Na krawędzi wytrzymałości psychicznej czyli widmo epidemii

Jakoś w połowie mojego urlopu Monika napisała:
– Szefowa, albo wrócisz, albo ja oszaleję albo krew się poleje! Jestem na krawędzi wytrzymałości psychicznej!!! Współczuję,jak Ty ogarniasz te interwencje? Ja się każdego dnia koło godziny 16 modlę, by rozładowała się  bateria i z premedytacją ładuję dopiero w nocy. Ostrzegam, że za moment zwariuje!!!

– Monia spokojnie, co się dzieje? – odpisałam.
– Kociaki słabną, tracą apetyt, odchodzą. Lekarze snują teorie, że to panleukopenia. Podzielili się na dwa obozy. Jedni za zgony winią wirus, drudzy źle dobierane preparaty na robaczycę.

Wzniosłam oczy w niemym wyrazie złości. Jasna cholera!!! Dopiero ogarnęłam te połamańce, a tu wybucha następna afera. Jak teraz mam na odległość pomóc? Monika nie może zostać  z problemem sama. Kociaki umierają, a dziewczynom siada psychika, sytuacja stymuluje emocje bardzo negatywnie.
– Masz chwilkę? – zapytałam więc idąc w ustronne miejsce, nie chcąc żeby wszyscy słyszeli o czym będę rozmawiać. Wyraz kot brzmi podobnie we wszystkich językach, do tego dochodzą moje tatuaże, za moment przestanę być anonimowa i skończy się luz i swoboda. Muszę być czujna nawet na wakacjach.
– Podsumujmy co wiemy. Jakie są objawy? Jakie podane były preparaty na odrobaczenie? W których domach tymczasowych umierają koty? Z jakich miejsc były przyjęte smarki? Czy były mieszane mioty? Jakie podjęłaś środki ostrożności?
Z każdym zadanym pytaniem, z każdą udzieloną mi odpowiedzią, z Moniki schodziło ciśnienie. Z faktami nie da się walczyć, wyłonił się obraz nad wyraz wyraźny.
– Monia, działaj, plan jest prosty: przede wszystkim ogłoś kategoryczny zakaz przyjmowania kociaków.Trudno, są i inne organizacje w Łodzi. Wszystkie DT natychmiast udają się z podopiecznymi do lecznic, podajemy inne preparaty – tu dyktowałam nazwy. Nie ma żadnej epidemii, to znowu zaatakowała robaczyca. Popatrz, żyją te maluchy, którym podano nowoczesne preparaty, o bogatszym spektrum działania. To już nie czas na cestal i etminth. Jak widać nie tylko pchły mają nowe mutacje. Pamiętasz jak kilka lat temu panowała plaga uporczywych pcheł? Przeszłam na nowoczesne preparaty i problem został rozwiązany.
Powtarzam raz jeszcze, nie ma żadnej panleukopenii, biegunki są krwawe więc przekłamują testy. Wiem, że śmierć kociaka każdego dotyka, każdy reaguje inaczej, ale teraz nie pora szukać winnych, trzeba walczyć o te, które jeszcze mają szansę.

– Dorota, ta nowa, płacze strasznie. Ona jest z nami dopiero chwilkę, uczy się pracy, a tu takie dramaty, nie umiem jej uspokoić. -martwiła się Monika.
– W lodówce są szczepionki, lewa górna szuflada, termos stoi w szafce. Weź ile trzeba, niech szczepią wszystkie, które są w domu, nie ma innej opcji.  Tej, co umarła w nocy, każ zrobić sekcję, lekarz popatrzy na stan organów wewnętrznych i daję sobie uciąć obie ręce, że poprze moją teorię, to nie epidemia, to wredna, podstępna robaczyca. Działaj!
Rano Monika raportowała:
– Testy zrobione, wynik pół na pół. Mam też protokół sekcji, robaki zjadły cały przewód pokarmowy, były nawet w przełyku, obraz i stan organów wewnętrznych  nie wykazuje obecności wirusa panleukopenii. Ręce zachowasz szefowa! – już lżejszym tonem  zakończyła rozmowę –  Dodałaś mi otuchy!
– Monia, ani lekarze ani my, nie umiemy patrzeć zimno jak odchodzą maleńkie smarki, a w sytuacji kryzysowej czasem padają, zbędne, niepotrzebne słowa. Dobrze zrobiłaś szukając u mnie wsparcia, od tego przecież jestem. Cieszę się, że udało nam się opanować przede wszystkim panikę dziewcząt. Strach i  niewiedza zawsze źle podpowiedzą, a tu trzeba na chłodno rozważać wszystkie przesłanki, informacje, a nawet hipotezy.
Miało się ku lepszemu. Dorosłe i młode kociaki zostały profilaktycznie zaszczepione, małe rosną, nabierają sił, nawet te, którym wyszły pozytywne testy!
Dziewczyny szorują klatki i kontenery domestosem, wietrzą domy, stawiają lampy bakteriobójcze, na zimne dmuchają.
Ustawia się kolejka adopcyjna na zdrowiejące kocięta. Strasznie zmęczyły je te robale, normalnie skóra wisi na kościach.
– Ale żyją – powtarzają co rusz – Dzięki Tobie, Szefowa.
– O nie! – zaprzeczam stanowczo -Dzięki Waszej opiece i trosce no i oczywiście mojej głowie, dzięki temu, że kiedy wy płaczecie, ja racjonalnie myślę.