Rejestruję kolejną nową tradycję, zjawisko coraz bardziej popularne, zdarzające się średnio raz na tydzień. Otóż otrzymuję następującej treści wiadomość: “Witam serdecznie, czy pod adres podany w kontakcie mogę podrzucić karmę? W jakich dniach i godzinach?”. Szybko, konkretnie, bez zbędnych opowieści. Nie dopytuję o firmę, o ilość, o produkcyjne składy, bo i po co?
Przy tak szerokim wachlarzu działań dosłownie każda paczka karmy jest na wagę złota, tym bardziej w obecnej rzeczywistości.
Nie agituję o pomoc, nie piszę żałosnych wiadomości, nie szantażuję, że upadnie Kocia Mama, że zaprzestanie działania, bowiem po tylu latach w branży byłby to totalny wstyd, gdybym przyznawała się do niegospodarności czy niemocy interwencyjnej.
Zawsze szłam swoją drogą, szanując i szalenie ceniąc indywidualizm i zdanie tworzących Fundację wolontariuszy. Żaden karierowicz ani pochlebca nie zagrzeje u nas miejsca z prostego powodu, człowiek czynu, akcji, działania nie ma zwyczajnie czasu na aktywność pozorowaną. Zawsze każdego, tak jak i siebie, rozliczałam z wykonanych zadań, za nic mając służalcze uśmiechy czy same deklaracje, ponieważ za nimi nie idzie konkretna realna praca!
Wolontariat jest dla ludzi aktywnych, mocno chodzących po ziemi, w Kociej Mamie tym bardziej, ponieważ skuteczność i kompetencja jest naszą najmocniejszą zarówno wizytówką, jak i dewizą. Wolę osoby nawet czasem szorstkie, twarde, mocno osadzone w realiach, same marzycielki i dryfujące w obłokach nimfy, niestety nie wykonają ciężkiej typowej dla kociej Fundacji roboty. Tu zawsze są torby żwirku do dźwigania, paki z suchą karmą, zgrzewki puszek różnego rodzaju. To Fundacja kobiet i dziewcząt z pozoru delikatnych, ale umiejących podołać każdemu wyzwaniu. My nie mamy potrzeby wieszać się na plecach innych, bo takie zachowanie z reguły źle się kończy. Pracujemy w oparciu o te narzędzia, które same umiemy zgromadzić i mam na myśli cały szeroki koci asortyment jaki udało się nam przez te lata zgromadzić.
Coraz częściej otrzymujemy pomoc, jest to bezpośrednia odpowiedź na naszą pracę. Wreszcie zaczęły być doceniane konkrety, że na wypożyczenie klatki łapki nie czeka się w miesięcznej kolejce, na operację kot trafia po zdarzeniu, a nie jak się zepnie akcja założona na portalu pomocowym. To są kamyki świadczące o kondycji firmy, drobne uczynki, tworzące ogromny stos. Dobre notowania nie biorą się niestety z opinii internetowych, które niestety mocno mijają się z prawdą. Konfrontacja jest bezlitosna, weryfikuje bardzo mocno i to każdego bez wyjątku. Każda opinia, deklaracja czy ocena jest zawsze sprawdzana i klasyfikuje w naszej pamięci firmę.
Na szczęście skończyły się czasy negatywnych kampanii zwalczających niby konkurencyjne organizacje. Moim prywatnym zdaniem zakusy hejterek, by szkalować inne formacje były niestety głupie, nie bójmy się tego określenia, krótkowzroczne i świadczyły o małej dojrzałości społecznej, bowiem pracy w temacie zwierząt jest nadal taki ogrom, że o ile nie umiemy jeszcze działać razem, to przynajmniej nie powinniśmy się zwalczać. Apeluję, szanujmy dokonania innych. Ceńmy ich skuteczność, nawet jeśli uratują tylko jedno zwierzę, to już jest szalone zwycięstwo i powód do dumy.
Moja i kociomamina polityka była przez lata kompletnie nieczytelna dla innych działaczek, a to z powodu totalnie innego pojmowania służby na rzecz kotów i obowiązków z niej wynikających. Na szczęście doczekałam się czasów, kiedy społeczne dinozaury przeszły na zasłużoną emeryturę, a włączyło się do działania młodsze pokolenie, dla którego nasze przesłania i idee są czytelne i zrozumiałe. Doskonale wpasowują się również z pomocą. Sami podejmują decyzję jaką karmę nam kupić, w jakiej porze roku co nam jest najbardziej potrzebne, czyli doskonale znają nasze cykle pracy i wniosek najważniejszy: wszystkie publikacje na stronie internetowej i portalu czytają ze zrozumieniem. I to jest piękne! To czas dla ludzi akcji, nie gadaczy, poprawiaczy, ściemniaczy.
Pomagają i oczekują w zamian wyników i taka sytuacja jest dla mnie mega komfortowa, bo przekuwać na ratowanie kotów to ja umiem każdą pomoc, mam to przez lata wytrenowane i przećwiczone.
Tym razem nie dałam się zaskoczyć, za prezent podziękowałam fundacyjnym kubkiem ozdobionym naczelnym hasłem: “Stop bezdomności!”. Do tego celu zmierzamy razem, my Fundacja i najważniejsze zaplecze, składające się z naszych bezimiennych Pomagaczy!