Pamiętam z jakim oburzeniem, obruszeniem, wręcz niesmakiem przyjęła moją decyzję o odstąpieniu od udziału w źle przygotowanym projekcie, poprzednia menadżerka centrum.
Okoliczności nie były dla fundacji sprzyjające, ponieważ pani ewidentnie przyjęła na swoje barki zbyt dużo obowiązków i skupiła się na tych projektach jej zdaniem bardziej prestiżowych, traktując nas po macoszemu. Kiermasz i nasz pobyt nie był w żaden sposób sygnalizowany czy nagłośniony, stoisko z gadżetami ustawiono w ciemnym kącie jakby za karę. Nie działo się totalnie nic, więc kiedy zdziwiona zachowaniem dla mnie nowym, skontaktowałam się z menadżerką, usłyszałam propozycję, by wolontariuszki biegały po markecie i jak żebraczki błagały o grosik do puszki.
W moim przypadku pomysł był z cyklu „kulą w płot!”. Ta fundacja nie jęczy, nie zmusza nikogo do pomagania ani nie ucieka się do żadnej, nawet pośredniej formy szantażu. Kiedy podejmujemy współpracę, oczekujemy od drugiej strony fachowości i rzetelności, tym bardziej gdy wydarzenie połączone jest z kocim kiermaszem i mini edukacją dedykowaną maluszkom.
Niechlujstwo zakończyło się radykalną decyzją, odwołałam kiermasz, oczywiście dobitnie informując panią o przyczynie decyzji. Pamiętam, moja menadżerka Iwonka była przerażona. Obawiała się konsekwencji i odstąpienia od kolejnych zaproszeń. Kompletnie niepotrzebnie, bowiem to nie z fundacji rezygnowała dyrekcja z przynoszącej szkodę nieudolnej menadżerki.
W przypadku działania w wolontariacie z pozycji szefowej zawsze muszę dbać o godne, przede wszystkim z należytym szacunkiem traktowanie moich podopiecznych. Nie może być przyzwolenia na takie sytuacje, kiedy nie docenia się ich zaangażowania, oni nie pobierają pensji, nie są na żadnym etacie, więc należy pamiętać, że kiedy inni siedzą w domu i łykają kolejne telenowele, oni oddają swój czas krzewiąc ideę bycia społecznikiem.
Prognozy i obawy Iwonki na szczęście się nie sprawdziły i w bardzo szybkim czasie, tuż po zmianie menadżerki, otrzymałyśmy ponownie zaproszenie. Tym razem było cudnie, fajne miejsce na kiermasz, kącik do prowadzenia edukacji, bardzo dobra komunikacja medialna i nagłośnienie imprezy miało oczywiście przełożenie na wizyty kociarzy na naszym stoisku, co bezpośrednio przełożyło się na zebrany budżet.
Fundacja jak zwykle spisała się na sześć z plusem. Ekipa obsługująca kiermasze doskonale zna swoje zadania i obowiązki, poza tym dziewczyny ostrzelane w mediach, potrafią bardzo elokwentnie udzielić wywiadu czy odpowiedzieć na pytania reporterów lub dziennikarzy.
Naszym atrybutem jest wiedza, ale i codzienna praca. Łatwo, z lekkością opowiada się o fundacyjnej rzeczywistości, bowiem nie ma sytuacji, że nagle trzeba jakieś bajki wymyślać. Zwyczajnie zdają relację o codziennych zadaniach przez co automatycznie informacje świadczą o skali i wachlarzu różnorodności pracy. Traktując poważnie każde wyjście fundacyjne w przestrzeń miasta, nie ma najmniejszej różnicy czy jest to integracyjny piknik, kiermasz czy zajęcia edukacyjne, zawsze staramy się być przygotowane perfekcyjnie, bo właśnie takie podejście do każdego działania przekłada się na opinię i buduje markę. Solidność i fachowość od zawsze były na pierwszym miejscu, tylko w taki sposób można zadbać o wiarygodność i uznanie.
Dziękujemy za wspólny projekt, jak zwykle zebrane wsparcie zasili magazyn, a zebrane pieniądze tradycyjnie uratują jakiemuś kotu zdrowie albo życie.