Tę społeczność znamy od kilkunastu lat. Kiedyś regularnie odwiedzaliśmy ją z kotami, opowiadaliśmy o szkole — tej na końcu świata. Lata mijają, zmienia się jakość współpracy; obecnie ogranicza się ona do przekazywania dwa razy do roku karmy zebranej w ramach prezentu.
Tym razem, z okazji Świąt Wielkanocnych, ponownie zaproszono Kocią Mamę po zgromadzone dary.
Społeczność zawsze okazuje się hojna — przekazywana karma pochodzi z tej lepszej półki i jest dedykowana kotom w różnym wieku. Nie mam preferencji co do konkretnych marek, bo nigdy nie wiem, jaki smak akurat przypadnie kotom do gustu.
Przy okazji spontanicznych zbiórek zawsze podkreślam, żeby uczestnicy nie kierowali się przy zakupie opiniami znalezionymi na forach. Mimo całej mojej wyrozumiałości dla osób kreujących się na znawców i specjalistów w tematyce kociej, pragnę zaznaczyć, że pomiędzy teorią a rzeczywistością istnieje jeszcze jedno, niezwykle istotne pojęcie — praktyka.
Działamy w trudnej branży. Nie dość, że pomiędzy organizacjami panuje konkurencja i brakuje jedności oraz współpracy, to jeszcze wiele z nich sięga po hejt, by wywyższyć siebie, a pomniejszyć zasługi innych.
Poruszamy się bardzo ostrożnie w kociej przestrzeni. Realizujemy swoje zadania, nie ingerując w działania innych. Jeśli już komentujemy jakieś zjawisko, to tylko wtedy, gdy mamy odmienne zdanie lub uważamy, że w wyniku pochopnie podjętej decyzji doszło do naruszenia dobrostanu zwierzęcia.
Staram się jednak unikać otwartych interwencji — jeśli już zabieram głos, robię to anonimowo, opisując zdarzenie tak, by adresat z łatwością zrozumiał, że to do niego kierowane jest przesłanie.
Jeśli chodzi o karmę dla kotów i pomysł na tę jedyną, idealną dietę — niestety, nie istnieje żadne niepodważalne, sprawdzone rozwiązanie. Karmy bytowe, których wybór jest naprawdę szeroki — zarówno pod względem ceny, jak i składu — dobieramy, kierując się nie tylko wolą opiekuna, ale przede wszystkim reakcją kota: czy karmę akceptuje i dobrze przyswaja.
Wyjątek stanowią karmy weterynaryjne, ściśle przypisane do konkretnych schorzeń — tu nie ma miejsca na dowolność. Wszystkie pozostałe koty wybierają dietę według własnego uznania.
Na przykład Donat, białaczkowy rezydent w domu Danuty, nie znosi żadnych pasztetów. Tadeusz, mieszkający u Maryli, uwielbia wszelkie musy oraz karmy z dodatkiem warzyw — zielonego groszku, marchewki. Moja Zośka natomiast spożywa wyłącznie suchą karmę, i to najlepiej tę przeznaczoną dla kociąt.
Był też miot w Fundacji, który dostał biegunki po spożyciu super drogiej, mokrej karmy z najwyższej półki.
Dlatego zawsze, gdy ktoś pyta mnie, jaką karmę preferuję, odpowiadam niezmiennie: każdą!
Skupiając się na pomaganiu, nie ograniczam się wyłącznie do zaopatrywania domów tymczasowych. Otaczam opieką również stada, którymi opiekują się karmiciele związani z Kocią Mamą. Troszczą się oni o różne koty, najczęściej starsze, bo doskonale wiedzą, że gdy w ich otoczeniu pojawi się miot maluchów lub grupka rokujących młodzików, trafiają one natychmiast pod skrzydła Fundacji.
Ten Zajączek był wyjątkowo hojny. Nie podarował wyłącznie karmy — otrzymaliśmy również dary rzeczowe, które zasilą nasz Pchli Targ lub trafią do kocich przedszkoli.
Dziękujemy Szkole Podstawowej nr 120 w Łodzi za serce okazane naszym mruczącym podopiecznym.