Dlaczego wasze koty biorą udział w świątecznej akcji sklepu zoologicznego Leopradus? Jak ich wizyta ma się do ciszy adopcyjnej, którą ogłaszasz corocznie z obawy, by adopcja kociąt nie była chwilowym kaprysem, nieudanym prezentem pod choinkę, który po kilku dniach wyląduje na ulicy?
Nie wiem ile w pytaniu było faktycznej troski o koty, a ile chęci, by wykazać mi niekonsekwencję.
Cóż padło pytanie, nie może zostać bez odpowiedzi.
Nie każdy musi wiedzieć co kołacze się w mojej głowie, jakie mam myśli i pomysły.
Sklep Leopardus jest od lat wypisany w listę moich darczyńców. Zbierają karmę, datki do puszki, gromadzą sprzęt, rozdają ulotki reklamujące edukację, promujące nasze działania. Skład personelu się zmienia, jednak nie ma to najmniejszego przełożenia na skalę otrzymywanej pomocy.Kiedyś w sklepie stała kocia woliera, a dwie Magdy, wyjątkowe zwierzoluby, pomagały w kocich adopcjach. Mruczki były najlepszą naszą reklamą, one wykonywały najważniejszą marketingową robotę. Małe, duże, czasem wręcz bardzo dorosłe, sprawne fizycznie ale i z drobnymi defektami świadczyły o empatii i pracy dziewczyn z Kociej Mamy.
Wiemy jak działa Fundacja.
Styl i idea realizowanej pracy w oparciu o domy tymczasowe eliminuje formę komunikacji typową dla schronisk, przytulisk czy enklaw. Często zgłaszają chęć wolontariatu osoby nieletnie, niestety ich aktywność jest w znaczący sposób ograniczona, dlatego po weryfikacji rezygnują, świadomi rozbieżności oczekiwań z ich możliwościami. Szkoła i zajęcia pozalekcyjne wykluczają pomoc podczas interwencji czy edukacji. Dysponując czasem wolnym jedynie w weekend wyobrażają sobie, że ich aktywność społeczna sprowadzi się do wizyty w domu tymczasowym, by pomóc wolontariuszce w sprzątaniu kuwety. Natomiast dla nas sobota i niedziela to dni święte, czas relaksu, czas dla rodziny, czas na książkę, na puzzle, na szlafrok nawet do południa. Zbyt szanuję wolontariuszki, by wprowadzać w życie dziwne pomysły. Punkty do wolontariatu można nabyć w wyniku pracy na portalu internetowym wystawiając kocie anonsy adopcyjne, zorganizować w szkole zajęcia edukacyjne połączone ze zbiórka karmy albo wspierać na kiermaszach.
Czas świąt jest wyjątkowy, w sklepach, szczególnie tych dużych Galeriach, organizowane są rozmaite zbiórki społeczne. Ludzie wrzucają do koszyków produkty dla biednych, dla zwierząt, datki do puszki na chore dzieci.
Ekipa sklepu Leopardus tradycyjnie organizuje akcję zakupową z dość znacznym rabatem.
Poleca firmy, z którymi współdziała, stąd obecność Fundacji Kocia Mama i jej kotów.
Nikt ani nic nie przemówi do serca potencjalnego darczyńcy tak, jak przekaz bezpośredni. Jest to najlepsza forma zabiegania o sponsoring, ponieważ to miłośnicy zwierząt głównie dokonują zakupów w tym właśnie sklepie. Dzięki takim akcjom, mogą osobiście poznać naszych mruczących podopiecznych. Jest to optymalna okazja by dotrzeć do sympatyków Fundacji, przecież nie będziemy agitować spotykanych na ulicy ludzi, zachęcając do przekazania na rzecz Fundacji 1%. Przestrzeń sklepu jest natomiast idealna do takiego celu, trafiamy bowiem z przekazem w target społeczny, który jest dla nas najistotniejszy.
Tym razem delegacja fundacyjna była bardzo przemyślana. Obawiając się o intencje, ale nie zarzucając złej woli potencjalnym chętnym na adopcję, na spotkanie pojechały wolontariuszki z zadaniem raczej promocji działań, koty miały być wyłącznie żywą reklamą i czynnikiem stymulującym pozytywnie. Dziewczyny z ogromną wiedzą o wolontariacie, o celach i najważniejszych zadaniach, o priorytetach no i w dodatku z praktyką, prowadzą specyficzne domy tymczasowe. U Joanny znajdują schronienie kociaki chore, rekonwalescenci ale i te, które odrobinę trzeba ośmielić, nauczyć czystości i zaufania do człowieka. Dorota prowadzi dom dla osesków, często bywa zastępczą mamą, ale ma i chore przyjęte z interwencji Wioli, dorosłe, te wyrzucone z poprzednich domów.
Skoro były koty i ich opiekunki, naszym zwyczajem tradycyjnie było i fundacyjne dziecko.
Szczególny wolontariat typowy dla społeczności Kociej Mamy: ratujemy i leczymy koty przy ogromnym wsparciu znajomych, przyjaciół i rodziny.
Dorota z Asią rozprawiały o kotach, o fundacji, o wolontariacie, a mała Gabrysia cudnie pracowała w swoim dziecinnym ale już jak ważnym wolontariacie.