Urodziny Fundacji, zwane też Galą lub KotoManią, to spektakularne wydarzenie, którym każdego roku żyje cała kocia ekipa, a w zależności od zaangażowania i wtajemniczenia, każdy ma inne zadania, obowiązki oraz uprawnienia. Jest formą integracji, poznania się wzajemnie, wymiany poglądów i spostrzeżeń, a faktycznie jest formą relaksu, radości oraz zawsze udaną imprezą.
Pandemia miała szalony wpływ na urodziny, w sumie to zjawisko dokonało zmiany formy kolacji urodzinowej. Przed epidemią organizowane były ogromne imprezy, przeważnie w łódzkich teatrach lub aulach ze sceną oraz widownią. Zamknięcie obiektów kultury i sztuki spowodowało, że „covidowa” Gala odbyła się w internecie. Każda z wolontariuszek, ubrana na galowo, nagrała filmik z życzeniami, prezentując w dłoni kolejną literkę, składającą się na napis. To, że niespodzianka wywołała łzy i płakałam jak bóbr, oglądając całość, było do przewidzenia, ale ich pomysł otworzył mi oczy, jak wiele dla nich znaczę, nie jako szefowa, ale człowiek. To wydarzenie przekuło się na zmianę jakości gali, odeszłam od szumnych wydarzeń, ograniczając się do wspólnej biesiady. To, że schematy łamiemy, jest normą, ale fakt jest również ważny taki, że każda zmiana wprowadza nowe, lepsze standardy.
Każda KotoMania ma motyw przewodni, czyli temat lub tytuł. Jest to przede wszystkim inspiracją do przygotowania całej koniecznej grafiki, czyli plakatu, zaproszenia, scenografii, wystroju stroju oraz menu.
W tym roku, już we wrześniu, Emilia wymyśliła, że tegoroczna edycja będzie nawiązywała tematycznie do epoki PRL-u. Pomysł momentalnie przypadł mi do gustu, ponieważ od razu Emilia podsunęła mi pomysł na konferansjerkę. Wiemy doskonale, że w ówczesnych czasach działały najlepsze kabarety, żeby występować i zarabiać pieniądze, musieli tak przemycać paranoje, które były chlebem powszechnym, żeby cenzura nie wykreśliła ich ze scenariusza. Wtedy cenzor był wyrocznią i kiedy tylko miał cień przekonania, że film, kabaret, czy piosenka, naruszają dobre imię obowiązującego ustroju albo ośmieszają rządzących, natychmiast kierował je na półkę, powiększając pulę „ półkowników”.
Ponieważ w Kociej Mamie to, co czasem się wyprawia, przypomina doskonały kabaret, wiedziałam, po które historię sięgnę, kiedy tradycyjnie, po powitaniu, będę zabawiała Gości.
Nie pomyliłam się z wyborem tematu. Wszyscy płakali ze śmiechu, kiedy opowiadałam, jak powstał termin „dziki koń”, kiedy to Emilka, chcąc utrzymać w tajemnicy osobę z tajnej grupy, nie użyła, jak dzieje się to w takich przypadkach, określenia „as w rękawie” albo „czarny koń”. My, na potrzeby Fundacji, mamy swojego dzikiego konia! Kreatywność moich wolontariuszy jest przeogromna i niewyczerpana. Tylko oni zdolni są podarować cudny bukiet goździków oraz, zamiast korali, sznur rolek papieru toaletowego i berło w kształcie głowy kota. Nie dość, że mega społeczne, dzielne i przekochane, to jeszcze szalenie kreatywne, pomysłowe i twórcze.
Oprócz anegdot, falę śmiechu wzbudzały tradycyjnie rozdawane dyplomy uznania, wtopy roku oraz, po raz pierwszy, dyplomy zaufania do szefowej. Oczywiście, każde wręczenie poprzedzone było narracją wstępną, tłumaczącą okoliczność, która potwierdziła zasadność nominacji.
Mając szaloną łatwość w prowadzeniu rozmowy, nawiązywaniu do historyjek, które odpowiednio podane, stają się automatycznie anegdotą, bardzo szybko sprawiłam, że zapanował miły, rodzinny nastrój, atmosfera stałą się sympatyczna, a wszyscy gawędzili swobodnie, prześcigając się w przypominaniu śmiesznych wpadek. Dystans do siebie przekuwa się zawsze na fajną zabawę. To, że góry przenosimy, że walczymy, zwyciężamy, ale i przegrywamy, to są normalne sytuacje, które wpisują się w wolontariat. Jednak jest taki jeden dzień w roku, kiedy na kołek odwieszamy smutek i troski, kłopoty zostawiamy w domu i ruszamy na tę naszą fantastyczną kolację. Patrząc na ich twarze, roześmiane, podekscytowane, radosne, jak u małych roztrzepanych dzieci, cieszę się, że w Fundacji takie panują między nami relacje, nastroje i emocje. Ta autentyczność jest naszą mocą, darem i siłą i z tej przyczyny, każdego dnia, jestem dumna jak paw. Dziękuję wszystkim obecnym za super zabawę, za niespodzianki, za te szepty tajemnicze za plecami, za konspirację, którą czułam od chwili, kiedy tylko ogłosiłam listę gości.
Te urodziny były wyjątkowe jeszcze z innych względów, za rok jako Fundacja osiągniemy dojrzałość, czyli skończymy 18 lat, a impreza odbyła się ponownie w Sali Pod Siedem Dwa, mając za Partnera Wydarzenia Województwo Łódzkie.
Wchodzimy w kolejny rok pracy pozytywnie doładowane. Zawsze nasza impreza dodaje optymizmu , konsoliduje, a co najważniejsze, pokazuje, jaką jesteśmy razem fajną, pozytywnie zakręconą ekipą.
Partnerem wydarzenia jest Województwo Łódzkie.