Niejednokrotnie nawiązuję do rzeczywistości, w jakiej kompletnie nieoczekiwanie się znaleźliśmy. Nowe zasady, które przyszło nam respektować w sumie dla własnego bezpieczeństwa, niestety też polaryzują różne cechy naszych charakterów. Doskonale zdaję sobie sprawę z utrudnień, które komplikują dotąd proste czynności czy typowe dla Fundacji interwencje, jednak by chronić siebie, bliskich i komunikujących się z organizacją prywatnie i zawodowo ludzi, musimy ich przestrzegać.
Zakaz odwiedzania szkół i przedszkoli w dużym stopniu ograniczył aktywność Kociej Mamy w pomocy w dokarmianiu kotów środowiskowych. Przez rok dokładałyśmy starań, by związani z Fundacją karmiciele nie odczuli konsekwencji pandemii. Jednak biegnie rok kolejny, kiedy to Urząd Miasta pomija milczeniem problem kotów środowiskowych, ignorując realizację projektów wynikających z zapisu w ustawie o ochronie praw zwierząt. Nie bardzo rozumiem co ma na celu polityka ewidentnej arogancji prowadząca do przekreślenia i zaprzepaszczenia wieloletnich osiągnięć w ograniczaniu populacji środowiskowych. To, co obecnie się wyprawia w środowisku kociarzy, mówiąc delikatnie, woła o pomstę do Nieba.
Na palcach jednej ręki można policzyć te organizacje, które dzielnie borykają się z dniem codziennym lecząc, sterylizując i wspierając związanych z nimi karmicieli. Nie rozumiem czy z niemocy, czy z braku budżetu, niektórzy liderzy odsyłają nasze łódzkie koty i psy na zabiegi do innych gmin. Nie wyobrażam sobie, bym ja, prowadząca tak prężną organizację, zwracającym się do mnie z prośbą o wyleczenie lub opłatę zabiegu, przekierowała do innej fundacji lub wręcz gminy. Gdzieś zatarła się granica odpowiedzialności z faktu bycia przywódcą, w którego to gestii leży nie zbieranie cudownej prasy na portalach społecznościowych, a dbanie o kondycję grupy, którą się kieruje. Po raz enty, do znudzenia powtarzam, interwencje, które prowadzi się w ramach sprawowania pewnej władzy należy zawsze traktować jako służbę, a nie okazję do promowania własnego wizerunku.
Wizerunek firmy buduje i kształtuje się poprzez działanie i pracę, przede wszystkim, poprzez rezultaty i osiągnięcia. Sama promocja i propaganda nawet bardzo inteligentna nie odniosą zamierzonego efektu, ponieważ zwracający się z konkretną potrzebą, oczekują realnej pomocy, a nie miłego uśmiechu, za którym skrywa się brak dobrego pomysłu. Praca społeczna, to trudny aspekt. Nie łączy się ze stałym zatrudnieniem, więc formy i rodzaje pozyskiwania zasobów wiążą się po pierwsze z charyzmą i postrzeganiem przez ogół lidera, ale i ogólną kondycją całej firmy. Pamiętajmy, każdy wolontariusz jest wizytówką organizacji, do której przynależy. My uniformów społeczników nie nakładamy przy szczególnych okazjach reprezentacyjnych. Mimo, iż doskonale wiemy, że pracujemy w najpotężniejszej kociej fundacji, nadal z takim samym zaangażowaniem walczymy, dosłownie i w przenośni, o każdego kota.
Jako Szefowa jestem i łatwa, i trudna. Trudna, bo niepoprawny perfekcyjny pracoholik lubi mieć wszystko uporządkowane, idealnie zrealizowane, zaplanowane, w określonym trybie wykonane.
Łatwa, bo chętna na eksperymenty, nowe trendy, kampanie, projekty. Stwarzam płaszczyznę do rozwoju, dając niezbędne narzędzia, w żaden sposób nie ograniczam finansowo, pod warunkiem, że nasza zbiorowa praca się w najmniejszym stopniu się nie marnuje.
Nie jestem uprzejma dyplomatycznie, potrafię wywalić z grubej armaty, kiedy ewidentnie rozmówca udaje ignoranta w dziedzinie, w której powinien posiadać minimum wiedzy, dotyczy to szczególnie komunikacji z urzędnikami delegowanymi do współpracy z organizacjami prozwierzęcymi .
Miała być laurka dla społeczności Szkoły Podstawowej nr 40 w Łodzi, a wyszła maleńka dygresja charakteryzująca zachowanie i pracę pozarządowych organizacji.
Pytanie z przekąsem: “Dlaczego akurat jej pomagają? W kontekście przekroju pracy Kociej Mamy, mam kilka odpowiedzi: bo nam się zawsze chciało zaglądać do szkół z kociakami na nasze niepowtarzalne, jedyne w swoim rodzaju pogadanki, bo żaden chory, stary czy zaniedbany nie został odprawiony z kwitkiem, bo każda, nawet najtrudniejsza zgłaszana interwencja ma swój ciąg dalszy, bo każda nawet najbłahsza prośba jest pozytywnie rozpatrzona, a opiekun otoczony jest należnym mu szacunkiem, a nie traktowany z góry.
Lata konsekwentnej, uczciwej pracy teraz owocują profitami.
Po roku obaw, troski, przeróżnych emocji, przyzwyczajamy się do obecności wirusa i delikatnie zaczynamy wracać do podejmowania zarzuconych aktywności. Najmilszym sygnałem normalizacji są zaproszenia po odbiór zbieranej karmy. Edukacja zawieszona na kołku, ruszyła ta nowa w trybie on-line. Kurierzy znowu krążą po Łodzi zbierając dary, Emilka przygotowuje Mruczące Gratulacje, Kasia umawia spotkania, Ania przygotowuje kolejne prezentacje, Ela zamienia je ja youtubowe filmiki, a ja wyciągam wnioski obserwując to co się u nas wyprawia z przepełnionym radością sercem. Jest powód do dumy!