motywacje

Szefowa zarządza, nadzoruje, modeluje, akceptuje projekty, przydziela zadania oraz reprezentuje organizację w mediach, urzędach i na wydarzeniach. Ponadto wspiera, doradza i roztacza opiekę nie tylko nad dorosłymi wolontariuszami.
Szkoły, instytucje, a od niedawna także korporacje, mocno zachęcają pracowników do angażowania się w działalność społeczną, wspierając organizacje, które wybiorą. Jednak o ile motywuje się uczniów i pracowników do aktywności społecznej, o tyle wsparcie często kończy się na samej zachęcie. Brakuje narzędzi i środków, które umożliwiłyby chętnym realizację tych działań.

Zachętą w szkole dla uczniów są dodatkowe punkty, które wpływają na końcową ocenę, a tym samym na świadectwo. W przypadku, gdy uczeń ma nieco słabsze oceny, te kilka dodatkowych punktów może okazać się bardzo pomocne. Podobnie pracodawcy podczas rozmów kwalifikacyjnych bardziej cenią osoby, które nie tylko rozwijają się zawodowo, ale również angażują się społecznie. W swojej karierze miałam kilka przypadków, gdy to właśnie wolontariat w Kociej Mamie odegrał kluczową rolę przy wyborze kandydata na dane stanowisko. Nikogo, kto zna naszą organizację, to nie zdziwi. W Fundacji uczymy się nie tylko tolerancji, prawa do własnego zdania i osądu. Nikt nikomu nie narzuca ścieżki, chyba że jej wybór negatywnie wpływa na ogólny wizerunek. Wspólna praca rozwija koleżeństwo, relacje, umiejętność pracy zespołowej oraz odpowiedzialność za własny obszar działań.
Wolontariat ma ogromny wpływ na rozwój osobisty, poszerzanie wiedzy oraz zrozumienie, jak funkcjonuje organizacja społeczna „od kuchni”. Pozwala zobaczyć, w jaki sposób statut jest realizowany poprzez konkretne działania, jak przebiegają interwencje oraz jak to możliwe, że tak wiele projektów sprawnie działa równocześnie.

O wolontariacie można pisać wiele w samych superlatywach, i to nie tylko w kontekście pomocy zwierzętom. Każda inicjatywa społeczna jest bezcenna, ponieważ dzięki jej realizacji dzieje się mnóstwo dobrego dla istot, które potrzebują uwagi, wsparcia i różnorodnych form pomocy.
Jak to często bywa, paradoksy rządzą naszym życiem. O ile z dorosłymi wolontariuszami sprawa jest prosta, o tyle w przypadku nieletnich pojawiają się wyzwania. W Kociej Mamie, jak zwykle, nasza uwaga skupiona jest na dzieciach, co jest naturalnym odruchem. Dzieci są naszą dumą i chlubą, choć czasem sprawiają, że włosy siwieją nam na głowie. Staramy się chronić je przed czyhającymi zagrożeniami, pokazując im alternatywne ścieżki. Wolontariat jest jedną z takich dróg, jednak przyjęcie osoby nieletniej wiąże się z dodatkowymi obowiązkami, które spadają bezpośrednio na mnie.

Wolontariusze przychodzą do siedziby w dogodnym dla siebie czasie, uwzględniając swój rozkład dnia, obowiązki domowe oraz zajęcia dodatkowe. To sprawia, że muszę tak zaplanować swój dzień, aby być dla nich dostępna w trakcie ich wizyt. Młodzi ludzie dopiero uczą się swoich zadań, więc w pierwszych tygodniach ich aktywność muszę osobiście nadzorować, zanim poznają wszystkie zasady działania. Fundacje zazwyczaj przyjmują na wolontariat osoby pełnoletnie, co sprawia, że młodzież ze szkół podstawowych ma ogromny problem, by dostać się do jakiejś organizacji. Dodatkowo, wiele fundacji działa w obszarze pomocy chorym ludziom i dzieciom, a nie każdy młody człowiek potrafi poradzić sobie z tak trudnymi sytuacjami. Dorośli mają w takich przypadkach wsparcie terapeutów, dlatego tym bardziej nie można narażać młodzieży na tak silne i często przykre emocje.

Do Fundacji z prośbą o przyjęcie młodego człowieka na wolontariat często zgłaszają się moi znajomi, których poznałam w różnych sytuacjach, niekoniecznie związanych z kotami. Rozumiem ich problem, a szczerze mówiąc, nie powinnam brać na siebie dodatkowych obowiązków, bo moja doba i tak jest zbyt krótka, a ja ciągle nadrabiam zaległości. Jednak nie mam serca odmówić. Chcąc, by faktycznie poczuli, czym jest wolontariat, muszę dla każdego z nich wymyślać sensowne zadania na każde spotkanie. Nie mogą mieć nawet cienia wrażenia, że zdobywają punkty po kumotersku.
Prościej jest z dziećmi moich wolontariuszek, ponieważ ich aktywność monitorują mamy. Ania, Laura, Nadia, Amelka czy Gabi pracują pod czujnym okiem swoich mam, co sprawia, że ich wolontariat nie wymaga ode mnie dodatkowego zaangażowania ani w kwestii nadzoru, ani opieki nad tym, jak realizują swoje zadania.

Mam nadzieję, że udało mi się pokazać inny aspekt wolontariatu, który, choć inicjatywa pedagogów jest dobra, wydaje się nieco nietrafiony. Projekt często nie ma dalszego ciągu, czyli brakuje listy organizacji, które chętnie podjęłyby współpracę z młodymi ludźmi.
Z mojego doświadczenia wynika, że większość młodych ludzi, po odbyciu stażu w Fundacji, zaczyna patrzeć na świat z zupełnie nowej perspektywy, dostrzegając alternatywne ścieżki rozwoju. Co cieszy, wielu z nich pozostaje związanych z Kocią Mamą lub jej bliskim otoczeniem, oferując swoją pomoc doraźnie w sytuacjach kryzysowych.