Przykro mi niesłychanie, że nie miałam okazji poznać osobiście nowej społeczności, która z entuzjazmem przyjęła Fundację w swoich progach.
Od początku komunikacja była rewelacyjna, Renata nie zgłaszała najmniejszych zastrzeżeń.
Atmosfery nie zepsuły zmiany pierwotnych ustaleń, a wszystkie poprawki, przyjmowane były z ogromnym wyrozumieniem i aktywnością zmierzającą do konstruktywnego dopięcia szczegółów. Nie trzeba było wyjaśniać kwestii związanych z trybem pracy w wolontariacie. Nie zdziwił fakt pracującej mamy z dzieckiem. Ta wizyta była nam potrzebna. Dodała energii, zapału, odbudowała wiarę w fajnych ludzi. W przypadku tej edukacji spotkałyśmy się wyłącznie z życzliwością, szacunkiem i podziwem.
Naturalnie nasuwa się pytanie: dlaczego żyjemy w czasach, kiedy połowa aktywności jest sztuczna, pozorowana i wiąże się czasem z nietypowymi zaburzeniami?
Dlaczego trudno dotrzymać obietnicę?
Dlaczego deklaracje nie mają przełożenia na działanie?
W jakim celu kreujemy kompletnie inny obraz swojej postaci niż faktycznie jesteśmy?
Zbyt długo już chodzę po tej ziemi, bym udawała, że nie widzę zachowań mnie irytujących.
Wiele osób jest niesłychanie aktywnych, ale tylko pozornie, kiedy nie wymagana jest faktyczna praca.
W przypadku szkoły w Zgierzu, jakoś grono pedagogiczne umiało tak uaktywnić dzieci i rodziców, w takim świetle przekazać zakres i skalę naszej pracy, że finalnie przełożyło się to na fantastyczną zbiórkę karmy. Dzieci i ich rodzice otrzymali przejrzystą konkretną ale i rzetelną, popartą analizą pracy Fundacji informację, dlaczego zaproszona została akurat ta organizacja i jakie czynniki przemawiają za tym, by jej pomóc.
Nasze działanie: setki uratowanych kotów, piękna i odpowiedzialna postawa zespołu edukatorek składa się na opinię budowaną o Kociej Mamie. Spotkania i rozmowy odbywające się w międzyczasie, podczas przerw, pozwalają na wyjaśnienie wszystkich pytań, które cisną się w usta. Jest to normalne, że nasza fundacja budzi tyle mieszanych uczuć. Kto bowiem wskaże mi podobną społeczność, w której tyle osób działa tylko i wyłącznie wolontariacko? Nie ma pensji Rada Nadzorcza, nie ma Zarząd ani Szefowa. Statut jest krótki, przejrzysty, czytelny nawet dla laika.
Więcej powiem – żadna z nas nie obraża się na padające pytania, wręcz z radością udzielamy wyjaśnień, bo takie zachowanie jest dla nas miłe i zaświadcza o faktycznym zainteresowaniu.
Chciałabym więcej takich zajęć edukacyjnych, żeby ładowały się akumulatory, żeby nie spotykały nas rozczarowania.
Pamiętajmy, że podstawą wolontariatu jest pasja, potrzeba wyższej aktywności, świadomość społeczna w wyniku, której widzimy możliwość promocji ważnych dla nas zachowań ale i dzięki pracy u podstaw zmianę relacji w obszarze dla nas istotnym najbardziej, mam oczywiście na myśli koty.
Wprawa do szkoły w Zgierzu to nie tylko zajęcia z dziećmi, promocja Fundacji, krzewienie idei wolontariatu, to czas na bycie razem. Nic tak nie łączy i scala jak wspólne działanie i praca.
Jest czas na pytania nurtujące nowe wolontariuszki, ale i czas na poznanie się bardziej.
Rodzinny wolontariat jest piękny, ale trudny z uwagi na związane z nim ograniczenia wynikające z prostego faktu bycia mamą lub tatą. Zawsze muszę ten czynnik, bo ona bezpośrednio ma wpływ na aktywność i dyspozycyjność. Jednak dzieci rosną na szczęście i z czasem stają się podporą wspierając nas w czynnościach na miarę swoich możliwości.
Zamykamy rok wspomnieniem przesympatycznego doświadczenia. To dobrze wróży.