Każdego roku, wraz z pojawieniem się pierwszego kociego maleństwa, ogłaszamy, iż sezon na kociaki uważamy za otwarty. Jest to nasze hasło, które jest przekazem dla chętnych na adopcję, że od tego momentu należy z uwagą obserwować nasz fanpejdż. Każdy ma przyznane swoje role i zadania, tak jest od wielu lat i tym sposobem profil Kociej Mamy uważam, że należy do grupy najlepiej prowadzonych pod kątem rzetelności publikowanych wiadomości.
Szczeble pracy są sprawdzone i przetestowane pieczołowicie i w efekcie udało nam się wypracować solidny schemat, który pozwala Ani na prowadzenie fanpejdżu w tym stylu. Wiadomości uzyskuje od koordynatorek, graficzki lub bezpośrednio od opiekunek, prowadzących domy tymczasowe, a pozbawione są one jakichkolwiek emocji, sensacji, osobistych wrażeń, odczuć lub opinii, a tylko relacjonują stan faktyczny.
Ta forma pozwala na uniknięcie opinii aferzystek oraz szukających niezdrowych sensacji. Skoro wykonujemy rzetelną pracę, nie możemy same sobie odbierać wiarygodności nieodpowiedzialnym zachowaniem.
Każda publikacja musi mieć solidnie sprawdzone, prawdziwe źródło, czy dotyczy to postu adopcyjnego, interwencji, czy stanu zdrowia kota.
W chwili, kiedy pojawiły się kociaki Nadzieja i Zwiastun, Ania zmieniła zdjęcie w tle fanpejdżu Kociej Mamy.
Maluszki trafiały różnymi drogami, najwięcej jednak w wyniku interwencji, podejmowanych przez Animal Patrol, uniknęły tym sposobem eutanazji.
To, że koszty wykarmienia osesków są ogromne, wie każdy, kto tylko raz podjął się tego wyzwania. My natomiast całą zimę zbieramy zasoby, by w godzinie zero nie jojczyć o pomoc, a zakasać rękawy i walczyć o ich życie.
Mleko, pasztety, podkłady, żwirek w tym kocim miłym sezonie znikają dosłownie jak kamfora. Z jednej strony cieszę się i pękam z dumy za każdym razem, kiedy z sukcesem uda się wolontariuszkom wykarmić maluszka i wypuścić w świat, z drugiej dwoję się i troję, by magazyn nie świecił pustką.
Z maluszkami jest jeden problem i to nie karmienie co kilka godzin jest najtrudniejsze, a obawa przed epidemią, której nazwy nie odważę się nawet napisać oraz przed efektami i skutkami, wywołanymi przez koci katar.
To jest norma, że koci katar matek przechodzi na dzieci. Często rodzą się już zainfekowane i z każdym ich dniem stan się niestety pogarsza, a przeważnie pod opiekę fundacji trafiają, kiedy już są okropnie słabe i wycieńczone.
W tym roku na szczęście nie ma zbyt wielu dramatów. Przekazywane mioty są stabilne, a oczy czyste, bez ropnego wycieku.
Jaś i Staś, kocurki przekazane przez Animal Patrol, trafiły w stanie krytycznym pod nasze skrzydła. Momentalnie zostały ulokowane w klinice całodobowej, pod czujną i troskliwą opieką zespołu lekarzy i techników. Staś nie miał szczęścia, odfrunął za Tęczowy Most, a Jaś, mimo, iż dzielnie walczy o życie, nie dość, że zostanie pozbawiony gałek ocznych, to test wykazał, że ma białaczkę, zbyt wiele nieszczęść jak na jednego malca.
Nie podjęłam tej ostatecznej decyzji, na nią jest jeszcze zbyt wcześnie, to okoliczności i reakcja malca muszą mnie przekonać o słuszności, jednak dopóki lekarze mają niedoświadczalny pomysł na opanowanie sytuacji, a kociak walczy, nie odważę się na żadne radykalne rozwiązanie.
Kilka dni temu, w nocy, dołączył jeszcze jeden biedak. Tym razem dotarł do Kociej Mamy z Tuszyna, miasteczka nieopodal. Także ofiara kociego kataru, ale w tym przypadku rokowania są ostrożne, test wyszedł negatywny, a Apacz w klinice podjął próbę samodzielnego jedzenia.
Kiedy tak mocno weszło się w pomaganie, to nie ma opcji, by się w połowie drogi zatrzymać. Ludzie szukają u nas pomocy dla tych, które podnoszą, a jednocześnie drżą z przerażenia, czy udźwigną koszty swego dobrego serca.
Nadal, tak jak od lat, te najbiedniejsze są priorytetem!
Apacz z Tuszyna, dzielny wojownik z apetytem na życie, nabiera sił przed zabiegiem. Jaś jest jeszcze jedną wielką niewiadomą. W tym przypadku mogą być różne rozwiązania, jednak nie rozkładamy bezradnie rąk, działamy, walczymy.
Każdego, kto chce się włączyć do pomocy, zapraszam, zachęcam do udziału w akcjach pomocowych. Nie będę wskazywała konkretnych, ponieważ Ania systematycznie przypomina, jak nam można pomagać.
Działamy razem w szczytnym celu, a ja, jak każdy wie doskonale, nie dość, że zawsze kieruję się przede wszystkim dobrem kota, to góry ruszę, by je ocalić!