Jak grzmiałam, by matki łapać, były głuche na moje prośby.
Jak przyszło na świat kilka kocich dzieci, wtedy znalazły drogę do Fundacji.
Nie mogłam i nie chciałam przenosić złości na karmicieli na małe, Bogu ducha winne kocie dzieci.
To w domach moich wolontariuszek odchodzą na koronawirusa, bo opiekunki tylko stawiają miski i zapominają, że koty się leczy i odrobacza!