Każdego roku o tej porze powraca temat nagle znalezionych miotów. Zazwyczaj tymczasowi opiekunowie, w mniej lub bardziej kulturalny sposób, nalegają na ich przyjęcie przez Fundację. Argumentacja bywa prowadzona w różnym tonie, od miłego i grzecznego, po wulgarny, napastliwy i obraźliwy. Przyjmuję te wszystkie ataki, a rzadko prośby, z zimną krwią, mając świadomość, że to często zdecydowanie naganne zachowanie jest spowodowane determinacją wynikającą z okoliczności, w których niespodziewanie stali się głównymi bohaterami. Staram się być pomocna, jednak nie zawsze mam wystarczające możliwości, aby sprostać oczekiwaniom tymczasowych opiekunów.
Tryb pomocowy w naszym przypadku od wielu lat pozostaje niezmienny. Kiedy mam puste domy tymczasowe, przyjmuję zgłaszane kocięta. Jednak wakacje są okresem, kiedy wolontariuszki prowadzące te domy również mają urlopy. Przedszkola kocie i żłobki nie są z gumy, jak myślą niektórzy. Panuje dziwne przekonanie, że fundacja czy organizacja działająca na rzecz zwierząt ma obowiązek zaopiekowania się każdym zgłoszonym stworzeniem. Jest to niestety utopijne przeświadczenie, które nie ma odzwierciedlenia w rzeczywistości.
Staram się kontrolować tempo adopcyjne, publikując jednocześnie posty o kociakach będących pod opieką Fundacji oraz tych przebywających u osób prywatnych. Zasada jest prosta: lato to czas na szukanie domów dla maluszków. Koty i kociaki starsze czekające na adopcję muszą być uwzględnione, aby uniknąć sytuacji, w której zostaną pozostawione bez opieki na działce jako „myszo- lub szczurłapy”. Ludzie mają dziwne pomysły i niestety dotyczy to również tych, którzy uważają się za wybitnie społeczne jednostki. Opiekunowie dzielą się na trzy kategorie. Pierwsza, najlepsza dla mnie, to ta, która słucha ze zrozumieniem i korzysta z wypracowanych ścieżek. Wtedy zgłaszanym kociętom pomagam znaleźć stałe domy, a dorosłe koty zabezpieczamy przed dalszym rozmnażaniem. Takie interwencje są szybkie i prowadzone w miłej, zgodnej atmosferze.
Drugi rodzaj opiekuna to taki, który zgłasza się do Fundacji po pomoc i wsparcie, ale wszystko neguje, nagina do własnych potrzeb, stara się narzucić swój schemat, a gdy ten się sypie, staje się zły, rozżalony i rozgoryczony.
Ci opiekunowie dzielą się na różne podgrupy charakterologiczne. W zależności od mojej wyrozumiałości, mimo drobnych nieporozumień, nadal jestem gotowa im pomóc. Sprawiają oni kłopoty nie zawsze ze złej woli; czasem zwyczajnie sytuacja ich przerasta i nie byli przygotowani na okoliczności, w które, nie słuchając moich przestróg, sami się uwikłali. W takich przypadkach pozwalam im się „sparzyć”, a potem przejmuję kontrolę i dowodzenie. Jednak są takie jednostki, które swoim zachowaniem palą wszystkie możliwe mosty.
Najgorszą kategorią są kłamcy. Niby przychodzą po pomoc, Fundacja stara się być kreatywna, ułatwiając im wyjazd na wakacje poprzez przejęcie oswajanego miotu, ale potem nie następuje ciąg dalszy. Brną w dziwne klimaty, nie odbierając telefonu i komunikując się wyłącznie poprzez SMS. Kiedy ustalane są formy współpracy, godzą się na wszystko. Jednak w momencie realizacji obietnic bez żenady fingują chorobę lub nawet śmierć najbliższej osoby. Niby dorosłe, odpowiedzialne istoty prowadzące własne firmy, a mentalnie zachowują się jak małe rozkapryszone dzieci. Fundacja każdego roku latem ma na stanie kilku takich kłamliwych delikwentów, którzy niestety na stałe zamykają sobie drogę do nas. Nie jesteśmy schroniskiem ani patrolem interwencyjnym. To, że przejmujemy od opiekunów niesamodzielne mioty do wykarmienia, wynika z statusu organizacji oraz empatii wolontariuszy. Nie podejmujemy jednak interwencji zgłaszanych nam na zasadzie wskazania miejsca bytowania kociej rodziny. Zawsze apelujemy o współpracę z lokalną społecznością. Praca w oparciu o domy tymczasowe ma swoje plusy, ale także minusy. Plusem jest możliwość przygotowania wiarygodnej oceny charakteru kota oczekującego na adopcję, minusem natomiast jest ograniczenie liczby zwierząt, które możemy objąć opieką. Mając świadomość, że wolontariuszka pracuje zawodowo i posiada obowiązki rodzinne, nie mogę do jej domu wprowadzić takiej liczby