Są dwa aspekty w życiu fundacji, które zawsze traktuję z niezwykłą rozwagą, to adopcje kotów kalekich i kotów rasowych.
Koty kalekie, są otaczane szczególną opieką. Procedury adopcyjne są czytelne, zawsze na spotkanie jedzie szefowa oraz opiekunka domu tymczasowego.
W historii FKM raz tylko odstąpiłam od tej obowiązującej zasady, koty do domu docelowego pojechały z lecznicy, gdzie przebywały prawie dwa tygodnie, musiałam zweryfikować i realnie ocenić informacje, jakie otrzymywałam od tymczasowej opiekunki. Reguły sterują naszym życiem ale i od nich są wyjątki. Najważniejsze jest przede wszystkim dobro kotów.
Druga kwestia to koty rasowe. Różne są ich drogi do Kociej Mamy. Trafiają z pseudohodowli, jako kosztowne w utrzymaniu rezydentki niezdolne już rodzić dzieci, albo kłopotliwe kocury przetrzymywane w małych, ciasnych klatkach, które stały się agresywne wobec opiekunów – jak mój Leon. Bywają kocie dzieci zrodzone w wyniku mezaliansu, czasem ostatnie kociaki z miotu.
Czasem bywa, że zwracają się, jak teraz Pani Asia, osoby, które mają kłopot i mimo upływu czasu, włożonej pracy, koty nie chcą żyć razem, nie akceptują się, nie nawiązują komunikacji, jedno zwierzę zwalcza drugie pojmując je jako zagrożenie.
Skutki negatywnych relacji oczywiście spadają na opiekunów. Koty bardzo konsekwentnie manifestują, że nie mają ochoty dzielić się miłością opiekuna, chcą mieć wyłączność na jego uwagę i pieszczoty. Form złości są różne: wykopują kwiatki z doniczek, sikają drapią lub gryzą ubrania, meble, ulubione przedmioty jakby mówiły: pozbądź się rywala, a będę znowu grzecznym, miłym kotkiem…
W zależności od więzi emocjonalnej, od wartości zniszczonych przedmiotów i od skali złośliwości mruczka, staramy się konflikt załagodzić.Bywa, że starszy domownik zaakceptuje przybysza, ale czasem odwracają się role i przyczyną kocich awantur jest nowy lokator.
Asia i Oliwka, jej córcia, obie fajne bardzo kociary, prawie 2 lata pracowały, by Krysia, uratowana ze złego domu ragdolka przestała prześladować drugą kotkę. O kotach tej rasy opowiada się, że są wyjątkowo miłe, łagodne i dobrze ułożone, cóż ta kotka na nieszczęście jest wyjątkiem. Dziewczyny szukały domu pośród rodziny i znajomych, nikt nie chciał tego cuda przyjąć.
Pewnego dnia przyszło pytanie na pocztę, czy możemy jakoś pomóc. Tradycyjne Basia poprosiła o zdjęcia i rutynowe ogłoszenie. Zobaczyłam Krysię, przeczytałam maila, po rozmowie z opiekunką, wiedziałam, że mam fajny dom dla 5 letniej, rasowej złośnicy. Takie koty wymagają właściwej opieki: ciszy, spokoju, wyrozumiałości i cierpliwości. Po raz kolejny kotka musi komuś zaufać, to trudna sytuacja.
Zamieszkała jako jedyny kot. Ma opiekuna na wyłączność, z nikim nie musi rywalizować o jego względy, są skazani wyłącznie na siebie. On będzie spełniał jej kaprysy, ona będzie królowała w domu. Układ idealny dla wszystkich.
Opiekunowie wymienili się telefonami, w trosce o dobro mruczka będą w kontakcie, Asia żyła z nią prawie 2 lata, zna zachowanie kotki i umie właściwie rozpoznawać od niej sygnały.
Tak jak koty kalekie zawsze odwożę do adopcji sama, tak koty rasowe, najchętniej oddaję rodzinie, przyjaciołom, znajomym czy też ludziom, których rekomendują moje wolontariuszki. Dlaczego tak postępuję? Nie ma w tym cienia kumoterstwa, zwyczajnie, koty rasowe są wyjątkowo atrakcyjne jako adopcyjne, ładne, umaszczone niebanalnie, z dłuższym często futrem, każdy widzi ich atrakcyjność, ale ja muszę mieć 100 % gwarancji, że adopcja jest przemyślana, że będą miały zapewnione wszystkie te zabiegi, czynności, a przede wszystkim wyżywienie, jakich wymagają koty danej rasy.