Rzeczywistość w jakiej przyszło nam działać i pracować, a co najważniejsze zbierać fundusze na ratowanie kotów, przypomina mówiąc delikatnie sytuacje żywcem wzięte z książek Franza Kawki czy Herberta Rosendorfera. Tak, niestety nie mylę się ani trochę. Absurdy administracyjne i legislacyjne niestety modelują i stymulują naszą codzienną pracą. Nie dość, że pracując bez trybu płatnych etatów, już jesteśmy pokrzywdzone na tle innych organizacji działających w obszarze miasta, to na domiar nie wpisujemy się w żadne ultranowoczesne aktywności polityczno-społeczne, nudne do bólu z tą swoją tradycyjną, siermiężną aktywnością na rzecz zwierząt.
Tradycja aż wylewa się na każdym kroku zarówno zadaniowo, jak i sprawczo. Oczywiście usprawniamy płaszczyzny idąc z duchem czasu, jednak czynimy to tylko w przypadku konieczności wyższej z intencją poprawy jakości i wydajności, a nie dla mody czy aktualnych trendów. Efekt jest taki, że kociarze przyzwyczajeni do naszego stylu pracy, szukają wsparcia nie tylko w przypadku typowych interwencji, a raczej wtedy, kiedy w wyniku wypadku kota środowiskowego stają w obliczu kosztów, na które osoba prywatna nie jest raczej przygotowana. Zgłaszają się do fundacji i słusznie, tylko my także nie zawsze jesteśmy w stanie pokryć wszystkie finansowe zobowiązania. Zadam kuriozalne pytanie, w sumie raczej retoryczne: Gdzie i u kogo, w jakiej instytucji czy jednostce administracyjnej fundacja ma złożyć prośbę o wsparcie, dotację, jakieś nawet symboliczne granty?
Nikt nie da dobrej wiążącej odpowiedzi, mimo iż od lat mamy najlepsze w mieście rezultaty adopcyjne i interwencyjne o realizacji innych zadań statutowych nie wspomnę. W wiele imprez okolicznościowych nie wpisujemy się z prostej przyczyny, nie są one komercyjne dla organizacji non profit, czyli nie możemy na nich zaistnieć z kiermaszem czy kocim stoiskiem, nawet wzbogaconym o atrakcje dla dzieci. Wszystkie organizacje i instytucje biorą udział tylko na zasadzie promocji i reklamy. Wszystkie gadżety i akcesoria firmowe rozdawane są jako prezenty, a nie płatne fanty. Nas na taką nonszalancję nie stać na tym poziomie aktywności. Procent od podatku plus wpłaty stałych darczyńców to zbyt mały zastrzyk, by bawić się w okolicznościowego sponsora. Doskonale wiemy jaki jest mechanizm zbiorowych imprez czy festynów, oprócz amatorów darmowej kiełbasy, jest stałe grono miłośników gadżetów wszystkich. Ich ulubioną rozrywką jest sukcesywne odwiedzanie stoisk i uzyskiwanie darmowych pamiątek. Rozumiem specyficzny sposób spędzania czasu, jednak udział w takiej formie jeszcze długo będzie poza naszym zasięgiem.
Miejski Dzień Dziecka jest jedną z nielicznych, cyklicznych imprez, na którą nie dość, że mamy fart się wpisać to i na dodatek możemy odwiedzającym oprócz bezpłatnych atrakcji dla dzieci, oferować nasze wyroby, gadżety firmowe oraz przepiękne rękodzieło.
Słoneczny dzień sprzyjał spacerom. Ładna aura zawsze stymuluje pozytywnie. Dzieciaczki i młodzież jak zwykle oblegały nasze stoisko czekając cierpliwe w kolejce na koci makijaż. Śmiech, radość, szczęście to emocje, które u każdego dziecka powinny być przewodnie. Jeśli tego dnia nam kociarom udało się odrobinkę dzięki naszym staraniom sprawić, by ten wyjątkowy dzień był jeszcze piękniejszy, to cieszymy się z całego serca.
Organizacyjnie, logistycznie i zadaniowo jak zwykle nie mam najmniejszych zastrzeżeń, a wręcz jestem pod mega wrażeniem, jak młode raczkujące w wolontariacie dziewczyny cudnie pracują ramię w ramię z tymi już doświadczonymi wolontariuszkami.
Jak w rodzinie, jedna wspiera drugą, troszczy się, automatycznie nad młodszymi pełni pieczę uważnie powinnam powiedzieć jak kwoka, choć w tym konkretnym przypadku wolę użyć zwrotu jak matka kotka!
Reasumując. Miło, serdecznie, radośnie. Wykorzystanie sytuacji i okoliczności w pełni, jednak zachowując styl, formę i kulturę. Nie było kwestowania, nagabywania przechodniów, by wrzucili datek do puszki, żadnego stękania, narzekania, głupich opowieści o naszych problemach. Byłyśmy, by być częścią przedsięwzięcia mającego stworzyć nastój, miłą atmosferę i zapewnić maksymalnie różnorodne atrakcje.