Rozpoczął się rok szkolny, a wraz z nim wznowiono projekty edukacyjne. Organizacje dzielą się generalnie na dwie grupy, te które aktywnie prowadzą spotkania i takie, które w placówkach pojawiają się okazjonalnie. Od pewnego czasu temat edukacji inspirował firmę MPO, a to z uwagi na rodzaje odpadów, które odbierają z publicznych oraz prywatnych segregatorów. Pamiętamy wiosenną kampanię prowadzoną z Kocią Mamą, której bohaterami były dwa ocalone z kontenera kociaki. Oprócz firmy, zajmującej się kwestią oczyszczania miasta, temat od kilku lat podejmują również służby mundurowe. Jest to pozytywne zjawisko, które ma za zadanie zmianę pokutującego w społeczeństwie wizerunku, będącego wynikiem starego ustroju.
Zwierzęta, szczególnie psy, odgrywają niebagatelną rolę, towarzysząc ratownikom w podejmowanych akcjach. Psy pracują, bo nie jest to żaden element rozrywki czy zabawy, wraz z ratownikami GOPR-u, strażakami, pogranicznikami, czy pracownikami służby więziennej. Wyszkolone, wytrenowane, są niezastąpionymi czworonożnymi profesjonalistami. Ich rola jest bezcenna, szczególnie w walce z przemytnikami, ponieważ są nieprzekupne. Forma edukacji, realizowana przez edukatorów, jest różna, w zależności od aktywności, jaką prowadzą w pracy lub organizacji. Oczywistym jest, że służby więzienne nie będą opowiadały dzieciom czy młodzieży o roli psów w walce z przestępczością czy utrzymaniem porządku i bezpieczeństwa w ośrodku, w którym skazany przebywa, czy w placówce wychowawczej dla młodzieży, której ograniczono swobodę za karalne wybryki lub działanie. Z powodzeniem na wykłady uczęszczają szczególnie psy, które szkolone są do misji specjalnych czyli ratownicy oraz przewodnicy.
W przypadku kotów kwestia udziału w wykładach jest bardziej skomplikowana. Psy są posłuszne, a udział w szkoleniu jeszcze bardziej przygotowuje je do ekstremalnych okoliczności, koty natomiast na niespodziewane sytuacje reagują lękiem, paniką, strachem. Futrzaki mieszkające ze mną, zawsze pełniły rolę partnera podczas zajęć z dziećmi, młodzieżą lub dorosłymi, ale kwalifikacja była zawsze niezwykle przemyślana. Decyzję, który kot może być wyprowadzony z bezpiecznej domowej przestrzeni, podejmowałam mając na uwadze nie wzbudzenie w społeczności, do której się udajemy sensacji, litości czy współczucia, najważniejszy zawsze był komfort psychiczny zwierzaka. W Kociej Mamie wolontariuszki mieszkają z przeróżnymi kotami, większość z nich z uwagi na stan zdrowia rekrutuje się z działu „trudne adopcje”. Idąc na wykład, patrzę na swoją gromadkę, a jest ich osiem, i podejmuję decyzję, który tym razem pełnić będzie misję. Z automatu dyskwalifikuję lękowe oraz seniorów – geriatryków. Żadna z tych istot nie może być narażona na hałas, który towarzyszy wizytom, szczególnie w grupach przedszkolnych. Należy zauważyć, że nie sposób utrzymać wśród dzieciaczków ciszy czy porządku, a sprawcami zamieszania oczywiście są koty. Dzieci zawsze reagują spontanicznie na pojawienie się zwierzątka, jest to odruch bezwarunkowy, a w przypadku, kiedy wizytę składają rasowe koty, poruszenie jest dosłownie w całej placówce. My wówczas pełnimy rolę ochraniarza, czyli apelujemy o ciszę, spokojnie przemieszczanie, reagujemy na piski, okrzyki spontanicznej radości czy nadmierne głaskanie.
Emocje, entuzjazm, radość szalona, wywołują chęć dotknięcia zwierzęcia. Prosimy, przy okazji ucząc poprawnej komunikacji, żeby do mruczka zbliżać się tak, by nas widział. Koty reagują błyskawicznie na każdy bodziec, kiedy są zaskoczone, mogą zaatakować nawet te łagodne. Są to odruchy bezwarunkowe.
O ile na edukację jeździły z nami kalekie czy ułomne koty, o tyle nigdy ich niepełnosprawność nie łączyła się z bezbronnością. Niewidomy na jedno oczko Amorek czy kulawy Pituś swobodnie reagowały na zachowanie dzieci, bo je widziały! Nie wyobrażam sobie zabrać na spotkanie edukacyjne kompletnie niewidomego kota. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie, żeby zafundować zwierzęciu, które nam ufa, taką diaboliczną, pozbawioną wyobraźni i rozumu rozrywkę. Koty ślepe świetnie odnajdują się w swojej domowej przestrzeni, ale gehenną moralną i emocjonalną dla nich jest trauma, zafundowana poprzez nadanie im roli tymczasowego edukatora. Koty w nowym środowisku, narażone na nieznane dźwięki i zapachy, trzęsą się ze strachu. Nie wiem, co trzeba mieć w głowie i sercu, żeby wpaść na taki pomysł i jeszcze wprowadzić go w życie. Ślepiec kroczy po omacku i każdy krok jest szalonym stresem, chyba, że ma psa przewodnika albo białą laskę. Człowiek traci wzrok przeważnie w wyniku choroby lub wypadku, ale ma koło siebie rodzinę, znajomych, serdecznych przyjaciół, którzy pomagają mu z godnością znieść zmianę jakości życia. Ma do dyspozycji poradnie psychologiczne, grupy wsparcia, nawet prywatnych terapeutów. A kto kotu wytłumaczy, że ma przyjąć rolę, do której pod żadnym pozorem nie powinien zostać wybrany? Brak wyobraźni czy wyraz kompletnego zaniku współczucia dla żywej, mającej uczucia istoty.
Nie mam pojęcia z jakiego powodu osoby niby kochające koty podejmują tak dziwaczne decyzje. Jak można narazić swoje ukochane, aczkolwiek kalekie, kocię na takie przykre doświadczenie i okoliczności, które nie powinny mieć miejsca. Nasuwa się pytanie, jaki był motyw przewodni decyzji o adopcji właśnie takiej istoty?
Fundacja Kocia Mama edukuje od ponad 17 lat. Wychowujemy dzieci, rozwijamy młodzież, prowadzimy projekty z dorosłymi, burząc archaizmy i łamiąc przesądy. We wszystkich tych zadaniach nieocenioną, wręcz niezastąpioną rolę odgrywają koty, jednak ani razu nie zafundowałam im niespodzianek, które zaburzały ich prawo do godnego życia.
To, co się dookoła mnie dzieje, sprawia, że zaczynam wątpić w zdrowy rozsądek i poczucie przyzwoitości, jednocześnie w kompetencję i fachową wiedzę ludzi, którzy powinni promować prawidłowe relacje ze zwierzętami.