Nie mam ambicji politycznych, nie mam aspiracji by studiować ustawy. Jestem kociarą od lat bacznie pilnującą by nie uwikłać Fundacji w żadne polityczne konfiguracje. Znajomych mam różnych, w czasie kampanii wyborczych, kiedy co niektórzy prosili mnie o sztywne określenie popieranej frakcji, odpowiadałam twardo, że ja się zajmuję kotami, one mają przeróżnych opiekunów, dlatego niech każdy głosuje tak jak mu dyktuje serce i własne indywidualne poglądy.
Mam świadomość, że takie stanowisko nie dodawało mi sprzymierzeńców, że ten i ów był lekko naburmuszony bądź wręcz oburzony, ale nie miałam zamiaru odstępować od swojego stanowiska. Działając w obszarze zwierząt liczą się dla mnie ruchy na ich korzyść, a nie moja indywidualna promocja. Nie mam czasu wertować setki skostniałych paragrafów, mogę pokrótce opowiedzieć i wskazać te zapisy, które stawiają nasze państwo na szarym końcu tych ludzi, którzy faktycznie o poprawę losu zwierząt walczą. Uboje rytualne, hodowle zwierząt na futra, norowanie lisów i usypianie ślepych miotów to tylko kilka tematów, którymi powinni zająć się działający aktywnie politycy.
Przyjaźń z posłem Krzysztofem Kwiatkowskim, późniejszym prezesem NIK-u, rozmowy podczas rozmaitych spotkań, spowodowały, że zainteresował się losem zwierząt. Ich życiem i traktowaniem w schroniskach i przytuliskach. Kiedy wybuchł skandal w Radysach, wiele ludzi przejrzało na oczy, a ja mówiąc skromnie, tłumaczyłam przecież od kilkunastu już lat, że schroniska w naszym krajowym wydaniu to forma opieki nieprzynosząca dobrych efektów, wszędzie tam gdzie komercja łączy się z opieką nad zwierzakami, siłą rzeczy dochodzi do nadużyć i zaburzenia pracy adopcyjnej. Zwierzak przynoszący dochód, a w tym konkretnym przypadku tak było, nie jest szykowany do przekazania do nowego domu ani leczony. Trwają te biedaki latami w klatkach przynosząc stałą, comiesięczną opłatę. Krzysztof Kwiatkowski startując w wyborach do Senatu zwołał konferencję prasową pod hasłem Dekalog dla zwierząt, na którą zostałam zaproszona razem z moim kotem Iwanem. Nie miałam powodu by tej ważnej inicjatywy nie wspierać, mało który polityk chce poruszać tak wrażliwy i trudny prawdę mówiąc temat.
Teraz, kiedy został senatorem, a startował jako kandydat niezależny postanowił rozliczyć budżet wyborczy pomiędzy organizacje, z którymi jest w przyjaźni, które wspiera, a które to działają w nietypowych obszarach.
Piękny gest szczególnie w czasie pandemii.
Konferencja odbyła się w siedzibie PCK.
Przybyły rzecz jasna licznie różne łódzkie i nie tylko telewizje, transmisja szła na żywo na kilku portalach internetowych. Nie dość, że otrzymaliśmy datki, to jeszcze sam senator wskazał, którym organizacjom warto pomagać!
Cóż ja jeszcze mogę dodać?
Jakie wnioski mi się nasunęły po wysłuchaniu wypowiedzi innych członków reprezentujących swoje fundacje?
Chyba kilka, które wyróżniają nas dość mocno na tle innych mając na uwadze funkcjonowanie w nowych realiach, otóż Kocia Mama należy do nielicznych, które pracują normalnie! Jest w grupie ¼ organizacji, które nie zawiesiły działalności. To ogromne osiągnięcie, manifestacja siły i kondycji firmy. Tylko edukacja została wstrzymana z przyczyn oczywistych, inne płaszczyzny działają wręcz na zdwojonych obrotach.