Zaczęło się niepozornie, od informacji, że zbierać będzie dla Kociej Mamy karmę firma Dell.
– Potrzebne są materiały reklamowe – usłyszałam któregoś dnia od Iwony.
– Podjadą czy mam kogoś wysłać? – zapytałam, by nie opóźniać rozpoczęcia akcji.
– Sami zrobią, potrzebują tylko naszą zgodę na korzystanie z loga.
Przekierowałam na Emilkę, która lekko szokowana dopytywała: „Kto za tym stoi? To fajna akcja!”
Odpowiedziałam, że Iwona, nowa dziewczyna od pozyskiwania wsparcia, która jest niezwykle skuteczna.
Jakiś czas później dostałam kolejną wiadomość:
– Melduję, ze Dell zakończył zbiórkę.
– Świetnie, podjadą czy mam kogoś wysłać?
– Podjadą.
– Zatem proszę im podać do mnie telefon, tak będzie prościej.
Telefon odezwał się dość szybko:
– Witam, ja w sprawie przekazania karmy – bez zbędnych formalności, krótko, rzeczowo, na temat.
– Czy klamoty na kiermasz mam naszykować?
Lekkie zdziwienie, moment zastanowienia i pytanie:
– A co to konkretnie jest?
– Super oferta rękodzielniczek związanych z Kocią Mamą skierowana do wszystkich, którzy mają kota na punkcie kota, czyli krótko mówiąc każda rzecz czy przedmiot ozdobiony jest elementem kojarzącym się bezpośrednio z kotem bądź nim samym.
– Fajny pomysł, podoba mi się, zatem proszę naszykować te jak to pani mówi „kocie klamoty”.
Klamoty naszykowałam, zrobiłam specyfikację.
Delegacja przyjechała dwuosobowa Marcin i Agnieszka. Przemili oboje. Przywieźli od razu zebrane dary zabierając przy okazji pudło rzeczy rozmaitych. Miny mieli takie odrobinę średnie. — – Nigdy nie było u nas takiej akcji, nie wiemy z jak zareagują pracownicy…
– Spróbować zawsze można – dodałam otuchy – Jak się nie odważmy, to się nie dowiemy.
Żegnaliśmy się już serdecznie jak dobrzy znajomi.
Po kilku dniach Marcin zadzwonił:
– Pani Izo, rewelacja! Kiermasz cieszył się super powodzeniem! Kociarze byli w siódmym niebie, kocie koszulki szły jak ciepłe bułeczki! – gdzieś przepadł oficjalny i służbowy ton
– Wiem, wiem, Magda ma świetne grafiki, to utalentowana dziewczyna, cieszę się, że wszystko się piękne powiodło!
– Podjedziemy jakoś z koleżanką.
– Dobrze, ale proszę mi dać czas na przygotowanie oficjalnego podziękowania.
– To na spokojnie, zapraszamy na kawę, musi panią poznać naszą szefową, koniecznie!
Wiedziałam co miał na myśli.
W Dellu czekała mnie jeszcze jedna niespodzianka. Oprócz niezwykle miłej, komunikatywnej i chętnej do dalszej współpracy szefowej, poznałam prawdziwą sprawczynię całej akcji czyli Dorotkę, bratanicę Iwonki.
To ona rekomendowała Kocią Mamę, argumentując, że to właśnie tej organizacji przyda się pomoc zwierzolubów z Della.