Zbieramy żniwo sumiennej, wieloletniej edukacyjnej aktywności. Nie znam drugiej w mieście Fundacji, która tak intensywnie prowadziłaby warsztaty, prelekcje, spotkania z dziećmi i młodzieżą, zabiegając by zawsze lekcje były innowacyjne, atrakcyjne i podnoszące zakres kociej wiedzy. Nigdy nie powielałyśmy przekazywanych wiadomości, zawsze starałam się wprowadzać nowe, ciekawe informacje, a Ania, jedna z koordynatorek do spraw edukacji, dbała o to, by pomoce dydaktyczne dedykowane były do wieku i jednocześnie podczas zabawy uczyły.
Kasia przejmując trudne zadanie umawiania spotkań potencjalnych chętnych, nie traktowała ich z góry jak zło konieczne, a aktywność, która jest oczkiem w głowie Szefowej przyjmowała z entuzjazmem, bowiem rozumiała sens, ideę i profity wynikające z zajęć edukacyjnych.
To dzięki pracy tych dwóch wolontariuszek biłyśmy rekordy. Trzy ekipy pracowały w szkole w Zgierzu równolegle, takich sytuacji dotąd nie było w historii Kociej Mamy.
Dzięki zaangażowaniu dziewcząt edukacja odżyła, w wyniku czego mogłam zatroszczyć się i o karmicieli kotów środowiskowych. Karmę, która nie została wykorzystana przez Fundację, przekazywałam dalej, tym samym budując sobie ekipę współpracujących na zasadzie „wolnego strzelca”.
Karmiciele mieli świadomość, że zawsze poratuję ich stadko karmą, a ja wiedziałam, że jak zajdzie potrzeba staną mi na kiermaszu czy pomogą w porządkach.
W ten sposób wspieramy się od lat. Układ jest czysty i przejrzysty, w tej Fundacji nie ma gwiazd, każdy pracuje na swoim odcinku nie robiąc łaski innym, a w szczególności mi.
To jest największa w regionie Fundacja. Dawno resztę zostawiliśmy w tyle pod każdym względem, a obecny skład zna i wykonuje perfekcyjnie przyjęte zadania. Nie ma sytuacji, że muszę przypominać, dopingować. Poznałyśmy swoje tryby pracy, możliwości i w tych ramach staramy się działać.
Praca zbiorowa to trudna kwestia, nie każdy umie się dostosować do grupy, dlatego czasem filtrowanie zespołu owocuje spokojną sympatyczną pracą.
Niedawno Gosia z Elą odbierały akcesoria dla kotów i karmę z przedszkola w Pabianicach. “Jak to się zadziało? Przecież nigdy nie gościłyśmy w tejże placówce?” – dopytywała się Ela.
Sprawa prosta, Pani nas zna ze spotkań, które odbywały się w Łodzi.
Opinie każdej firmy kształtuje się latami w wyniku przeróżnych sytuacji i zachowania. Nie zawsze „słodzenie” albo postawa służalcza sprawdza się, czasem lepsze wrażenie wyrwą nawet przykre, ale prawdziwe słowa. To charakterna Fundacja, jak jej Szefowa. Takie opinie krążą w kocim gronie. Tu nie ma miejsca na fałsz i plotki, tu każdy działa dla lepszej doli kotów.
Tak więc, w czasie pandemii, kiedy inni straszą zamykaniem organizacji, ja nie muszę uciekać się do podobnego szantażu. Wypracowałam sobie grupę kochanych Pomagaczy. Oni w lepszych czasach zawsze otrzymywali kocią pomoc, teraz mają świadomość, że nadeszła pora, by mi trochę ułatwić bycie Szefową. Jeszcze jedna spontanicznie przeprowadzona akcja, jeszcze jedna dedykowana społeczności kociarzy laurka. Dziękuję wszystkim: Organizatorce, Personelowi przedszkola, Dyrekcji za akceptację i patronat, a Rodzicom za zaangażowanie.
Kiedy skończy się stan zamknięcia z radością przybędziemy z kotami na wykłady, do zobaczenia!