane wsparcie. Nie zdziwił mnie brak podziękowania, wszyscy bowiem tak szybko teraz żyją, że czasem na grzecznościowe rytuały zwyczajnie nie mają czasu. Nie pochwalam, ale tak się niestety dzieje!

Kiedy jednak zadałam pytanie wprost, z prośbą o wyraźną informację, ze znacznym opóźnieniem, przyszła odpowiedź, która była dla mnie totalnym zaskoczeniem:

-Nie, to pomoc od innej osoby…

Zaczęła się opowieść niewinnie od ratowania chorego kota, a przy okazji jakby po drodze tradycyjnych działań wyszła dość przykra prawda na jaw. Ktoś zapyta, w jakim celu wtrąciłam ten dodatkowy wątek. Już wyjaśniam, kochani nie oczekuję mydlenia oczu, deklaracji, którym nie możecie sprostać, obietnic, których nie możecie dotrzymać, to tylko negatywnie rzutuje na komunikację z innymi zbierającymi potem efekty wynikające nie z ich przewinień. Fundacja prosperuje znakomicie i nie opiera pracy na zobowiązaniach niedojrzałych fantastów. Nie poprawiajcie sobie wizerunku opowiadając nam bajeczki, jak widać po tym zdarzeniu, po prawie dwóch latach wylała się żałosna prawda. Mam świadomość, że jest to incydentalne zachowanie, w tym przypadku nie pieniądze są najważniejsze dla mnie, ponieważ w eleganckiej formie umiem je na potrzeby Fundacji zarobić, a zasady.

Gambit ma się znakomicie, od soboty przebywa w domu tymczasowym u Basi i już wkrótce ten przemiły kociak będzie przygotowywany do adopcji.