Utarło się już, że po każdym spotkaniu edukacyjnym piszę mały reportaż. Tym razem jednak mam kłopot, bo od godziny szukam motywu, od którego powinnam zacząć. Takiej nitki, która pozwoli mi snuć refleksję. Pech, bo tym razem opuściła mnie wena. Tłukę w klawisze, czytam, kasuję i zaczynam od nowa. Nic się nie klei, bo faktycznie nie mam żadnego pomysłu. Cóż mam napisać, by się nie powtarzać, by nie padły banalne słowa? Gościłyśmy po raz trzeci w szkole w Zgierzu i znowu było idealnie. Ile razy mam wychwalać Karolinę i Joannę za rewelacyjną organizację przebiegu wykładów?
Wszystko zaplanowały perfekcyjnie, plan dopięty był w najdrobniejszych szczegółach do tego stopnia, że ja, zawsze grająca pierwsze skrzypce, rządząca, czułam się jak świetnie zaopiekowane, nieporadne maleństwo! Byłam w szoku, bo ledwie przestąpiłyśmy próg szkoły, już nas przejęły panie woźne i nasze osobiste tego dnia przyboczne, oddelegowane z klas szóstych, znane nam z poprzedniego pobytu. Dziewczynki pilnowały, byśmy w labiryncie korytarzy nie pomerdały drogi do biblioteki, gdzie czekała na nas Karola. Z rozpiską w ręku, dyrygowała edukacyjnym ruchem. „Kocia Mama idzie na wykład do młodzieży starszej, Ela bierze tą z piątej. Będę do was zaglądać z aparatem!”- rzuciła za nami Karolina. Fotografia, oprócz kotów i książek, to jeszcze jedna jej pasja.
Każda wizyta w szkole ma jeden najważniejszy plus: mam świetnie przygotowaną fotorelację.
Zdjęcia zawsze sprawiają kłopot. Kiedy brakuje Bożeny, zastępuje ją Gosia, ale gdy dzieciaki chcą mieć pomalowane buzie w koty, mamy dość poważny problem.
Edukowanie równoległe w połączonych klasach ma jedną istotną zaletę, a mianowicie skraca czas pracy mruczących edukatorów.
Każde wyjście kota z domu jest dla niego stresem. Mamy świadomość, że zwierzęta podnoszą atrakcyjność wykładów. Jednak nawet mimo obecności opiekunów, koty czasem się buntują i odmawiają wyjścia z bezpiecznych kontenerów. Iwan ma szczególnie trudno, ponieważ nie jest typowym, klasycznym dachowcem, a kotem niepospolitej urody i mądrości.
Trudność polega na tym, że edukują ciągle te same, dostępne w godzinach porannych koty, bo przecież szkoły podstawowe nie pracują w trybie wieczornym. W spotkaniu może uczestniczyć kot przewidywalny, czyli taki, który jasno sygnalizuje swoje reakcje. Nie odważę się do dzieci zabrać mojej złośliwej Zosi czy kapryśnego Leona, który panikuje momentalnie, gdy znikam mu z oczu. Nigdy nie zapomnę, jak zaatakował Majkę, kiedy byłam z wykładem w Łódzkim Towarzystwie Alzheimerowskim. Zdarzyło się to, choć bywał w tej placówce już nie raz. Znał pokój, w którym zawsze odbywają się spotkania, nie zmieniła się atmosfera ani podopieczni. Na moment wyszłam do toalety umyć ręce, a on momentalnie stracił poczucie bezpieczeństwa. Koty są specyficzne, nieprzewidywalne, dlatego od lat tłumaczę, że mimo miłego futerka i niewinnego wyglądu, bywają szalenie niebezpieczne i zalecam wobec nich dystans i ostrożność. Są szybkie, zwinne, mają ostre pazury i zęby. To waleczne drapieżniki, mimo, że pakują się na kolana, cudnie mrucząc. To one wybierają sobie przyjaciela, osobę, którą darzą bezgranicznym zaufaniem. Leon mieszka ze mną 10 lat, a mimo to moja rodzina ma wobec niego ogromny respekt. Maciej z przerażeniem się przygląda, jak pochylam się i całuję tego olbrzyma w ucho. Ale ja wiem, że nie zrobi mi krzywdy.
Z powyższych przyczyn, Iwan skazany jest na pracę dwa razy w tygodniu.
Doceniam starania Katarzyny, zmierzające do odbudowania edukacji, ponieważ dzięki temu mamy kilka realnych korzyści. Organizowane są świetne zbiórki karmy, czego przykładem jest szkoła w Zgierzu, z której to wracamy zapakowane po brzegi, promujemy adopcję, zachęcamy do wolontariatu. Są i niewymierne korzyści, czyli to, co zostaje w głowach i sercach tych, dla których prowadzimy wykłady.
Wiem, że po udanym zapoznaniu, będzie czas na kolejne spotkania. Z radością i wielką ochotą będziemy wracać w te gościnne progi. Naturalnie zawiązała się nic sympatii, my jesteśmy zauroczone społecznością, a oni pod wrażeniem naszej pracy.