Ta sytuacja niestety miała miejsce. Nie umiem nad nią przejść do porządku dziennego, nie wiem w jakich kategoriach szufladkować, ale nie mam teraz zamiaru nabrać wody w usta uważając, że nic się nie stało. Praca społeczna wiąże się, nie tylko z opieką nad kotami, prowadzeniem interwencji, szkoleniem nowych wolontariuszy, to pozyskiwanie funduszy na właściwe funkcjonowanie Fundacji, ale także dbanie o dobre imię, markę i prestiż.
Wiarygodność jest gwarancją dla sponsorów i darczyńców. Sponsorem Kociej Mamy jest każda osoba, która w jakiś sposób dokłada cegiełkę do naszej wspólnej pracy. I tak „pomagaczem” jest każdy wolontariusz, każda osoba przekazująca fanty na Pchli Targ, każdy, kto oddaje rzeczy niepotrzebne po swoim pupilu czy też przedmioty zbędne w domu. Wszyscy mają świadomość naszej zaradności, gospodarności, kreatywności. Łączymy siły by móc swobodnie działać, ale też widzimy kłopoty i potrzeby innych.
Ideą Pchlego Targu jest generalnie sprzedawanie, ale i też dobra zabawa. Ogłaszamy konkursy na śmieszne komentarze jakiegoś zdjęcia, dobrze się przy tym wszyscy bawią, a atmosfera jest bardziej przyjazna i koleżeńska. Wszyscy, my prowadzące ten bazarek i kupujący wiemy w jakim spotykamy się celu. Przyznaję, dobre pomysły akceptuję i wdrażam do pracy bez względu na to kto jest ich autorem. Pewnego razu wspierające mnie wówczas wolontariuszki w pracy bazarkowej wpadły na pomysł by zapraszać do wystawiania osoby spoza Fundacji, miało to wpłynąć na ilość kupujących, dziewczyny sądziły, że tym sposobem rozwiną grupę. Pomysł był dobry, ale tylko w połowie. Faktem jest, że pomogłyśmy zebrać pieniądze na leczenie konika, chorego kota, zakupu karmy dla psiaków, ale niestety wspierającymi byli wyłącznie nasi sympatycy, nowe osoby jakoś nie dołączyły.
Pchli Targ rośnie i się rozwija w wyniku reklamy na fanpejdżu i ciekawej, różnorodnej ofercie. Zapraszanie osób z zewnątrz spodobało mi się, fajnie jest pomagać innym, ale niestety to ja sobie dołożyłam tym samym obowiązków. O ile fanty wystarczyło tylko zatwierdzić i pilnować, by treść była zgodna z regulaminem, to tworzenie końcowego albumu należało do moich już obowiązków.
Nigdy nie wiem na kogo trafię, z jaką mi przyjdzie pracować osobą, ale staram się dokładnie i jasno nakreślić pracę, by uniknąć nieporozumień i kłopotów.
Poznałam nową osobę, zbierała pieniądze na opłacenie faktury za leczenie. Nie była anonimowa, rekomendowana przez zaufaną wolontariuszkę. Wszystko szło bezkolizyjnie. Pojawiły się nowe posty, myśmy je promowały, sympatycy kupowali.
Z troski o kieszeń moich pomagających z Łodzi poprosiłam o przysłanie wspólnej paczki, żeby generalnie zmniejszyć koszty związane z wysyłką.
Paczka doszła, ale fanty były cudnie zakapowane, niezwykle szczelnie, tylko brakło na nich opisu. Byłam załamana, nie dość, że doszło mi wydawanie, to każdy pieczołowicie zapakowany przedmiot musiałam rozbebeszyć by zobaczyć komu mam przekazać. Kiedy zwróciłam uwagę, że nawet dziecko pisząc list do Świętego Mikołaja dodaje adres, pani w odwecie usunęła album zawierający informację o tym kto, za ile jaki przedmiot zakupił!
Takie za pomoc otrzymałam podziękowanie!
Do jednego kłopotu dołączył kolejny, teraz jeszcze musiałam dociekać komu jaki fant przekazać. Kompletnie nie rozumiem zachowania, zamiast mi pomóc, jeszcze dołożyła pracy.
Nie mogłam zawieść kupujących, nie po to licytowali by pokazać im figę z makiem, by ich zlekceważyć, bo kobieta ma problem z przyjmowaniem krytyki.
Nie piszę tych słów by kogoś szkalować czy piętnować, ale by uświadomić na jakie sytuacje jestem narażona przy okazji pracy na bazarku.
Tylko z boku wszystko wydaje się łatwe i proste. Kiedy poznaje się kulisy i szczegóły wtedy wzrasta wiedza jak trudno jest utrzymać nerwy na wodzy, zachować spokój i rozwiązywać problemy związane z działaniami towarzyszącymi.
Bardzo odpowiedzialne traktujemy aktywność na Pchlim Targu, doskonale rozumiemy jego rolę, szczególnie w obecnej rzeczywistości, kiedy kiermasze miejskie z uwagi na obawę przez wirusem nie przynoszą dochodów takich jak w latach poprzednich. Ludzie faktycznie wolą dokonywać zakupów z pozycji domu, bo tylko w ten sposób ryzyko zarażenia znacznie się zmniejsza.
Jeden incydent nie wpłynie na zmianę idei pomagania osobom zewnętrznym. Jeśli tylko poznamy osobę, którą należy wesprzeć zrobimy to bez wahania, tylko mocniej podkreślę konieczność przestrzegania bazarkowych reguł i przestrzegania regulaminu dotyczącego aukcji specjalnych.