W odpowiedzi na prośbę o wsparcie Fundacji w misji ratowania ukraińskich kotów odzew był natychmiastowy. Przyjaciele mocno wzięli sobie do serca mój apel i momentalnie zaczęły napływać informacje o ogłaszaniu mniejszych i większych akcji, w zależności od możliwości i siły sprawczej. Jako jedna z pierwszych przyszła nam z pomocą Galeria Łódzka, w której to postawiono kosze ze stosowną informacją jaki jest cel zbiórki i komu ta karma zostanie przekazana.
To nie pierwsza taka akcja organizowana na rzecz Fundacji Kocia Mama. To centrum wspiera od lat pamiętając jakie są najważniejsze cele w Fundacji. Cieszę się, że właśnie w ten sposób ludzie reagują na moje informacje. Sądzę, że nikomu już nie przyjdzie wątpić w kondycję, moc sprawczą i możliwości Kociej Mamy. Przyjmując w przeciągu dwóch tygodni 80 kocich uchodźców podniosłyśmy poprzeczkę pomocową bardzo wysoko. O ile się orientuję, to żadna z łódzkich organizacji nie może się pochwalić akcją ratunkową na taką skalę. Właśnie rzetelna praca u podstaw, a nie sprawność i dyspozycyjność internetowa, szczególnie w hejcie, jest wykładnikiem miarodajnym wielkości organizacji.
Szkoda, że przy okazji tak tragicznych wydarzeń dokonują się zmiany w myśleniu i świadomości kociarzy. Dodam, że również obalane są mity, z ogromną satysfakcją rejestruję jak członkowie innych stowarzyszeń dostrzegają odmienność naszego sposobu i formy działania i nagle z oponentów zaczynają współpracować. Gdyby nie dramaty towarzyszące tym przemianom, byłabym szalenie dumna. Przykre jest, że wielu liderów zawodzi nie umiejąc odłożyć zaszłości na bok i dostrzec nowoczesność naszej pracy. To, co miało się rozpocząć, zadziać już się toczy. Dołączają do Fundacji odchodząc od tych, którzy w chwili próby zawiedli. Od zawsze tłukłam do głów, że do roli lidera nie może pretendować osoba słaba, o niestabilnych poglądach, układająca się z wszystkimi mając za cel promocję własnej osoby, a nie dobrostan zwierząt.
Takie krótkowzroczne myślenie zawsze gubi. Udaje się lawirować w czasie pokoju, ale w momencie, kiedy panuje wojna i serce kociarza nakazuje ratować bombardowane koty, nie można chować głowy w piasek, a już tym bardziej tłumaczyć niemoc brakiem odpowiednich środków. Cieszą mnie wszystkie akcenty pomocowe, radują zbiórki. Nie bez powodu akurat w naszą stronę kierowana jest pomoc, wszyscy bowiem wiedzą, nawet jeśli ich to mierzi, że zbudowałam tak silny zespół wolontariuszy jak nikt w tym mieście. Teraz pokazujemy na ile możemy się porwać! Dziękując za przekazaną karmę informuję, że już zasila pracujące na pełnych obrotach domy tymczasowe!