Łódź, okolice starej dzielnicy, kamienica, przeważnie mieszkają ludzie zwani slangiem miejskim: “nisza społeczna”, inni natomiast określają mniej ładnie, ale za to trafnie i dosadnie: “patologia”.
Pewnego razu w takim domu pojawił się rudy kot. Niby nie robili Mu krzywdy, ale przeważnie była pusta miska, więc żywił się u sąsiadów. Nie mamy informacji czy był odrobaczony i zaszczepiony, ale kastrowany nie był z pewnością, choć była już na ten zabieg pora. Rudy wychodził, zwiedzał okolice, aż pewnego dnia, w te siarczyste mrozy, dokarmiający Go ludzie znaleźli Go prawie zamarzniętego pod jednym z parkującym na podwórku aut.
Widząc ich zamiauczał okropnie, nie wiemy czy z głodu, bólu czy przemrożenia. Zabrali kota do swojego domu, nakarmili, ogrzali, pozwolili odespać stres. Jednak dni mijały, a Rudy zamiast dochodzić do siebie w otoczeniu przyjaznych Mu istot, chował się pod łóżkiem, odmawiając jedzenia, brudząc koło siebie. Kociarze, bo w domu żyje już młoda kotka, z niepokoju o życie kociaka szukali pomocy w Fundacji. Kilka telefonów z odmową, w pandemii ładnie się prosi o pomoc, ale z ratowaniem to już mniej zgrabnie idzie, wreszcie trafili na Marylę i Kocią Mamę.
Poniedziałek zaczął się cudnie, od przyjęcia kociego delikwenta na szpital. Trafiłam z wyborem idealnie jakby przeczuwając i wyprzedzając wypadki, bowiem Szef klinki jest chirurgiem ortopedą. “Rudy nie ma siły chodzić, dosłownie na łapach się słania.” – relacjonowali opiekunowie. “Trzeba sprawdzić.” – wróżką nie jestem – “Jedziecie do Amicusa.”.
Kilka dni obserwacji, wnikliwych badań i testów pozwoliło ustalić stan faktyczny: anemia – szalona niedokrwistość, konieczność kastracji i w przyszłości operacja uszkodzonej rzepki w kolanie.
Kastracja to szybki zabieg, tyle na dziś można było zrobić, by przestał działać testosteron i zaczął siedzieć w domu, a nie łazić za kotkami, natomiast do naprawy kolana musimy kociaka przygotować. Przede wszystkim poprawić morfologię, by organizm dobrze zniósł poważny zabieg. Kot nie wróci do poprzednich opiekunów, nikt Go od 2 tygodni nie szuka, nikt się nie przejął Jego zniknięciem, stan w jakim permanentnie przebywają zaburza im wyraźnie jasność postrzegania rzeczywistości obok. Trwają, egzystują, nie martwią się o nikogo. Rudy nie tęskni za nimi. Myślę, że nawet jest szczęśliwy, że wreszcie ktoś ukoił ból. Przykre są takie sytuacje, ale nie jednokrotnie odbierałam z takich i podobnych domów koty. Ja zabrałam jedne, za moment pojawią się następne. Nowi, odpowiedzialni opiekunowie wraz z kotem otrzymali misję do wykonania: przywrócenie Mu zdrowia i sprawności fizycznej.
Operacje kostne to niezwykle kosztowne zabiegi, zbyt duży wysiłek finansowy dla każdego domu, dlatego i tym razem Fundacja pomoże kotu. Jego dotychczasowy dom był fikcją, tak naprawdę kot żył obok własnym kocim życiem, nikt nie pamiętał nie tylko o tym podstawowym fakcie, by dać Mu jeść, ale podczas tych mrozów nikomu snu z oczu nie spędzała troska, gdzie się włóczęga podziewa!
Kochani, naszym wspólnym celem jest przywrócenie sprawności łapki, by młodzian był znowu radosnym skorym do figli kotem, koszty zabiegu to jedna kwestia dość istotna, drugą część kosztów stanowią czynności około operacyjne czyli zdjęcia RTG, badania krwi, USG. Razem ratujemy już nie pierwszego kota, więc sądzę, że i tym razem nie zostanę z kosztami sama, działamy!