Życie nauczyło mnie gospodarności, oszczędności i zapobiegliwości, dlatego też moje szefowanie fundacji totalnie się różni od pracy innych społecznych działaczek. Nie jęczę, nie narzekam, nie biadolę, tylko zabieram się za robotę. Zawsze tak było, że kiedy dopada mnie kryzys, nie popadam w depresję, nie chowam się w najciemniejszy kąt, tylko wyzwalają się we mnie niespożyte pokłady energii do walki.
Przypominam drzewo, które ma mocne, silne korzenie, dlatego byle burza nie jest w stanie wyrządzić mu krzywdy.
Oczywistym jest, że czasem i ja krzyczę z rozpaczy, że bywają „chodzone” noce, kiedy sen nie chce być ukojeniem dającym oddech. Każdy, kto mnie zna, wie, kiedy mnie dopadają demony, a staje się to zawsze, kiedy zostaję postawiona w obliczu bestialstwa, nie tylko zwykłej znieczulicy wobec zwierząt. To są dwa pokrewne uczucia, tylko w odniesieniu do zwierzaka inaczej ma się zwykła bezduszność, obojętność czy brak zainteresowania, a totalnie inaczej przemyślne działanie, układanie planu, jak najskuteczniej wyrządzić krzywdę.
Dzikie zwierzę ma instynkt, nie ufa ludziom, skrzywdzić je jest trudno, chyba, że stanie się ofiarą wypadku.
Inaczej ma się rzecz z tymi, którym wydaje się, iż bytują w przyjaznej, bezpiecznej przestrzeni. One z czasem zatracają instynkt samozachowawczy i niestety stają się łatwym celem.
Fundacje, przytuliska i społeczne domy tymczasowe przygarniają skrzywdzone bidy. Te mniej obciążone traumą, rokują socjalizację i adopcję, inne, wycofane kompletnie, ponieważ niestety przeżycia, które zafundował im człowiek, nieodwracalnie zaburzyły ich psychikę, skazane są na pobyt do końca swoich dni w ośrodkach, które starają się z nimi pracować, jednak bez wyraźnego, spektakularnego sukcesu. Czas mija, lata lecą, a one są tylko wyrzutem ludzkiego sumienia i niestety obciążeniem dla wybawicieli. Z paradoksów niestety składa się czasem nasza codzienna, kierowana odruchem serca praca.
Ponieważ Kocia Mama ma silnych, hojnych darczyńców, a oni mają zakodowane, że wszystkie dary spożytkujemy z rozwagą i dobrze, oprócz kociej karmy, przekazują nadwyżki i psiej.
Magazyny nie są niestety z gumy, dlatego kierując się rozsądkiem, postanowiłam wesprzeć opiekunów psów. Karma dobrej jakości, zarówno mokra jak i sucha, zostanie przekazana opiekunom z regionu Łodzi. Warunek to rekomendacja i wskazanie opiekuna psiej sfory przez osobę znaną i wiarygodną- przyjaciel lub sympatyk fundacji, weterynarz współpracujący, wolontariusz bądź ktoś, kogo dobrze zna. Ubiegać się mogą o pomoc osoby prowadzące ochronki dla psów, ale nie posiadające oficjalnie fundacji, stowarzyszenia czy przytuliska, czyli te organizacje, które posiadają KRS. Akcja dedykowana jest empatycznym zbieraczom psich nieszczęść. Odbiór karmy we własnym zakresie. Wsparcie nie dotyczy komercyjnych firm czyli hoteli, przedszkoli oraz zarobkowych domów tymczasowych dla psów.
Sądzę, że jak zwykle tradycyjnie połączę kilka zadań, zrobię porządek w zasobach, wesprę tych, którzy z trudnością wiążą koniec z końcem i przy okazji zdejmę im z pleców odrobinę kłopotów i problemów.
Zapraszam do kontaktu telefonicznego bądź e-mailowego. W lutym będziemy bawić się w Świętego Mikołaja!