Pchli Targ powstał z zamysłem pozyskiwania zasobów na opłacenie bieżących potrzeb. Działa fajnie i daje fajne efekty jako czytelne narzędzie pomocowe. Wszystkie fanty trafiające do siedziby wcześniej lub później, w zależności od okoliczności zostają prezentowane w naszej szerokiej ofercie. Ich przeznaczenie i zastosowanie określają czas ich prezentacji i postępując według tego klucza, nie zachęcamy do kupna prezentów gwiazdkowych w maju czy czerwcu. Asortyment jest bogaty, szeroką gamę stanowią czasem zaskakujące prezenty darczyńców.
Skoro Pchli Targ sprawdza się w przypadku Kociej Mamy, postanowiłyśmy jego przestrzeń sprzedażową udostępnić innym organizacjom lub osobom niezrzeszonym, a będącymi opiekunami zwierząt. Gościłyśmy opiekunki koników, psiej gromady czy też panią zajmujące się kotami kalekimi. Procedura zawsze jest taka sama: przedstawiam podopiecznego naszym klientom z informacją na jaki cel zbierane są środki poprzez zakup wystawionych przez jego opiekuna fantów.
Kilka osób skorzystało z tej formy pomocowej, ale co mnie zaskoczyło kompletnie, wiele z pozoru aktywnych na rzecz zwierząt osób odrzuciło moje zaproszenie do udziału. Byłam dość mocno zdumiona i prawdę mówiąc rozczarowana ich postawą, bowiem kiedy w odpowiedzi na prośbę o wsparcie darowizną w postaci karmy zaproponowałam skorzystanie z pomocy sympatyków i darczyńców wspomagających Kocią Mamą. Objęcie rękojmią i patronatem przez Fundację daje zawsze czytelny przekaz innym, iż jest to znana nam osoba i przede wszystkim wiarygodna, taka, której znane są nam ich działania społeczne. Każdy jest w stanie zgromadzić powiedzmy 80 fantów, które wystarczy wraz ze zdjęciem zamieścić na Pchlim Targu, to jest jedna tylko aktywność, bowiem reszta pracy spada na prowadzące bazarek.
Jestem szalenie rozgoryczona, faktem jak łatwo wyciąga się do Fundacji rękę po pomoc, a rezygnuje z własnej aktywności nawet nie podejmując próby. Mam świadomość, że sytuacja jest trudna, nie każdy ma tylu pomocników co Kocia Mama, jednak my nie zasypujemy gruszek w popiele. Codziennie sztab składający się z kilku wolontariuszek pracuje dla kotów prezentując co rusz nowe produkty. Nie rozumiem filozofii postępowania tych osób, przecież swoją nieaktywnością, nieskorzystaniem z mojej propozycji, odcięły sobie jakakolwiek pomoc od Fundacji.
Zawsze doceniałam aktywnych, pracowitych, pomysłowych. Sama, mimo, że mogłabym sięgnąć po tysiące argumentów, które dobitnie tłumaczyłyby moją bierność, działam na Pchlim Targu prowadząc jednocześnie dom tymczasowy dla nieporadnych osesków i normalnie funkcjonuję zawodowo i rodzinnie i nie mam na utrzymaniu gromadki dziesięciu czy trzydziestu futer! Jedenaście enklaw sprawuje opiekę nad niezsocjalizowanymi, ich ilość oscyluje wokół ponad 100 mruczków, stałym obciążeniem są te nieadopcyjne, a spora kwota co miesiąc przeznaczana jest na kalekie i powypadkowe nie mówiąc już o zabiegach ratujących życie.
Przenosimy góry, bo jesteśmy aktywne, tylko taką trudną, ale zapewniającą stabilność drogą można skutecznie budować lepszą rzeczywistość środowiskowych. Od lat zachęcam do aktywnego wspierania, ale i też współdziałania karmicieli i opiekunów. Przypomnę po raz enty, nie jestem wróżką ani czarodziejką, nie spełniam marzeń. Na pomoc od Fundacji można rzecz oczywista liczyć odnośnie wypożyczenia sprzętu lub przeprowadzenia interwencji, natomiast nie następuje w Kociej Mamie zjawisko rozdawnictwa karmy, aż tak hojna ani bogata Fundacja jeszcze nie jest!