Propozycje miały różne formy. Jedni pisali grzecznie sygnalizując, że strona jest przestarzała, mało czytelna i nie spełnia wymaganych obecnie standardów. Inni pomijając wszelkie konwenanse donosili, że wstyd, by taka firma miała tak archaiczne narzędzie pracy i natychmiast powinnam skorzystać z ich usług i zlecić wykonanie nowego projektu.
Doprowadzały mnie te maile do złości. Dziwiłam się jak można posądzać osobę, która zbudowała rewelacyjnie działającą organizację o naiwność i brak świadomości odnośnie konieczności modernizacji.
Wiedziałam doskonale o nieuniknionym zadaniu. Jednak Fundacja działa na rzecz ochrony kotów, a ja znając przybliżone koszty, odsuwałam ten wydatek na plan dalszy. I tak minęło sporo czasu, aż pewnego dnia Magda obwieściła radosną nowinę:
– Jakie są koszty? – od razu przeszłam do najważniejszej dla mnie kwestii.
– W ramach wolontariatu. Jest pod wrażeniem naszych dokonań. Zwyczajnie chce nam pomóc.
Dziewczyny dostały zielone światło, a ja wyruszyłam po leki.
Wydarzenia kolejnych dni zaburzyły moją typową aktywność.
Chora krtań uniemożliwiała wszelkie rozmowy. Słynę z udanych pomysłów, więc założyłam grupę roboczą, w skład której weszli informatycy działający dla Kociej Mamy, graficzki, fotografowie i dziewczyny klepiące reportaże na stronkę. Zaczęła się intensywna praca. Konsultowałyśmy pomysły, wybierałyśmy zdjęcia, zakładki.
Wstępnie byłyśmy umówione na spotkanie, wtedy to złamałam rękę. Myślę, że tak musiało się stać, bo w przeciwnym razie odkładałabym pracę i poznanie się w nieskończoność. Ania podjęła decyzję:
Od pierwszej chwili sympatyczny rudzielec wpasował się świetnie w nasz zespół, nie było barier, sztywności, szybko złapałyśmy fajny kontakt.
Burza mózgów trwała cały dzień. Koło 18 wszystkie byłyśmy zmęczone, ale Ani nie można było oderwać od pracy, co rusz zadawała pytanie, wyjaśnienie kwitując uśmiechem.
Znam je, ich reakcje. Wiem co i kiedy je cieszy.
Działałyśmy równolegle nad nową – przygotowaniem do odpalenia i starą nad skomasowaniem zawartych w niej wiadomości, by zwolnić miejsce na serwerze.
Sprawdzając codziennie wyniki ich pracy, zastanawiałam się mają czas na sen. Magda zgłaszała delikatne problemy, gasiłam pożary, jak to szefowa.
– Startuj!!!
Dziękuję serdecznie z całego serca.