Sytuacja absurdalna, znając moje i Emilki potrzeby estetyczne, wręcz nie mająca prawa się wydarzyć, a jednak życie po raz kolejny zaskakuje nas totalnie i to w obszarze, do którego obie przykładamy niezwykłą wagę. Oprawa graficzna od zawsze była naszym oczkiem w głowie, Emilka z uporem pilnowała, by zachowana była jedność stylu, czyli konwencja graficzna w stylu typowym dla Kociej Mamy – czytelne krótkie hasała na plakatach, nieprzegadana kolorystycznie grafika i wyraźne przesłanie tematyczne.
Pakujemy logo gdzie możemy, Iza pilnuje by nie było ono dziwnie przetwarzane, czyli każda z nas zarządzających Fundacją dba nie tylko o prawidłowe jej działanie, ale także troszczy się o wizerunek internetowy.
Oznakowane mamy klatki kennelowe, kontenery, koszyki nawet kuwety, czyli cały sprzęt, który wypożyczamy. Z racji, że obie ja i Emilka od lat działamy biznesowo w branży reklamowej, aktywność graficzna sprawia nam ogromną radość. Generalnie nasz duet działa według sprawdzonego schematu: ja piszę kilka słów-haseł, a Emilka do nich dorabia plakat!
Maryla mieszkająca nieopodal jednej z naszych fajnych klinik, czyli Amicusa z entuzjazmem meldowała: “Szefowa jak oni fantastycznie nam koty wydają, sami cudowni ludzie się zgłaszają!”. Klatka stoi w oknie życie, jest kartka nad nią: “Koty do adopcji z Fundacji Kocia Mama”. Byłam przeszczęśliwa, dopóki nie zawitałam w lecznicy i zobaczyłam jak to w realu wygląda! Fakt, klatka czyściutka, kociaki wypieszczone, ale nad nimi wisiała kartka jakby kot pazurem skrobał! Oniemiałam!
I już mi się załączyło! “Emilka, masz zadanie, poproszę o porządne plakaty adopcyjne do Filemona i Amicusa!”.
To taka Fundacja, perfekcja i porządek w każdym kątku. Cieszę się, że przy okazji i po drodze odwiedziłam te dwie tak nas wspierające przychodnie.