W ostatnim czasie fundacja otrzymała kilka propozycji przeróżnych form wsparcia totalnie bez naszego jakiegokolwiek zaangażowania – są one efektem, żniwem i wypadkową codziennej pracy.
Na tę tak szeroką pomoc składa się kilka czynników, a mianowicie nasza sumienność i odpowiedzialność oraz świadomość wśród kociarzy, że my jako fundacja sami musimy się borykać z problemami dnia codziennego. Nie możemy liczyć na jakiekolwiek dotacje, granty czy wsparcie z budżetu miasta. Jesteśmy organizacją jedną z wielu na lokalnym terenie, a fakt, że to na nas spoczywa ciężar pracy u podstaw, nijak się ma do pomocy nawet w minimalnej formie.
Jednak kociarze obserwują, komentują, wyciągają wnioski i wprowadzają w życie akcje, w wyniku których otrzymujemy dość znaczny zastrzyk finansowy.
Pomoc liczy się każda, ale pamiętać należy, że ja workami pełnymi karmy czy puszkami określonej diety rachunków w klinikach nie ureguluję. Rytmiczność wsparcia musi być dwutorowa, rzeczowa i pieniężna, inaczej żadna organizacja nie pożyje długo. Weterynarze i tak nam bardzo pomagają, ale są to ich prywatne firmy. Żeby mieć klientów muszą się kształcić, rozwijać, brać udział w szkoleniach i nabywać sprzęt diagnostyczny. To wszystko są ogromne nakłady, inwestycje. Nie mogę oczekiwać, by sponsorowali nasze pomysły.
Mało kto ma świadomość jak karkołomnym zadaniem, jak trudnym obowiązkiem jest bycie szefową tak rozbudowanej fundacji. Koty, ich leczenie, przyjęcia, adopcje to aktywność, która nie sprawia najmniejszego już kłopotu. Przez tyle lat skutecznej pracy, wbiła się w świadomość na sztywno wiedza do kogo trzeba się udać, by nie adoptować kota w worku.
To właśnie koty są naszymi najlepszymi sponsorami. Ci, którzy z nimi żyją są wdzięczni za rzetelne adopcje i zawsze nastawieni są do fundacji pozytywnie. Jak się trafia okazja, tak jak w przypadku tej akcji, proponują naszą kandydaturę. Pomoc w tym przypadku jest finansowa, Firma Ceri International, a w zasadzie jej pracownicy zdecydowali się przekazać Kociej Mamie dość okrągłą kwotę na konto.
Kolejny prezent w magicznym czasie. Kolejna znajomość, jeszcze jedni koci ambasadorzy. Rośnie nam grono sponsorów co przekłada się zasadniczo na mój ustrój nerwowy. Nikt nie zna ceny jaką płacę za bezkolizyjną sprawność pracy Kociej Mamy oraz kompletnie nie posiada wiedzy przed jakimi dylematami i wyborami stawia mnie codziennie życie.
Dziękuję za ten pomysł, za to miłe tak konieczne wsparcie.