Pojawiła się kompletnie bez uprzedzenia. Kilka lat temu. Wręczyła mi pakunek, mówiąc odrobinę nieśmiało: „Tylko tyle mogę… Też kocham koty… Sprzedasz może na jakimś bazarku.”
Z zaciekawieniem zajrzałam do środka i pełna podziwu oglądałam cudne, mięciutkie, bardzo wypracowane rzeczy, zrobione na drutach i szydełku. „Mam taką pasję, lubię w wolnym czasie dziergać różne śmieszne chusty, szale i kominy”- dodała.
Pasja zupełnie nie na te czasy, skąd Ty się wzięłaś dziewczyno? Teraz raczej kupuje się gotowe wyroby w marketach. Byłam kompletnie zdziwiona fantastycznym prezentem.
Ja też potrafię robić na drutach i szydełku, a kiedy mam więcej czasu, zabieram się nawet za haftowanie obrazów, ale odkąd powstała Kocia Mama, robótki ręczne odkładam na wakacje. Podczas urlopu staram się odreagować kocie problemy i związane z prowadzeniem Fundacji emocje. Robię sobie wtedy taki fajny reset, zajmując ręce, a wyłączając głowę.
Ania systematycznie przekazuje na koty swoje dziergane wyroby. Nie ustalamy asortymentu, nie składam określonego zamówienia, pozostawiam jej kompletnie wolną rękę. Pasja ma być przyjemnością i dawać radość. Każdy wyrób Ani to niebanalne rękodzielnicze arcydzieło.
Doceniam pomysły, nietypowe, nawet ryzykowne, bo wyznaczają nowe trendy. Przeważnie lubi wytwarzać otulacze, mające zapewnić ciepło szyjom i głowom. Nie dość, że są wypracowane, to jej produkty są także inspiracją dla innych pracujących dla Fundacji rękodzielniczek. Często bywa,że kiedy pada pytanie, co ma powstać z danej włóczki, w odpowiedzi wysyłam zdjęcie Ani wyrobów z adnotacją: „Takie poproszę, fajnie się sprzedają na kocim bazarku!”
Za wszystkie dni przedziergane dla Kociej Mamy, za kilogramy przerobionej dla kotów włóczki, za te wszystkie cudne ozdobione fanty, bo w ubranka szydełkowe ubiera także przedmioty użytkowe, za serce dla Fundacji, za pomaganie mi od lat: Anula ogromny buziak ode mnie i całej Kociej Mamy! Dziękujemy, że jesteś z nami!