KotoManiak w akcji czyli historia rowerowej kotki

Ta historia cementuje zasadność wyboru Jacka na pierwszego w historii Kociej Mamy Super Kotomana.

Jest oddany bezgranicznie kotom i Fundacji. Osobiście mam w Nim szczerego przyjaciela. Zawsze, ale to zawsze stara się mnie wesprzeć, zdjąć maksimum obowiązków, rozumiejąc ile zadań spadło na moje barki po założeniu Fundacji. Nie dywaguje, nie szuka wykrętów, nie wymyśla dziwnych argumentów, by wymóc prowadzenie interwencji. Tacy ludzie są bezcenni, dodają wiary, siły, pozytywnego kopniaka do pracy.

Nie dość, że od lat pomaga mi ratować kocie bidule, to teraz poszedł krok dalej i napisał za mnie reportaż. Dodam, że idealnie wpasował się w styl moich reportaży, zdejmując ze mnie miły, choć mimo wszystko czasochłonny obowiązek opisania, jak to koty mądre są i zawsze wiedzą w jakiej czasoprzestrzeni akurat się pojawić!

Pięknego, słoneczego, niedzielnego poranka Kotomaniak – Jacek wybrał się na wycieczkę rowerową. Z Łodzi dojechał do Zgierza, gdzie przy kąpielisku, w barze zrobił sobie przerwę. Zobaczył ślicznego, biało-rudego malucha, który zaczepiał siedzących w lokalu ludzi. W pierwszej chwili pomyślał, że to mruczek właściciela baru, jednak za moment kocię zostało z baru wyrzucone z komentarzem: „Przypałętał się problem.”

Wiedząc, że mały kociak w tym momencie pozostawiony sam sobie, nie przeżyje wśród wrogo nastawionych do niego ludzi, skontaktował się z Fundacją. Problemem była niedziela i zasady panujące w Fundacji, że niedziela jest dla rodziny. Z dylematem „Dzwonić czy pisać?” wpadł na pomysł zrobienia sweet foci z kotkiem, z dopiskiem „znalazłem kota”. Takie pozdrowienia wysłał do szefowej. Odpowiedź była natychmiastowa: „Poproszę”.

Szybki telefon, dogadanie szczegółów i maleńki koteczek jako dodatkowy, nieoczekiwany pasażer roweru Unibike przyjechał do Łodzi.

W lecznicy kolejna niespodzianka: mały rudzielec okazał się kotką. Śliczna koteczka o umaszczeniu tureckiej angory otrzymała oryginalne imię Unibike.

Ot i mamy kolejną fajną opowieść – jak się chce, to można nawet na rowerze uratować kota!