Każda osoba działająca w fundacji, ma określone zadania i na nich się generalnie skupia. Żadna aktywność nie jest ani łatwa, ani prosta, ponieważ wymaga odpowiedzialności, wytrwałości, systematyczności, a co najistotniejsze, wiąże się z koniecznością poświęcenia określonego czasu. I tak, biorąc pod lupę poszczególne płaszczyzny, analizując wszystkie aspekty z nimi związane, wszystkie łączy czynnik najważniejszy, a mianowicie czas.
Ja muszę mieć spokojną głowę, aby napisać artykuł w odpowiednim stylu. Ania i Ela muszą poświęcić czas na jego korektę, a następnie duet Krysi i Grzegorza musi przysiąść, aby zamieścić go na stronie internetowej. Ostatecznie Ania, opiekująca się fanpage’em, również musi przeznaczyć solidną chwilę na dokładne przeczytanie i wyłuskanie najistotniejszego przesłania, aby zachęcić do lektury po publikacji. Taka jest zawsze droga każdego artykułu. Kilka osób oddaje swój wolny czas, by realizować podjęte zobowiązania.
Z czasem wiąże się praca graficzek. Obie – matka i córka, aby wspólnie zaprojektować plakat, muszą najpierw omówić wyjściową grafikę, potem wykonać rysunek lub szkic, a na koniec przekształcić go na krzywe w Corelu.
O domach tymczasowych, nawet nie wspomnę. One z racji pełnionego zadania, nieustannie są zajęte opieką nad kociakami. Kiedy nie karmią butelką, nie masują brzuszków, to sprzątają kuwety, piorą posłania albo przesiadują u weterynarza.
Dwadzieścia cztery godziny na dobę są w gotowości opiekuńczej, w blokach startowych w razie konieczności pędzenia po ratunek.
Dokładnie identycznie odbywa się w przypadku menadżerki Iwonki. Nie sposób zliczyć godzin spędzonych przy telefonie prowadząc rozmowy tak, żeby słuchacza przekonać o konieczności i zasadności przekazania fundacji wsparcia. Mało tego, praca nie ogranicza się wyłącznie do rozmów, dochodzi redagowanie i wysyłanie listów intencyjnych do ustalonej bazy odbiorców. To katorżnicza, niekończąca się praca. Kiedy jeden pomysł nie przynosi oczekiwanych efektów, podejmuje kolejny. W działaniu nie można rozkładać bezradnie rąk, nie ma miejsca na zwątpienie czy apatię. Tylko świadomość przełożenia ważności nawet z pozoru zmarnowanego czasu, pozwala kontynuować wciąż nowe próby dotarcia do źródła pomocowego. Każda, nawet ta niby nieudana rozmowa, nic niewnoszący dialog, zostawia w pamięci ślad, wiadomość o fundacji, o skali pracy, o potrzebach. Nic nie dzieje się w trybie natychmiast. Czasem trzeba zostawić rozmówcom czas na analizę usłyszanych przekazów, na przetrawienie wszystkich wiadomości. Nie jesteśmy organizacją zero- jedynkową. Nie zasklepiamy ani nie skupiamy się wyłącznie na pomaganiu kotom, chociaż są one oczywiście tematem nadrzędnym wobec każdego działania, inne toczą się równolegle, jednak nie jako te priorytetowe.
Teraz dzielimy się kolejnym maleńkim sukcesem menadżerki, a mianowicie pozyskaniem wsparcia od nowego darczyńcy. Taka sytuacja dodaje optymizmu i nadziei, stanowi szansę na rozszerzenie współpracy oraz wpisanie Kociej Mamy na listę tych, którym należy się wsparcie z uwagi na skalę i jakość interwencji.
Dziękujemy firmie „Benek” za pyszne saszetki dla kociaków. Nawet takie drobne prezenty również mile są widziane, bo jak mówi stare przysłowie: ziarnko do ziarnka, a zbierze się miarka!
W naszym przypadku rozmaitość ofiarodawców pozwala na zapewnienie urozmaiconej diety. O ile maluszki generalnie powinny spożywać pokarm o zbliżonych składach smakowych, o tyle dorosłe koty niekiedy strajkują, kiedy dieta staje się zbyt długo monotonna w smaku.