niewyjaśnione zbiegi okoliczności

Opowiem historię dość niezwykłą, która zdarzyła się ostatnio. Nie będę drążyć, jak to się stało, że ktoś poprosił o przejęcie przez Fundację kotki, która została przekazana w wyniku interwencji do placówki, finansowanej z budżetu gminy. Kotka, zwykła albo raczej niezwykła, bo szara, a te zawsze różnią się kolorem futra, odcieniem cętek, a także ich formą, przebywała pod opieką od lutego, jednak nikt nie miał pomysłu na jej skuteczne leczenie. Antybiotyki miała podawane w trybie „w cały świat”, dopiero na moją wyraźną interwencję wykonano testy, badanie moczu oraz morfologię. Kotka nie reagowała wcale na podawane leki, ponieważ do jej wyleczenia konieczne było badanie tomografem komputerowym, co niestety było poza zasięgiem prowadzących weterynarzy, szukano więc sponsora, który to badanie opłaci. Wykonany telefon do Kociej Mamy okazał się strzałem w dziesiątkę, zgodziłam się przejąć kotkę. Po naradzie z doktor Darią, szefową Vet Clinic, ustaliłam termin przekazania kotki. I tu się zaczyna zbieg dziwnych okoliczności.

Wojtek przyszedł do Fundacji kilka lat temu. Nie może prowadzić domu tymczasowego, ale za to bardzo pomaga mi w transporcie. Jest fundacyjnym kurierem. Odbiera dary, rzeczy po kotach, które odeszły, zabiera karmę zebraną podczas zbiórek, czyli jeździ po mieście, gromadząc rzeczy u siebie, a kiedy komórka pęka w szwach, zjawia się z całym majdanem w siedzibie.

Wojtek źle znosi zimę z uwagi na swój stan zdrowia, więc wtedy jest mniej aktywny. Rolę kuriera przejmują wolontariuszki: Blanka, Bożena i Irenka, jest nas dużo, więc zawsze jest opcja ratunkowa.

Nie mam pojęcia, dlaczego akurat teraz poprosiłam o pomoc Wojtka. Zgodził się bez wahania.

Kiedy zobaczył kotkę, zrobił się jakiś dziwnie markotny.

– Wojtuś, co jest?- pytam zaniepokojona.

Oto, co usłyszałam w odpowiedzi: – Rozczuliłem się, pamiętasz moja Lena adoptowana z Kociej Mamy, też ma taki odcień szarości i także miała usuwany przez Darię polip z nosa, dokładnie tak jak ta kotka…

Poprosiłam, żeby przysłał mi fotki. Kotki różnią się wiekiem, ale nie schorzeniem i wyglądem!

Inka, zabrana przez nas kociczka, też została zoperowana przez szefową kliniki, jak Lea.

Akcja przebiegła błyskawicznie, Daria zrobiła TK i natychmiast położyła małą na stole operacyjnym, jeszcze kilka dni, a kotka by się udusiła. Polip ogromny tkwił w nosogardzieli.

Ostatnią wiadomość, najlepszą, zostawiłam na koniec. Mrucząca bura piękność nie musi czekać na dom, bo jest już chętna osoba, która nie może się doczekać, aż prowadząca doktor da zielone światło na adopcję. Takie historię sprawiają, że pomimo trosk nadal patrzę z optymizmem w nadchodzącą przyszłość!