Nie mam pojęcia jak się to dzieje, że co roku powtarza się ten sam schemat, a mianowicie kwestia dotyczy pomocy przy adopcji kociąt. To, że fundacja nie rejestruje w tym temacie żadnych, nawet okolicznościowych problemów, to kwestia ogólnie znana, wynikająca z przemyślanej polityki, jednak kłopoty dostarczają mi jak zwykle tradycyjnie niestety opiekunowie sprawujący pieczę nad kotami środowiskowymi. Każdej wiosny systematycznie powtarza się ta sama przykra sytuacja, a dotyczy zbyt późno zgłaszanych kociąt. Doceniając dobre serce, troskę o zapewnienie stałej opieki dla osesków powitych przez dzikie kotki, przypominam niezłomnie, że do fundacji kierujemy swoje prośby o wpisanie na listę oczekujących natychmiast po ich urodzeniu. To, że życia nie da się zaplanować, przewidzieć, napisać według sobie dogodnego scenariusza, wiemy wszyscy. Jednak można mieć bardzo duży wpływ na pozytywny bieg wydarzeń modelując okolicznościami tak, by efekt miał szanse być dla nas pozytywnym. To, że kotka powije w miocie nawet osiem kociąt nie oznacza, że wszystkie uda się jej wychować. Nie możemy rozciągnąć parasola ochronnego nad każdym stadkiem eliminując wszystkie smutne sytuacje, jednak są wypracowane reguły i jeśli się je spełni, adopcje przeprowadzane są płynnie, a finalnie wszyscy zaangażowani w akcję są szczęśliwi.
Procedura taka sama obowiązuje wszystkich i nie jest to istotne, czy maluchy zgłaszane są z Łodzi czy okolicy. Nie będę oceniać umiejętności adopcyjnych innych organizacji, mam swoje podwórko i generalnie na porządku na nim się skupiam.
Obowiązuje zawsze kolejność zgłoszenia. Ta czynność jest dla mnie najważniejsza, bowiem z chwilą kontaktu z opiekunem, miot automatycznie wpisany zostaje do mojego notesu z datą urodzenia. Kiedy maluchy kończą siódmy tydzień przekazywane są do fundacji i wtedy rozpoczyna się już właściwy proces adopcyjny, czyli odrobaczenie, sprawdzenie obecności pasożytów przede wszystkim w kale, jeśli są w określonym wieku zostają zaszczepione. To czy opiekun przekazując kociaki wesprze fundację zależy od jego możliwości i zasobności portfela. Można zaopatrzyć kociaki w żywieniową wyprawkę, opłacić pierwszą wizytę lub przekazać datek na konto. Formę może każdy wybrać sam. Szczególnie zawsze liczę na pomoc tych, którym fundacja pomaga kompleksowo nie tylko ograniczając się do małych, a także zabezpiecza ich matkę. Często bywa, że udzielamy pomocy opiekunom, którzy pod nosem mają lokalną organizację prężnie działającą, aczkolwiek tylko w internecie.
W czasie, kiedy jest aktywny program dedykowany kotom środowiskowym refundowany z puli urzędu miasta, każdy dosłownie mający kontakt z kliniką biorącą w nim udział, może wszystkie podstawowe informacje o pomocy adopcyjnej uzyskać u źródła. Lekarze pomogą w uzyskaniu kontaktu do wolontariuszy pełniących dyżury z ramienia fundacji i krok po kroku poprowadzą skutecznie do celu, który przecież jest dla nas wszystkich naczelnym. Walka z bezdomnością to nie tylko świadoma kastracja, to równolegle praca z maluchami, by przygotować je w dobrym standardzie do adopcji.
Nie jestem na tyle dyspozycyjna lokalowo, by przyjąć natychmiast wszystkie zgłoszone koty, dlatego zawsze podczas rozmowy staram się zasugerować rozwiązanie optymalnie satysfakcjonujące wszystkich. Presja w stylu: „bo kociaki proszę pani mają już dziewięć tygodni, a w pobliżu buszuje lis”, w moim przypadku nie przełoży się na błyskawiczną decyzję na przyjęcie z kliku dość istotnych powodów. Kliniki współpracujące mają określone warunki do opieki nad fundacyjnymi maluszkami i musimy mieć świadomość, że pracują z Kocią Mamą także w trybie wolontariatu, ale są to placówki prywatne, więc automatycznie komercyjne. Żeby nam pomagać, muszą mieć swoich klientów, takie są niezmienne reguły rynkowe, żaden biznes nie utrzyma się nie przynosząc zysków. Każdy samodzielny podatnik doskonale zna zasady rynkowe. Domy tymczasowe także pracują według starannie przestrzeganej taktyki: nie mieszamy miotów, nowe wprowadzamy po przewietrzeniu domu. Dzięki tak prowadzonej polityce od 14 lat nie było na pokładzie fundacji żadnej śmiertelnej epidemii. Pilnuję skrupulatnie szczególnie „czystości” tych domów od wszelkich wirusów i bakterii. Miesiące letnie zawsze są najtrudniejsze. Z powodu wyjazdu odkładane są decyzje adopcyjne, ruch jest spowolniony. Eliminując bezsensowne oczekiwanie na przyjęcie do okna życia, często zachęcam do przygotowania samodzielnie postów adopcyjnych, co pozwoli nam zaprezentować kocięta w rubryce „Koty spoza”
Jest to forma, z której często korzystają opiekunowie, tak samo sprawcza i skuteczna, ponieważ kocięta poniekąd wskazane są przez fundację. Każdy etap adopcyjny, czyli przygotowanie weterynaryjne miotu czy też weryfikacja potencjalnych chętnych, jeśli opiekun zgłasza gotowość wydawania kociąt ze swojego domu, jest skrupulatnie monitorowany przez osobę z fundacji. Zdarzają się tacy opiekunowie i jestem im z całego serca wdzięczna, że chociaż okazjonalnie poprzez bycie domem tymczasowym, w ten sposób także wspierają Kocią Mamę. Nie dość, że mają szansę na poznanie trudu pełnienia roli opiekuna, to automatycznie nabywają wiedzę, która zaprocentuje w przyszłości. Prawidłowa adopcja to nie jest jakaś przypadkowa sprawa, to zbiór zasad, które pilnie wypełnione zawsze kończą się sukcesem.
Dlatego warto korzystać z naszego doświadczenia, a nie tracić czas na budowanie własnych, niekoniecznie korzystnych dla kotów teorii.
Przy tej okazji wspomnę o jeszcze jednym aspekcie modelującym komunikację w temacie adopcji. Kochani ani nie mamy czasu, ani możliwości by przerabiać podsyłane nam na poczty posty. Fundacja pracuje od ponad 15 lat i bacznie przestrzega publikowanych pod swoim szyldem treści, dotyczy to także ich formy. Proszę przestrzegać przyjętych przez nas reguł oraz wszelkie wiadomości dotyczące szukania domu dla kota czy informacje o zaginięciu kierować na adres: kociamama.adopcje@gmail.com
Reasumując, wiedza, doświadczenie i odpowiednie narzędzia umożliwiają konstruktywną współpracę zainteresowanych i skupionych na pozytywnych działaniach zmierzających do poprawy losu kotów. Fundacja zawsze stara się inicjować aktywność, łącząc elementy edukacyjne z opieką weterynaryjną.