Księży Młyn kojarzy nam się z rzecz jasna z kocim szlakiem, z opiekunkami mruczków, z budkami, które tam postawiła Fundacja, ale i z letnimi kiermaszami. Od lat pojawiamy się z naszą przebogatą, rękodzielniczą ofertą, w ten sposób zbierając fundusze na zasadnicze działania statutowe. Wolontariuszki pilnują terminów spotkań, do mnie natomiast należy zmontowanie ekipy sprzedażowej oraz wybranie fantów.
Na Księży Młyn zaglądają przeróżne osoby: antykwariusze, kolekcjonerzy, ale i przygodni przechodnie spacerujący po cudnie odnowionym kompleksie historycznej Łodzi. Nigdy nie wiemy jaki produkt komu wpadnie w oko czy przypadnie do gustu.
Oferta nasza jest przeogromna, począwszy od wypracowanego rękodzieła, po podarowane z nadzieją na drugie życie fanty, które dla darczyńcy straciły jakąkolwiek wartość, po rzeczy używane, jednak w doskonałym stanie.
Analizując dotychczasowe wydarzenia zmontowałam stałą ekspozycję, którą sukcesywnie uzupełniam. Jak do tej pory nigdy nasza aktywność nie zakończyła się fiaskiem, zawsze jakieś grosiki wpadną do fundacyjnej puszki. Kłopotów nie mam najmniejszych ze zbudowaniem poszczególnych zmian. Nie muszę zachodzić w głowę, komu powierzyć reprezentowanie Fundacji na kiermaszu.
Mało kto dostrzega jeden drobny, aczkolwiek niesłychanie ważny fakt, otóż stoiska nie może obsługiwać osoba zewnętrzna, okazjonalnie tylko związana z organizacją. Każdy kto nie zna zasad ani zakresu naszej pracy, nie umie odpowiedzieć na najprostsze pytanie na co przeznaczamy zbierane pieniądze. W przypadku organizacji działającej na taką skalę jak Kocia Mama, każda mało precyzyjna odpowiedź bądź jej unikanie działa na niekorzyść lub budzi wątpliwość. Dlatego też o pomoc w transporcie proszę osoby luźno z nami związane, a na poszczególne zmiany zapraszam ludzi mocno zakorzenionych od lat w Fundacji.
Dla nich żadne pytanie nie jest kłopotliwe. Wiedzą na co przeznaczam zebrane środki i jaką troską otaczam koty, nie tylko te bezpośrednio przebywające pod opieką Fundacji. Łączy nas wspólny cel, zabezpieczenie w maksymalnie najlepszy sposób każdego futrzaka, tego oczekującego na adopcję, przebywającego w klinice czy buszującego w krzakach, zwanego potocznie środowiskowym.
Role podzieliłam sprawiedliwie. Kiermasze przeważnie obstawia stała, sprawdzona ekipa wzmocniona dość silnie przez karmicielki, które same czynnie się w ostatnich miesiącach włączyły w działanie. Nie jestem sama w stanie ogarnąć wszystkich zadań i aktywności, zwyczajnie brakuje mi na to dnia. Umiem wszystko zgrabnie zaplanować i przygotować, dlatego skupiam się bardziej na czynnościach organizacyjnych. Myślę, że czas pandemii i związane z nią ograniczenia oraz zmiany pracy i trybu wielu instytucji dość mocno przemodelowały i zasadniczo zmieniły obowiązujące dotąd struktury. Cieszę się, że zmontowała się samoistnie nowa grupa, tym razem wolontariuszek aktywnych wyłącznie na bazarkach i kiermaszach. Jest to bezpośrednia wypadkowa sytuacji, która powstała w wyniku pandemii. Wiele osób dostrzegło, że trzeba dać też odrobinę od siebie, a nie oczekiwać, że Fundacja ma monopol na pomoc i konto, na które dobre duszki przelewają nieustannie pieniądze. Doskonale wiem, jakie obowiązki spoczywają na moich barkach, ale bez wsparcia, dobrych chęci i przede wszystkim realnego, odpowiedzialnego działania wolontariuszy i sympatyków sama nie udźwignę wszystkich aktywności.
Zapraszam serdecznie na kocio-mamine stoisko wszystkich, szczególnie kociarzy i karmicieli. Ilonka, Justynka, Małgorzata czy Basia opowiedzą o tym, jak przy wsparciu Kociej Mamy radzą sobie z opieką nad bezdomnymi pupilami, jak monitorujemy ich kondycję zdrowotną i pilnujemy by ich liczba nie wzrastała.