Niewiarygodna historia

To działo się w Dzień Matki! Historia jest tak niebywała, iż skupię się wyłącznie na suchych faktach. Chwilka po 14, dzwoni Kasia informując, że właśnie koleżanka jadąc do pracy na drugą zmianę, na poboczu, obok lasu, o ile dobrze pamiętam, znalazła pudło a w nim 5 kociątek i obok siedzącą spokojnie kocią Matkę. Dziewczyna zgarnęła pakiet do koszyka, który akurat miała w bagażniku, połączyła kropki, że Kasia działa w Kociej Mamie i radośnie przekazała nam pod opiekę mruczący pakiet!

Kasia została z koszykiem kompletnie bezradna. W domu ma swoje prywatne trzy koty, ale niestety w trakcie akurat leczenia. Jedynym wyjściem był telefon do mnie.
Zamurowało mnie!
Nie prowadzę schroniska ani przytuliska, domy tymczasowe zapakowane po kokardy, wszędzie przebywają matki z dziećmi albo schorowane, na rekonwalescencji po zabiegach lub operacjach.

Rzadko jestem bezradna, ale w tym przypadku miałam spory kłopot! Gdybym wiedziała odpowiednio wcześniej szukałabym rozwiązania a tak, kompletnie zaskoczona, odpowiedziałam totalnie w nie swoim stylu na pytanie Kasi: co mam teraz zrobić? Nie wiem!
Bo w tamtym momencie faktycznie byłam zdezorientowana jak małe dziecko.
Beztroska zachowania koleżanki, brak wyobraźni i zaskoczenie rozwojem zdarzeń na chwilkę sparaliżowało moją umiejętność radzenia sobie w sytuacjach trudnych i awaryjnych.
Pierwsze rozwiązanie, dla mnie najprostsze, to sugestia by darczyńca kociego pakietu zaopiekował się kocią rodziną, a Fundacja pomoże adopcyjnie. Niestety odmowa była zdecydowana. Pani ma swojego kota i wykonując dobry uczynek, na więcej z jej strony pomocy liczyć nie możemy!
Tego dnia o 14.30 dzięki empatii nieznanej mi pani, skończył się mój dzień pracy, a resztę dnia spędziłam do wieczora szukając miejscówki dla przekazanych nam kotów. Kasia z Wojciechem zaopiekowali się pakietem, doraźnie umieszczając w łazience. Z przyczyn oczywistych, w trosce o zdrowie Matki karmiącej konieczna była izolacja, jednak na dłuższą metę takie rozwiązanie nie wchodziło w grę.

Rano rodzinę przyjęła Justynka, ale mam świadomość, że to już ostania dosłownie wolna w jej domu przestrzeń. Trudność w opiekowaniu się pakietem karmionym polega na tym, że Matka musi mieć zapewniony komfort, spokój, ciszę i totalne poczucie bezpieczeństwa. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, kiedy i z jakiego powodu odmówi karmienia. Maluchy były zbyt małe byśmy przejęli za kotkę czynności opiekuńcze. Laikom wyjaśniam, w przypadku zwierząt, szczególnie szalenie wrażliwych emocjonalnie kotów, nie sprawdzają się w praktyce zachowania typowe dla ludzi. Nie ma sytuacji jak w przypadku ludzkiej porodówki, że na jednej sali przebywają matki w różnym wieku i zgodnie karmią swoje niemowlaki.

Teraz maluchy wchodzą w trzeci tydzień. Ślipuchy już mają otwarte, a Matka pilnuje ich czujnie i przykładnie karmi.

Przy okazji tej niesamowite, a jednak prawdziwej historii, proszę znalazców o bezzwłoczny kontakt nie z wolontariuszem tylko bezpośrednio z ludźmi podanymi w kontakcie na stronie internetowej. Telefony rzetelnie odbierają szalenie kompetentne wolontariuszki, które od lat pomagają rozwiązać sytuacje skomplikowane. Zachowanie sprawdzonych procedur pozwoli uniknąć niepotrzebnych kłopotów i przede wszystkim zamieszania spowodowanego zaskoczeniem.