mikołajkowo prezentowo

To ten czas, magii, świątecznego pośpiechu, porządków, ale także odrobiny refleksji i zadumy. Czas prezentów, cudnego zapachu unoszącego się z kuchni, nadziei na lepsze jutro, noworocznych deklaracji i obietnic. Czas odwiedzin, spacerów, ale również odrobiny relaksu, mimo codziennego zabiegania.
Cieszę się, że w tym właśnie czasie Przyjaciele i Sympatycy fundacji zaglądają do siedziby, przekazując dla naszych kociaków dary. Tradycyjnie, jest to kocia i psia karma, bo dodam, że nie wszyscy mają świadomość, iż na pokładzie od lat mamy stadko psiaków. Pisałam nie raz do różnych instytucji prośby o pomoc, bo zegar niestety nie stoi w miejscu, a ich opiekun ma już niestety dziewiąty krzyżyk na swym karku.

Dopóki jest i cieszy się w miarę dobrym zdrowiem, psy przy naszej pomocy mają zapewnioną opiekę weterynaryjną i karmę, jednak ze strachem witam każdy nowy dzień, bojąc się tej przykrej wieści.
Wici o psach do adopcji rozsyłam przy każdej okazji. Każdy adoptowany jest iskierką, że może wreszcie uda się wszystkie zabezpieczyć!
Każdego, kto tylko nawinie mi się pod rękę, staram się informować o tym tak uciążliwym psim kłopocie, dlatego podczas zbiórek okazjonalnych przekazywana jest także psia karma.
Kto generalnie zamienia się w Świętego Mikołaja? Nie tylko starzy, wypróbowani i sprawdzeni Przyjaciele, są też osoby, które z przeróżnych względów podejmują współpracę, a potem aktywność staje się miłą dla obu stron tradycją.

Kasia i jej szkoła na końcu świata, corocznie za utarg ze świątecznego kiermaszu zakupuje kocie jedzenie, szkoły podstawowe, w których dzieciom przez cały rok wiszący w klasie koci kalendarz przypomina, że istnieje taka fundacja, która każdego chorego kociaka przygarnie pod swe skrzydła, sklepy zoologiczne, których klienci od lat przy okazji czynionych dla swoich pupili zakupów pamiętają, by wrzucić do oklejonego plakatem kosza jakiś drobiazg.
Przyznać muszę, iż nasza polityka pozyskiwania darów jest totalnie inna niż w przypadku egzystujących na rynku organizacji.

Świadomie użyłam zwrotu określającego aktywność, bowiem brak mocy sprawczej zamiast faktycznej działalności na rzecz zwierząt, bardziej przypomina wegetację. Przeglądając posty i wpisy na portalach społecznościowych, normalnie robi się przykro i smutno, kiedy czytam, jak jęczą z bezsilności, apelując o jakąkolwiek pomoc.
Narzekający dzielą się na dwie grupy, tych, którzy przyjmują zwierzaki i brakuje im pomysłu na konstruktywną pracę z przełożeniem na adopcje i tych, którzy schowali się do kąta, unikając wszelkich kontaktów z opiekunami, zgłaszającymi się o pomoc. Finalnie psują opinię dobrze prosperującym, mądrze zarządzanym organizacjom. Odprawieni z kwitkiem lub czytający wyłącznie dramatyczne wpisy kodują sobie w głowie na twardo opinię, że wszyscy zakładają zwierzęce organizacje dla lansu, poklasku, a zwierzaki i ich potrzeby spychane są na dalszy plan.
Dochodzi do kuriozalnych niemal sytuacji, kiedy hipotetyczny darczyńca prosi mnie o wskazanie karmiciela godnego wsparcia, jednocześnie informując, że ma złe zdanie o fundacjach. Nie bardzo umiem się odnieść do aż takiej dwubiegunowości toku myślenia.

Cieszę się, że nasi darczyńcy mają dokładną wiedzę, na jakie cele przeznaczam podarowane zasoby.
Zachowanie skrzętnej gospodyni, oszczędnej, żyjącej z ołówkiem w ręku, przeniosłam na Kocią Mamę. Sympatycy to doskonale widzą i co więcej, doceniają i tym chętniej pomagają.
Kończy się rok trudny, pełen obaw, mijający w atmosferze niepewności i przygnębienia, jednak te wszystkie okoliczności nie miały przełożenia na adopcyjne rezultaty, wyniki interwencji czy tok pracy.

Między przygotowaniem do Świąt i piastowaniem swojej funkcji, przyjmuję gości z darami i także wręczam drobne upominki od Kociej Mamy. Dziękuję za wszelkie akty wsparcia, za ciepłe słowa, za przyjacielskie gesty. Niebawem wchodzimy w 15 rok pracy! Razem możemy więcej!