Minął kolejny rok razem. Pomoc nieoceniona, solidne, bardzo pomocne stałe wsparcie. Tydzień za tygodniem wystawiamy fanty. Stare ale w doskonałym stanie, takie z duszą, odrobinę owiane tajemnicą, książki dla dzieci, przewodniki, sprzęty domowe i wszelkie „przydasie”, które nagle okazały się zbyteczne.
Jestem wdzięczna nie tylko za to, że jest to fajna droga uzyskiwania funduszy na koty, ale za postawę administratorów i liderów prowadzących tę grupę.
Dziękuję im za wyrozumiałość, za dowcip z jakim przyjmują moje pomyłki datowe i potknięcia opisowe.
Ostatnio mieli niezłą zabawę, kiedy korzystając z trybu kopiuj-wklej, dałam w opisie aukcji jej zakończenie w roku 2017. Inna perełka, totalnie z mojej bajki, wystawiłam talerze z opisem: „Czytane ale w bardzo dobrym stanie”.
Momentalnie zamiast krytyki, pojawiły się jak grzyby po deszczu zachęcające do zabawy komentarze. Przodują tradycyjnie Dagmara, Marcin i Dorota czyli Ci, którzy mają najwięcej roboty. Nie złoszczą się na mnie, rozumieją trudność życia i pracy non stop na telefonie.
Kiedyś wprowadziłam zasady: komunikacja ze mną po 17 chyba, że faktycznie wali się koci świat.
Jaki jest efekt? Owszem, respektują, ale generalnie po moich dość gwałtownych rekolekcjach.
Nie rozumiem jak można nie respektować granic, zaburzać czas bez sensu zawracając mi głowę byle bzdurą w czasie kiedy korzystamy z tak fajnych narzędzi jak czaty czy email. Świadomie, z premedytacją pomijam sms, publiczną tajemnica jest, że je czytam ale z dość dużym opóźnieniem. Tę zasadę wprowadziła Renia, jeśli pisze mi sms, to potem do mnie dzwoni prosząc: przeczytaj, to ważne!
Wracając do grupy Aukcje w 100 % charytatywne, to nie jest laurka dla nich, to moje ogromne serdeczne podziękowanie. Nie muszą wprowadzać do grupy nowych osób, taka filantropia to dla nich dodatkowa praca. Jednak sami z dziećmi, dla których walczą, doceniają moje starania, by móc leczyć bezdomne koty.
Zanim nas zaprosili, włączyli do grona tych, którym decydują się pomóc, śledzili z uwagą poczynania Kociej Mamy. Każdego zadziwia walka, którą od lat toczę o koty. Nie obrosłam w piórka, nie spoczęłam na laurach, delektując się wiedzą, jak fantastyczną zbudowałam Fundację. Nadal wszystkie sznurki trzymam mocno, mimo iż mam solidnych zastępców. Wszystkie informacje nadal kumulują się w mojej głowie, to ja wytyczam strategię działania oczywiście ze wskazaniem na dobrostan kotów. Ale każdy, kto uważnie śledzi kociomamine bazarki i grupy sprzedażowe wie, że to ta praca również nie jest mi obca. Przeglądam fanty, wybieram, robię zdjęcia i wystawiam.
Administratorzy szanują moje zachowanie. Nie muszę tego robić, bo to dodatkowa aktywność, która pochłania ogromną ilość czasu. Nie ja ściągam koty do Fundacji, nie ja znajduję chore, kalekie, poranione ale w rzeczywistości to ja i wolontariuszki na zabezpieczenie potrzebujących pracujemy najbardziej. Doceniają tę tytaniczną pracę ludzie z Aukcji w 100 % charytatywnych bardziej niż osoby, które zapodały kłopotliwą czy kosztowną interwencję.
Przez te wspólne lata, zacieśniły się między nami kontakty, wyszły mocno dalej niż poprawne towarzyskie relacje. Zrodziły się maleńkie sympatie bywa, że i przyjaźnie. Opowiadamy o swoich problemach, o złościach ale i o radościach.
– Ciotka – pisze do mnie Dagmara – ten Twój Laluś to chyba najdroższy kotek świata. Podziwiam jak o Niego walczysz.
– A tam, było kilka kosztowniejszych – natychmiast w formie anegdoty opowiadam co mi wyczyniała Marylka z Tarnowskich Gór czy Walentka trójłapka.
Podziwiam tych ludzi, doceniam ich walkę o zbieranie pieniędzy na leczenie chorych dzieci. Cieszę się, że dzięki ich uprzejmości i ja mogę realizować swoją pasję, nieustającą od lat misję ratowania kocich istnień. Wdzięczna za rok wspólnej pracy, korzystam z przerwy w pracy okresie wakacji.
Jest szansa, maleńka nadzieja, że dzięki temu wygrzebię się z mega zaległości, które ciągną się za mną od pewnego czasu doprowadzając mnie do furii i bezsilnej złości. Jednak zdaje sobie doskonale sprawę z faktu, że jednocześnie w dwóch miejscach nikt nie będzie, dlatego sumiennie codziennie sprawdzam listę swoich zadań i odhaczam te już wykonane. Na szczęście pracowitość i konsekwencja to moje podstawowe cechy charakteru.