kociaków, która zaburzałaby jej prawidłowe funkcjonowanie. Taka sytuacja może prowadzić do powstawania zaległości, frustracji, a nawet kłótni. Komfort pracy to zawsze priorytet, który gwarantuje satysfakcję z wykonywanego wolontariatu. Rola szefowej nie sprowadza się do „odcinania kuponów” z rezultatów pracy całej grupy. To nie tylko koordynacja zadań, opieka nad domami, w których rezydują futrzaki czy dbanie o kondycję finansową, która jest podstawą wiarygodności. Najbardziej przykrym obowiązkiem jest odbijanie dziwnych roszczeń, męczące, nic niewnoszące dyskusje z osobami niezwykle aktywnymi, szczególnie w internecie, oraz prowadzenie zbędnych dialogów podczas codziennych dyżurów telefonicznych. Mam wrażenie, że większość zgłaszających się po poradę nie rozumie sensu przekazywanych im wiadomości lub celowo wybiórczo przyjmuje tylko te, które są dla nich wygodne. Rozmowa ze ścianą męczy bardziej niż wygórowane wymagania. Od Fundacji oczekuje się wsparcia interwencyjnego na dosłownie każdym etapie, począwszy od bezpłatnej opieki weterynaryjnej, przez zapewnienie transportu, aż po dostawę wyprawki dla stada, którym opiekun się zajmuje. Nudzą mnie już zapytania o wsparcie finansowe z budżetu miasta czy gminy. Przykre jest, że ludzie, niby śledzący poczynania Fundacji z sympatii do codziennej pracy, gdy sytuacja wymaga od nich okazjonalnej aktywności, wymyślają tysiące trudności, by uniknąć nawet minimalnego wysiłku. Lipiec i sierpień zawsze są trudne, bowiem sytuacje zmieniają się szalenie dynamicznie. Sprawna koordynacja zapobiega kolizjom, jednak zdarzenia negatywne czasem i mnie zniechęcają. Nie umiem wszystkim dogodzić, a tym bardziej przyjąć koty zgłaszane z przeróżnych miejsc w kraju. Czasem wydaje mi się, że jesteśmy jedynie sprawną organizacją i że jest to ciężar, który niestety nie napawa optymizmem..
Nie jesteśmy przygotowani na oczekiwania osób, które zgłaszają koty napotkane podczas wyjazdów urlopowych, tak samo jak nie przejmujemy opieki nad futrzakami oddanymi do adopcji przez inne organizacje czy placówki powołane oraz nadzorowane przez miasto. To, że Kocia Mama obejmuje rękojmią swoje koty, wyróżnia nas od innych, którzy przekazując swoich podopiecznych bez rzetelnej informacji o stanie zdrowia lub psychice, powodują wśród kociarzy rozgoryczenie i rozczarowanie. Współczuję wszystkim szukającym pomocy w Kociej Mamie, jednak nie mając wpływu na politykę adopcyjną innych organizacji, nie czuję się kompetentna do naprawiania błędnych decyzji. Mija kolejny letni sezon aktywności, a powracają jak bumerang stare problemy. Nadal świadoma adopcja jest wypierana przez formę „oddam za darmo” poprzez różne portale. Najpierw adoptujący unikają weryfikacji jak diabeł święconej wody, a potem wylewają gorzkie żale i szukają zrozumienia oraz wsparcia od Fundacji.
Perełki sytuacyjne zdarzają się każdego dnia. Brak logiki i dziwna filozofia dotycząca pomocy od Fundacji zadziwiają mnie dosłownie każdego dnia. Wiadomości dotyczące adopcji są wysyłane do mnie w bardzo późnych godzinach nocnych, SMS-y z prośbą o pomoc przychodzą w dni wolne i święta, to samo dotyczy kwestii udzielania porad czy otrzymywania rzeczowego wsparcia. Opiekunowie nie honorują żadnych reguł, ograniczeń czy wręcz próśb. Kontaktują się w czasie dla siebie dogodnym, ignorując prawo do życia prywatnego, świadomie naruszają mir domowy oraz zaburzają czas pracy.
Wolontariat w wydaniu Kociej Mamy ma trwać 24 godziny na dobę przez 365 dni w roku, bez prawa do spokojnych świąt, choroby czy wyjazdu. Krytyka i wygórowane żądania są powszechnymi elementami w komunikacji. Hamując emocje, nauczyłam się odrzucać wszelkie sposoby i metody zmierzające do wytrącenia mnie z równowagi. Ani złość, ani panika czy też dziwaczne roszczenia nie mogą w żaden sposób wpłynąć na harmonijną pracę zespołu. Lata lepsze przeplatają się ze słabszymi, a ogólna sytuacja ma ogromny wpływ na psychikę oraz kondycję osób zgłaszających się z problemami do Fundacji. Pogorszenie jakości stylu życia zawsze przekłada się na kwestie społeczne. Biedniejsze środowiska reagują adekwatnie do możliwości swoich zasobów, zwiększając tym samym swoje oczekiwania.