Odczekałam kilka dni. To był konieczny czas na uspokojenie emocji. Na ochłonięcie.
Każdemu. Dla Werki, dla mnie, dla weterynarzy. Miałam już koty ślepe, ale nie tyle jednocześnie.
Sobota.
Narada.
Daria, szefowa Vet- Medu:
– Kiedy weszłam na szpital, zamurowało mnie, pierwsza myśl, to eutanazja, ale kiedy przeczytałam pod czyją opieką są te kociaki, natychmiast zrozumiałam, że przede mną i zespołem jeszcze jedno trudne wyzwanie.
Ja, szefowa Kociej Mamy:
– Cóż. Doktor jaki mamy plan?
– Dokładnie maluchy przebadałam.
Piątka ma delikatne zmiany, krople i antybiotyk powinny zwalczyć koci katar w tym stadium, ale z tej trójki jedno oko jest tylko zdrowe, pięć gałek jest do usunięcia…
– Kondycja ogólna?
– Bardzo dobra!!! Apetyt doskonały, uczą się szybko kuwety, żadnych biegunek czy robali, nie mają niepokojąco zgazowanych brzuszków, wprowadziłam antybiotyk i przeciwbólowy, małe latają jak szatany, roznoszą klatki.
– Co robimy dalej?
Lekarka zawiesiła głos.
– Działamy!!!
– Kiedy można myśleć o zabiegu? Im szybciej się oczyści te ropiejące oczodoły, tym lepiej, pytanie, kiedy można bezpiecznie podać im narkozę?
– Spojrzę na nie raz jeszcze po weekendzie.
– Rozumiem zamysł, dobrze, niech tak będzie, niech nabierają sił.
– Wie pani, że inni by uśpili? – wyrwało się mimo woli.
– Wiem, ale cóż, sama doktor mówi, że poza oczami, maluchy są w doskonałej formie. Dlaczego mam je teraz zabić? Przecież były niesłychanie dzielne, małe, nieporadne, chore, obolałe i na dokładkę ślepe, a jednak instynkt im pomógł przetrwać, a ja mam je teraz skazać? Nie po taką pomoc trafiły do Kociej Mamy. Teraz nie ma odwrotu, walczymy. Najgorsza droga już za nimi. Pilnujemy by nie cierpiały i szykujemy do operacji.
Następna była rozmowa z Werką.
– Co ja pani narobiłam? Kto weźmie takie koty?
Wzruszyłam ramionami.
– Ty się módl, żeby im ładnie oczy pousuwali bez powikłań. O adopcję będziemy się martwić za jakiś czas.
Szybko poleciałam pamięcią do Tenora, Temidy, Homera, Misiaczka i Migotki.
Świadomość życia tych kotów zawsze dodaje mi sił i potwierdza, że dobre są te wybory, a że nie wszyscy je rozumieją, ważne, że są cudowne istoty, które kochają moje ślepe koty!
Dwie koteczki, Wenus i Ważka mają usunięte obie gałki oczne. Kocurek Wasyl zachował jedno.
Cała trójka jest przepiękna. Mają dłuższą odrobinę sierść, cudowne długie wąsy, radośnie mruczą, jak tylko weźmie się je na ręce. Nie panikują, nie drapią, nie gryzą. Spokojnie ruszają wąsami, wąchają zapachy, wtulają się w człowieka.
Wiem, bo nie mogłam spokojnie w domu usiedzieć i pojechałam je odwiedzić. Musiałam.
Oczy mają zrobione rewelacyjnie. Wyglądają jakby na moment zamknęły, nie mają zapadniętych oczodołów, które obrzydliwie straszą.
Daria z dumą zaprowadziła mnie na szpital.
– To pani dzieci Kocia Mamo! Sądzę, że pod koniec tygodnia mogą na DT jechać. Z naszej strony to już koniec, teraz pani działa!
Tak.
Ale zanim zacznę szukać, tych znowu najlepszych na tej planecie ludzi, minie kilka tygodni.
Teraz maluchy muszą okrzepnąć i nauczyć się nowej rzeczywistości. Jak zwykle w takich przypadkach czas jest moim najlepszym sprzymierzeńcem.
Poukładam emocje, uporządkuję myśli, teraz ja muszę mieć czas.
Leczenie Wenus, Ważki i Wasyla można wesprzeć tu.