To była szybka akcja, na skróty, wróciła echem do mnie aktywność sprzed lat. Jakoś pod koniec dnia, kiedy, jak zwykle, tradycyjnie biegałam po obejściu wydając wyprawki dla kotów i wolontariuszy, odbierając sprzęt i prowadząc jednocześnie rozmowy interwencyjne, długo ktoś dobijał się do ucha, jakby miał najważniejszą sprawę na świecie. I w sumie miał, bowiem u siebie na budowie znalazł kociątko kompletnie ślepe, niesamodzielne, które ewidentnie porzuciła kocia matka.
Dodatkowo oczy miało tak zalepione ropą, że kompletnie nie widziało na oczy.
– Telefon do Pani mam od Babci – tu padło owszem i znane mi nazwisko oraz lokalizacja miejsca, gdzie kiedyś przed laty pomagałam odłowić koty, wtedy jeszcze miałam czas na takie atrakcje.
– Znalazłem kotka i nie mam pojęcia co mam z nim zrobić…
Patrzę na zegarek, 19:30 zaraz zamykają współpracujące z Fundacją lecznice.
– Wcześniej nie mógł pan dzwonić – rzucam ze złością. Anna już dawno wyszła z Filemona, a Amicus zapakowany po brzegi, w końcu jest wysyp…
– Myślałem, że kotka wróci po niego….
Jak zwykle w takich sytuacjach szybko analizuję zasłyszane fakty.
– Proszę zrobić zdjęcie i mi przysłać, natychmiast!
Szybko żegnam fundacyjnych kurierów i drętwieję kiedy oglądam sms.
– Proszę do mnie podjechać po mleko i mokrą karmę dla niesamodzielnych. Dzwonię do lecznicy, to jedyna teraz pracująca jeszcze, nie ma co czekać do rana, kociak musi natychmiast dostać pomoc zanim straci oczy.
Podjechał za moment, w sumie nie miał daleko. Popatrzyłam na kocię, dziewczynka, na oko 2 tygodnie. Podałam adres, poprosiłam by poszukał reszty i podjechał po klatkę łapkę, w toku jest akcja bezpłatnej. Mała wpadła w ramiona mamki Katarzyny, to Vetmedowa specjalistka od takich osesków. Wymyta, nakarmiona, spała pod czujnym okiem ekipy kliniki. Czekamy na konsultację okulistyczną, ponieważ koniecznie trzeba wdrożyć leczenie.
Cieszę się, że mężczyzna tak się świadomie zachował, w końcu pochodzi z rodziny o dobrych kocich tradycjach. Dam mu kilka dni na oswojenie z sytuacją i jak nie złoży meldunku jak się rozwija mrucząca sytuacja na jego podwórku, zwyczajnie przejdę się niby przypadkiem na spacer, w końcu to moje rewiry i daleko nie mam, by się przywitać i pogrozić palcem za niedotrzymanie obietnicy.
Ta interwencja to jedna z wielu ratujących w tym czasie urodzone już kociaki nadal jest przykładem, że mimo wieloletniej akcji i pracy organizacji nad ograniczeniem populacji środowiskowych, chore matki rodzą chore dzieci, którym trzeba pomóc.
O co proszę tym razem? O pomoc w zakupie mleka dla kociąt i mokrej specjalistycznej karmy. Niestety efektem pandemii są horrendalne podwyżki cen tych produktów i co jest skutkiem ubocznym, a dla mnie szalenie kłopotliwym mniejsza ich dostępność, ponieważ cena ma wpływ na wytwarzane ilości.