Dziwne sytuacje wywołują niepokój. Jest to reakcja typowa szczególnie, kiedy zaczyna panować zbiorowa psychoza, histeria, niestety świadomie i z premedytacją podsycana przez osoby wszędzie szukające motywów na potwierdzenie spisku. I nie dotyczy to wyłącznie okoliczności, które mają znamiona epidemii, jak było niestety podczas szalejącej pandemii, ale wystarczą nawet drobne incydenty, by momentalnie rzeźbić aferę. Im mniej ktoś tkwi w temacie, tym chętniej czyta, słucha i snuje opinie na podstawie teorii, które nijak mają się do rzeczywistości. Tym razem, niestety, w wyniku zbiegu przykrych przypadków, mamy na tapecie koty i problem, jaki wynika z uwagi na przenoszoną przez nie ptasią grypę.
Mimo, iż toczą się badania, mimo, iż weterynarze publikują komunikaty, mimo, iż wypowiadają się autorytety, to zarówno przeciętny zjadacz chleba, jak i przyjaciel czy wróg kota, są w wyniku natłoku sprzecznych informacji szalenie zagubieni, zdezorientowani, a co niektórzy i przerażeni.
Fundacja Kocia Mama jest najprężniejszą w regionie. Ma szeroki zasięg, co się automatycznie przekłada na aktywność, kreatywność i zdolność adopcyjną. Tak się zadziało dla nas fajnie, że koty spod szyldu Kociej Mamy w ekspresowym tempie znajdują stałe domy, a inni tylko kiwają z zazdrością głową. Na ten rezultat przekuły się lata, nie rok czy dwa, solidnej, systematycznej pracy. Sięganie po nowoczesne preparaty weterynaryjne, zabezpieczanie kotów w nieustannie podnoszonym standardzie, przełożyło się automatycznie na ich zdrowie i długość życia, ponieważ wyszukanie świetnych opiekunów dopełnia tylko procesu przez nas rozpoczętego. Oni, zapewniając komfort życia, ale stosowany dla swojego kota, sami zabiegają o podtrzymanie kontaktu z Kocią Mamą i dobrej relacji.
Fama o sukcesach przekłada się poniekąd i na opinię i na wiarygodność, dlatego wcale nie byłam zdziwiona, kiedy Emilia, odpowiedzialna za kontakt z mediami, za promocje i reklamę firmy, zgłosiła, iż TVP 3 prosi mnie o wywiad.
Każdy zna mój stosunek do mediów. Lata temu skutecznie odcięłam od niektórych stacji korzenie, zbyt mocno zostałam wpasowana w ramówkę, na którą nigdy nie byłam gotowa. Fundacja ma prawo sama wybrać formę wspólnego kontaktu, ale za nic nie dam sobie przypiąć identyfikatora, obligującego mnie do dyspozycyjności. Nigdy nie byłam i nie będę u nikogo na etacie, zbyt cenię sobie niezależność i dokładnie w ten sam sposób traktuję każdego, czy jest tylko znajomym, sympatykiem czy wolontariuszem.
Jaki ma być temat wywiadu, nie trzeba być wróżką, by się domyśleć, obecne zachorowania i kocie zgony. Uprzedziłyśmy na wstępie, że podzielę się tylko tymi informacjami, jakie faktycznie udało mi się zebrać, konsultując sytuację i zdarzenia z weterynarzami, do których mam zaufanie. Żadnych hipotez bez potwierdzenia, sugestii ani plotek, komentować czy nawet rozważać, nie mam najmniejszego zamiaru. Odpowiem rzetelnie na każde pytanie, dotyczące tej przykrej okoliczności, ale sugeruję raczej śledzenie wiadomości, publikowanych przez sztab, który został powołany, by zmierzyć się z tym tematem. Już krążą bzdury, przez nikogo naukowo nie potwierdzone, a mianowicie jacyś laicy wymyślają mutacje wirusów, które są zdolne przełamać barierę i genetyczną i gatunkową. Idąc dalej tym bzdurnym tokiem myślenia, zaraz zaczną się rodzić słonio-wiewiórki albo chomiko- wróbelki.
Na ile mogłam, na tyle zreferowałam sytuację z pozycji szefowej Kociej Mamy. Nie rejestrowałam żadnych niepokojących doniesień od opiekunów środowiskowych kotów, nie ma przypadku choroby, niedyspozycji czy zgonu. Wszyscy otrzymali jasne wytyczne, wstrzymanie się do odwołania od karmienia surowym mięsem pochodzenia drobiowego i uważny monitoring stada. I tyle. Bez paniki, bez psychozy, wykonywać typowe, te same codzienne czynności opiekuńcze. W przypadku pytań, tylko konsultacja z zaprzyjaźnionym weterynarzem.
Nie wchodzimy na fora, nie napychamy głowy bzdurami, które nie są w żaden sposób weryfikowane czy autoryzowane.
Zadowolona jestem ze spotkania. Było dokładnie w moim stylu. Krótkie, fachowe, zadaniowe. Skupienie na jednym temacie, bez zbędnych dygresji. Poszło sprawnie, szybko i sympatycznie.
I powiem szczerze, jest mi szalenie miło, iż w tych smutnych okolicznościach, w trudnej sytuacji, szczególnie dla opiekunów swoich domowych kotów, bo to one tak naprawdę najbardziej ucierpiały, zostałam wyróżniona i poproszona o opinię. Cieszę się, że nie tylko kociarze dostrzegają i doceniają naszą pracę, wiedzę ale i sposób działania.