Robię swoje, nie kalkuluję, nie medytuję, nie obmyślam strategii. Działam pod wpływem emocji, serca, intuicyjnie podejmując decyzje. Nie chowam urazy, nie pielęgnuję złości. To, co mam powiedzieć walę prosto z mostu, bo taką mam naturę i charakter. Nie mam czasu na obmyślanie zemsty ani ciętej riposty. Reaguję w danym momencie, albo zwyczajnie odpuszczam i macham ręką. Nie zabiegam o aplauz, o poklask, przyjmuję ludzi z dobrodziejstwem ich rozmaitych natur i tego samego oczekuję wobec siebie. Innowacje ogromne zaszły w Fundacji i z perspektywy czasu widzę, że o wiele lepiej teraz się dzieje i pracuje.
Zmiana mojego osobistego przeświadczenia, że za wszelką cenę trzeba trwać z ludźmi, nawet z tymi, którzy nie spełniają moich wymagań i oczekiwań, z uwagi na błędne pojmowanie wolontariatu, okazała się korzystana przede wszystkim dla Kociej Mamy. Skończyłam z przymykaniem oka na drobne irytujące mnie uchybienia. Przestałam brać do serca rady i sugestie, które czyniły więcej zamieszania niż dobrego. Łatwo się stawia wymagania innym, gorzej natomiast było z realizacją własnych obowiązków. Mogłam być wyrozumiałą, jeśli chodziło o zadania niedotyczące zwierząt, jednak nie umiem rozgrzeszyć i usprawiedliwić zaniedbań wobec mruczących podopiecznych.
Doszłam wreszcie do wniosku, na moje i kotów szczęście, że na ludzi, którzy nie respektują wewnętrznych ustaleń i nie są odpowiedzialni, szkoda moich nerwów i wyrozumiałości.
Przewietrzył się nie tylko skład wolontariuszy, ale co mnie cieszy najbardziej, znowu panuje spokojna, przyjazna, rodzinna atmosfera.
Reorganizacja związana ze zmianami powoli dobiega końca. Uporządkowane zostały mocno zaniedbane obszary, reorganizacja dotknęła tych wymagających usprawnienia.
Ostatnim, najważniejszym filarem, który radykalnie trzeba było usprawnić jest źródło naszych obecnych, najważniejszych dochodów czyli Pchli Targ. I tu wreszcie wychodzimy na prostą.
Obecny skład sprawnie współpracuje, każda wolontariuszka pilnuje zakresu swoich zadań, więc wysyłki i odbiory odbywają się w trybie błyskawicznym. Gapowiczom, po kilku monitach dajemy ostateczny wybór, opłatę, odbiór ze wskazaniem terminu.
Jednak o ile poszczególne jednostkowe fanty jakość udaje mi się wystawić, o tyle z maskotkami miałam nie lada kłopot. Wielkie wory przekazane w dobrej intencji, kilka lat zalegały w siedzibie. Niektóre wymagały również odświeżenia i tematycznej segregacji.
Mając zawsze pilniejsze zadania, uporządkowanie tego tematu odkładałam zwyczajnie na mniej zagonione czasy.
Mamy wszyscy świadomość, że naszą kocio-ludzką społeczność tworzą nie tylko wolontariusze, ale aktywnie pomagają sympatycy i przyjaciele.
Przekładam się z tymi maskotkami z miejsca na miejsca, w nadziei, że w końcu przyjdzie ich wielki dzień.
Pewnego dnia problem sam się rozwiązał za sprawą Marty. Znam ją od kilku lat, ma ode mnie słynnego kota ze stodoły Farcika, któremu Fundacja, w przenośni i dosłownie, uratowała życie.
Rodzina, do której trafił kociak jest ogromnie „zafutrzona”, mają trzy koty i w zgodzie z nimi żyjące dwa króliki. Wszystkimi zwierzątkami opiekuje się córcia Emilka.
Od czasu do czasu Marta podsyłała zdjęcie kota, wie przecież, że to dla mnie najmilsze pozdrowienia.
Kilka dni Marta pisze: „Pani Izo, mam teraz trochę wolnego czasu, nowy świetny aparat, może na coś się przydam?” I pokazała kilka fotek.
Od razu przyszły mi do głowy kolorowe „maskotkowe” wory.
„Mam dla Ciebie słońce zadanie, ale uwagi na ich ilość musisz mieć dużo wytrwałości.”
Piotr podjechał po przesyłkę, którą skwitował jednym zdaniem: „O cholera, ile tego!”
Wzruszyłam ramionami, nie moja wina, że państwo młodzi zamiast kwiatów nie poprosili o karmę!
Przekazali, przyjęłam, choć nie prowadzę przedszkola ani żłobka.
Marta była mniej zaskoczona: „Spokojnie, proszę się nie martwić, opracuję plan strategiczny i ogarnę.”
Wdzięczna jestem ogromnie za nieocenioną pomoc. Jedna grupa przytulanek ma już swój fotograficzny album, teraz szykuję kolejną, a składają się na nią zabawki, którym wolontariuszki nadały drugie życie.
I tak pomału, bez zamieszania, harmonijnie i skutecznie zaprowadzamy porządek w temacie dość długo spędzającym mi sen z powiek. Zapraszam kochani do kupowania, wielkimi krokami zbliżają się Mikołajki i Święta czyli czas fajnych prezentów!