Środek lata, pustoszeją półki, dostrzegam pierwsze jeszcze, delikatne oznaki pandemii. Brak zajęć edukacyjnych, marne kiermasze, na które rzadko ktoś zagląda. Domy tymczasowe nieustannie proszą o karmę. Wiadomo, maluchy ratowane przez mamki stają się samodzielne i rosną jak na drożdżach, pałaszując ogromne ilości jedzenia. Zdrowe, to mają apetyt! W sumie powinnam się cieszyć, epidemie i jakieś dramatyczne zarazy na szczęście omijają Kocią Mamę szerokim łukiem. Jak czas pokazuje, Tęczowych Mostów w zasadzie wcale już nie skrobię, odkąd zmieniły się opiekunki domów tymczasowych.
Chęci zawsze trzeba przełożyć na czyny, bo samym tylko gadaniem kota się nie uratuje. Pełna miska i czysta kuweta leżą w mojej gestii, natomiast nadzór i uważna obserwacja zachowania to obowiązki osoby, która na swoje barki przyjmuje odpowiedzialność za kocie istotki.
Ten rok jest dobry, spokojny ale nie monotonny. Kociaków mamy multum, jak to określamy „ po kokardy”, przeróżnych, kolorowych, ale wszystkie są łagodne i zdrowe.
Wolontariuszki z grupy autek z niepokojem śledzą w błyskawicznym tempie znikające zapasy. Cóż, nie tylko DT są na moim garnuszku, współpracujący karmiciele też wyciągają rękę po jedzenie. Osoby starsze, samotne, często opiekują się dość licznym stadem, a dzięki wsparciu Fundacji nie mają dylematu, czy zrealizować receptę czy zakupić kocią karmę.
Co nam przyniesie nadchodzący rok szkolny, nie mam pojęcia. Czy wrócimy do szkół z programem edukacyjnym, czy ruszą w mieście jakieś kiermasze na wolnym powietrzu? Szukam nowych form pomocowych, ale, prawdę mówiąc, żaden pomysł nie przychodzi mi do głowy.
Staram się, jak mogę, zapewnić normalną pracę, jednak czasem mam wrażenie, jakby wszystkie koty świata ustawiały się w kolejce do przyjęcia.
Na szczęście są Przyjaciele, którzy jakby czytają w moich myślach. Pewnego dnia usłyszałam pytanie: Pani Izo, jaką karmę kupić dla kociaków? Widzę, że macie tam niezłe kocie przedszkole, co rusz to nowe Ania prezentuje do adopcji, jak Wam się one nie mylą?
Mylą, mylą, też się lekko gubimy, szczególnie teraz, kiedy wybywamy na wakacje, dziewczyny często przekazują sobie kociaki i wtedy robi się mały bałagan.
Kasię poznałam podczas zabezpieczania kociaków na parkingu policyjnym kilka lat temu. Praca z Nią była przyjemnością, szybko, bez kolizji, zabezpieczony został rodzinny koci pakiet, maluszki poszły do adopcji, a mama stała się Jej domową kotką.
Przy okazji wyboru karmy nawiązała się dość długa rozmowa, podczas której skakałyśmy z tematu na temat, wiadomo, nie jesteśmy typową Fundacją, która się skupia wyłącznie na jednym celu.
Kiedy nadeszła przesyłka, byłam w lekkim szoku, bo takiej ilości karmy nie spodziewałam się dostać. Trzy pudła wypełnione po brzegi jedzeniem, dedykowanym typowo dla kocich dzieci.
Bardzo dziękuję!- napisałam momentalnie do Kasi.
Na zdrowie dla kotów!- przyleciała szybka odpowiedź.
Jestem wdzięczna, doceniam pomoc.
Ten zastrzyk bardzo mi w tej chwili ułatwi pracę, odsunie konieczność zakupu karmy, a tym samym zabezpieczy fundusze na jakieś nieprzewidziane, nagłe wypadki.