Będąc czytelną w świadomości społecznej miasta, prowadząc szalenie aktywnie prężnie działającą organizację na rozmaitych płaszczyznach, nie trzeba nawet specjalnie kłaść nacisk na promocję i reklamę firmy, bowiem samo się to dzieje automatycznie, jako wypadkowa naszej pracy. Ponieważ wszystkich zadziwia wachlarz przeróżnych podejmowanych projektów i powiem nieskromnie, każdy z reguły kończy się fajnym, pozytywnym wynikiem, wielu społeczników, jako inny, odmienny akcent zaprasza nas do udziału mając świadomość reaktywności, rozmachu, atrakcyjności.
Każdy, kto pierwszy raz ma z nami kontakt już po kilku minutach zaczyna mieć w głowie niewielki mętlik będący wypadkową przyswajanych wiadomości. Przyznam, iż mało który odbiorca przygotowany jest na ten ogrom informacji dotyczący naszej codziennej pracy. Kociary kojarzą się branżowo, ale my jak zwykle musimy iść krok dalej i być niezwykłe. Nie jest to teza wynikająca z pychy, z próżności czy rozbujałego ego. Tak się zwyczajnie u nas dzieje, że nie możemy i nawet nie umiemy skupić się na jednym zadaniu czy celu.
Kiedy zaczęłyśmy prowadzić projekty edukacyjnie, to nie dość, iż nie zatrzymałyśmy się na etapie zwykłych prelekcji tematycznych, to poszłyśmy za sprawą Ani krok dalej, przygotowując szalenie bogatą ofertę edukacyjną w postaci prezentacji multimedialnych, ale i malowanek, rebusów i zagadek. Aktywność, która miała być z pozoru typowa, jak zwykle tradycyjnie u nas otrzymała kompletnie inną oprawę.
Trudno innym mierzyć się z nami z jednej prostej przyczyny, my zwyczajnie karmimy się efektami swojej społecznej pracy, rezultaty sprawiają nam autentyczną, nie tylko radość z dobrze spełnionej misji, ale i przeogromną satysfakcję z uzyskiwanych wyników.
Zadania, cele, projekty, nowe pomysły i przestrzenie, w których podejmujemy wyzwania, sprawiają, iż praca jest nieustannie ciekawa, zachęca do rozwoju i sięgania po dotąd nieznane nam aktywności, co rozwija i szalenie unowocześnia, a jednocześnie buduje ciekawy inspirujący do szkolenia się wolontariat.
O różnorodności form, o prozaicznej pracy u podstaw jakim jest kastracja i adopcja, ale też o zasięgu i autentycznej mocy sprawczej Kociej Mamy, miałam przyjemność opowiadać podczas dwóch prelekcji jak i na ostatnim podsumowującym spotkaniu.
Dla mnie to nowe, stymulujące doświadczenie, z którego i dla siebie pobrałam nauki, i wyciągnęłam bardzo fajne wnioski. Otóż nie raz już mówiłam, że za kondycję całej organizacji odpowiedzialne są pracujące wraz ze mną osoby, one tak naprawdę są najważniejszym czynnikiem sprawczym odpowiedzialnym za całokształt, ale i moc oraz skuteczność interwencyjną.
Każdego dnia dziękuję za możliwość współpracy z osobami, którym się chce działać, mają otwarte na nowinki głowy, nie są zgorzkniałe ani tym bardziej roszczeniowo zmanierowane. Są aktywne, same poszukują nowych dróg rozwoju i nie chowają się w skostniałej, biernej skorupie. To ostatnie spotkanie mnie szczególnie dodało dobrych emocji, kiedy mogłam osobiście odczuć jak wielka granica dzieli Kocią Mamę od innych organizacji i jaki na loterii wygrałam los mając możliwość realizować pasje i marzenia przy wsparciu i pomocy takiej fajnej, nietuzinkowej grupy.