Kocia Mama uważnym obserwatorom przeglądu piosenki o Łodzi dotąd kojarzyła się z patronatem honorowym i sponsorem drobnych upominków dla nagrodzonych.
To, że lubimy bezinteresownie pomagać, jest faktem ogólnie znanym do tego stopnia, że chyba powinnam odrobinę zmienić Statut i powołać Patrol Interwencyjny, który by przemierzał ulice miasta sprawdzając kogo i w jakiej formie należy wesprzeć. To oczywiście wizja żartobliwa naszej przyszłej aktywności.
Mówiąc poważnie, od początku powstania Fundacji, bardzo szeroko pojęta dobroczynność jest niepisaną i najważniejszą zasadą postępowania.
O pomocy, o trosce o innych, o wspieraniu chorych i słabszych wspominamy nie tylko przy okazji zajęć z edukacji. Od lat przerzucamy kilogramy plastikowych nakrętek ze świadomością, że finalnie jesteśmy jednym z trybów niosących komuś realną, konkretną pomoc.
W chwili, kiedy dopięta została treść i szata graficzna Stypendium im. Pitusia, nie chciałam już czekać, aż powołam szanowną Kapitułę i zaczną spływać rekomendacje z wytypowanych placówek i ośrodków wychowawczo-terapeutycznych.
Tak byłam szczęśliwa z faktu, że mój odrobinę niecodzienny pomysł spotkał się nie dość, że z aprobatą i akceptacją to wzbudził entuzjazm i ogrom fajnych emocji, że nie było innego wyjścia jak tylko sprawić, by cały świat dowiedział się o tym, że Kocia Mama od tej chwili będzie pełniła także rolę fundatora.
W wyborze pierwszego laureata Stypendium im. Pitusia pomogły mi z ramienia Fundacji Ania, która dość mocno jest związana z przeglądem piosenki o Łodzi oraz pani Ela, działaczka Łódzkiego Towarzystwa Przyjaciół Łodzi, który jest organizatorem wydarzenia.
Rekomendacje były mocne w sensie zasadności, chłopiec spełniał wszystkie określone kryteria.
Ten mój wymarzony poniedziałek, przejdzie do historii jako ten, który, mimo iż nie był 13, był tak feralny, że nieomal dostałam zawału. Zaczęło się niewinnie od pasji Bożeny, która jest miłośniczką układania puzzli.
– Dzień dobry? Jak nastój? Masz tremę? – zaszczebiotała w słuchawkę – Będę o 10.30, masz moje wylicytowane puzzle?
– Nie, są już u Ani, ale jakoś Ci podam – odparłam bardzo się starając, by nie wydłubać sobie oka, kończyłam właśnie makijaż – Benia, startuj do mnie, nie wypada się przecież spóźnić, to dla mnie osobiście tym razem wyjątkowy dzień.
O 10.20 stałam gotowa przy furtce, ściskając radośnie zdjęcie Pitusia. Bożeny ani widu ani słychu. Zadzwoniłam więc:
– Gdzie jesteś?
– Podjechałam do Ani po puzzle, będę za 20 minut.
O 10.40 nadal jej nie było.
– Gdzie ty jesteś? – już aż kipiałam
– Stoję na rogu ulicy, jest zablokowana, nie wjadę, czekam na ciebie – spokojnie wyjaśniła, a zaczynałam już podejrzewać czy aby nie układa już tych cholernych kartoników.
Wsiadłam do auta bez słowa. Mord miałam w oczach!
– Do 11 jest niespełna kwadrans, na bank jesteśmy spóźnione. Ale masz te swoje ukochane puzzle – musiałam dać upust złości – Gdzie masz aparat ? Dlaczego tak wolno jedziesz?
– Po kolei: auto jest zepsute, o aparacie zapomniałam, bo o 7 wybiegłam już z domu, sądziłam, że zdążę wrócić, ale…
– ale wybrałaś puzzle! – wpadłam jej w słowo.
Na salę wpadłam zdyszana, spóźniona, ale szczęśliwa, że nie przegapiłam ważnej dla mnie chwili.Zresetowałam emocje, nikt ani nic nie mogło popsuć mi radości. Moment nie tylko dla mnie był wyjątkowy, podniosły i radosny. To szczególna chwila w dziejach Fundacji.
Prowadząca Galę zwiesiła na moment głos, a ja uśmiechnęłam się promiennie. Chwila dla Fundacji Kocia Mama.
„Moi drodzy z ogromną dumą, zaszczycona, faktem, że mnie przyszło w udziale to wyróżnienie, po raz pierwszy w historii Fundacji Kocia Mama mam przyjemność wręczyć Stypendium im. Pitusia, wyjątkowego kota!”
Szmer przebiegł po sali, nagle jak za sprawą czarodziejskiej różdżki na twarzach gości, artystów pojawiły się piękne, życzliwe uśmiechy. Magia Pitusia i tym razem zadziała!
„Zapraszam pierwszego laureata kociego stypendium, Oskara!”
Brawa, gratulacje, pamiątkowe zdjęcia, rozmowy w kuluarach z mamą i obdarowanym.
Ten dzień zapamiętam do końca życia, spełniłam swoje marzenie. Mimo że Pituś odszedł, nadal procentuje Jego wyjątkowość. Przez całe życie zbierał miłość. Teraz, dzięki Niemu, obdarowujemy nią innych.