Lata temu, kiedy zakładałam Kocią Mamę, uczciwie uprzedziłam wolontariuszy, że jestem osobą przesądną, wierzę w znaki od Losu i cenię swoją intuicję. A co najdziwniejsze – jestem jednocześnie nowoczesna i tradycyjna. Człowiek orkiestra!
Dodatkowo, mam wyczulony zmysł na fałsz, kłamstwo, obłudę – nie znoszę donosicielstwa, obmawiania i kumoterstwa! Moje zasady są proste, a w życiu zawodowym kieruję się uczciwością, szacunkiem i pełnym zaangażowaniem w to, co robię.
Ci, którzy rozumieją moje wybory, sami podjęli decyzję, by odejść. Ci odważniejsi zostali, ponieważ wiedzą, że osoba taka jak ja nie jest łatwa ani zawsze czytelna dla ogółu, ale z nią zawsze można pokonać trudności z godnością i w pełnym szacunku.
Nie idę przez życie jak burza, choć wielu mnie do niej porównuje. Burza niesie zniszczenie, chaos i pogrom, a ja – przeciwnie – łączę ludzi, cementuję wspólnotę i buduję silne, trwałe więzi.
Pisałam nie raz o społeczności przedszkola, do którego uczęszczał Mikołaj. Dziś jest on żądnym wiedzy nastolatkiem, a z ziarenka, które zasiałam, kiedy pomagał mi w prowadzeniu zajęć w przedszkolu, wyrosła naprawdę sympatyczna współpraca.
Wtedy patrzyli na mnie z odrobiną zaciekawienia, zdziwienia i niedowierzania.
Wiem, jakie pytania nasuwały się w ich głowach: Jak to możliwe, że Leon rozumie, co się do niego mówi, albo że Iwan ma swoje zdanie? Wtedy, w kocim świecie, oni dopiero raczkowali – uczyli się ich psychiki, reakcji, zachowań. A ja już to wiedziałam. Dziś, po latach, oni również są bogatsi o tę wiedzę, o przeświadczenie, że koty łączą dwa światy – ten racjonalny i ten, który z pozoru wydaje się być jedynie bajkowy.
Ta znajomość kształtowała się naturalnie. Fundacja zawsze przyjeżdżała z wykładami, a w zamian zabierała ogromne ilości karmy. W tej społeczności każdy stara się, każdy wspiera Kocią Mamę. To nie jest nakaz z góry, a potrzeba, która wypływa z serca.
W tym roku przedszkolaki, wraz z rodzicami oraz całą kadrą, pod uważnym okiem pani Małgosi, wzięli udział w akcji zbierania pieniędzy na kocie miseczki. Wszyscy pracowali solidarnie – mali i duzi. To było bezcenne doświadczenie.
Kiedy otrzymałam wiadomość, że za fanty na przygotowany kiermasz zebrano 1700 zł, stwierdziłam zgodnie z prawdą: „Jak się chce, to wszystko można!”
Spontanicznie zaproponowałam spotkanie z kotami, wiedziałam, że takie wydarzenie najbardziej uszczęśliwi wszystkich. I wcale się nie pomyliłam.
Jeszcze w żałobie, jeszcze roztrzęsiona, jeszcze z bólem nie do opisania, powiedziałam organizatorce, Gosi, że nie dam rady podołać wyzwaniu. Otrzymałam pełne zrozumienie..
„Pani Izuniu, ja pani fanka, rozumiem, co pani czuje. Przecież ma pani super zespół! Dzieci z każdego kota będą miały radość! Nie róbmy nic na siłę ani wbrew sobie, a zajęcia przeprowadzą pani wybitne wolontariuszki.”.
Wdzięczna za te słowa, zmontowałam zespół, przez co wyprowadziłam Anulę na manowce. Ania, opiekująca się fanpejdżem Kociej Mamy, jest szalenie profesjonalna, dokładna i akuratna. To cechy, które podnoszą atrakcyjność profilu, ale ja, ze swoim dowcipem, czasem wprowadzam w jej przestrzeń odrobinę zamieszania.
Natalia kocha Sfinksy – ma do tego oczywiście prawo, tak samo jak ja uwielbiam koty ogromne i puchate.
Koty w Fundacji otrzymują imiona od momentu, kiedy wejdą na pokład – taki jest przesąd, że kot bez imienia nie chowa się dobrze. Kiedy wolontariuszka otrzymała ode mnie Sfinksa, nadała jej imię Kobra, natomiast Emilka podczas sesji fotograficznej do kalendarza dodała jej drugie imię – Ślimak, z powodu obłego, ciepłego ciała.
Jeśli chodzi o imiona nadawane fundacyjnym kociakom, nic nie jest w stanie zdziwić Ani. Promowała karciany miot: Talia, Karta, Królówka i Walet. Były też kwiatowe koty: Peonia, Bez, Narcyz i Wiśnia. U mnie na stałe zostały kiedyś tymczasy Pestka i Śliwka.
Kiedy podczas rozmowy używam ludzkiego imienia, takiego jak Kasia, Ela czy Tadeusz, Ania nigdy nie jest pewna, czy opowiadam o kocie, czy o ludzkiej istocie.
W tym przedszkolu, kiedy zjawiają się koty, wszyscy są pełni radości, i nie dotyczy to wyłącznie dzieci. Panie kucharki przychodzą zobaczyć mruczących gości, zagląda pani dyrektor, sekretarka, a nawet panie odpowiedzialne za ład i porządek. To przedszkole nosi nazwę „Dinusie”, od bajkowych, sympatycznych smoków, a moim zdaniem powinno nazywać się „Rozmruczane Kotusie”.
Duet tym razem – Kasia i Natalia – spisał się cudnie. O poziom ich pracy nigdy nie muszę się martwić. Kontaktowe, żyjące z kotami, sypią jak z rękawa informacjami nie tylko o żywieniu czy pielęgnacji, ale zawsze wtrącą jakieś śmieszne historie o tym, jak pomysłowe w swoim psoceniu są koty.
Blanka jest świetnym, cudownym dopełnieniem każdego zespołu, ale także doskonałą partnerką do duetu. Zawsze pomocna, uśmiechnięta, miła, umiejąca nawiązać kontakt w każdym środowisku.
Teraz, po latach funkcjonowania Kociej Mamy, kiedy Fundacja mocno wpisała się w świadomość kociarzy i stała się największą organizacją w branży, pracujemy rytmicznie, niezależnie od okoliczności czy dramatów, które zdarzają się w naszych przestrzeniach. Nigdy nie wiemy, kiedy spotka nas tragedia, kiedy Śmierć zapuka do drzwi, zabierając nam ukochane zwierzę. Te sytuacje są wpisane w nasz wolontariat, szczególnie kiedy, świadomi ewentualnych następstw, przyjmujemy do domu chore koty. Jest to trudne doświadczenie, podobne do sytuacji, w której ktoś nierozsądny rozpala ogień w pobliżu beczki z prochem. My te „beczki” same wciągamy do domu. Ile możemy, tyle ratujemy, a kiedy one wybuchają, płaczemy. Wtedy do pracy stają te, które już swoje „beczki” przepłakały.
Kocia Mama rzeczywiście jest wyjątkowym fenomenem, który ma wiele aspektów, których nie da się łatwo uchwycić z zewnątrz. Wydarzenia, które odbywają się w jej przestrzeni, są dowodem na jej unikalność i wpływ na otoczenie. Ciekawe, że socjologowie próbowali badać ten fenomen i że ktoś pokusił się o napisanie pracy magisterskiej na ten temat. Jednak jak to często bywa, zewnętrzni badacze nie zawsze są w stanie w pełni zrozumieć, jak i dlaczego tak wiele dobrego dzieje się właśnie dzięki Kociej Mamie. To rzeczywiście temat, który zasługuje na głębsze zbadanie w innym czasie.