Przyznam szczerze, że kompletnie nie mam pojęcia, dlaczego tak jestem traktowana! Jeszcze nie do końca udało mi się choć odrobinę uspokoić Katarzynę, zastopować Jej aktywność z umawianiem spotkań w trybie nagłym, poza kolejnością i terminarzem, a już kolejna osoba podąża dokładnie taką samą drogą, stawiając mnie przed faktem dokonanym! Podaje dzień, określa godzinę, prosząc, by choć na chwilkę Fundacja się pojawiła!
To, że jest to osoba znana mi od chwili, kiedy mój syn przekroczył próg swej pierwszej szkoły, czyli podstawówki, ani przez moment Jej nie usprawiedliwia. Jakby nie patrzeć, jest to wymuszenie! Siła przedstawionych mi argumentów była tak mocna, że nie dość, iż stanęłam na głowie, by delegacja stawiła się konkretnego dnia, to jeszcze przygotowałam dla młodzieży drobne prezenty!
Jak do tego doszło? Otóż w bardzo prosty sposób!
Lilianę znam od lat, w szkole nr 83 pracuje jako pedagog szkolny. Ciepła, pozytywna, bardzo oddana dzieciom, szczególnie tym z najbiedniejszych środowisk. Zawsze bardzo troszczy się o wychowanków Domu Dziecka, który znajduje się nieopodal, a potocznie nazywany jest przez wszystkich „bidulem”.
Od lat prowadzimy w szkole kocie wykłady, zatem Kocia Mama dla tej społeczności nie jest anonimowa, dodatkowo młodzież z darami dla naszych mruczków pojawia się systematycznie na każdej Gali.
Tuż przed świąteczną przerwą, z własnej inicjatywy, młodzież ogłosiła konkurs plastyczny o kociej tematyce.
Efekt przeszedł najśmielsze oczekiwania, wykonano ponad 30 prac.
Sytuacja lekko się skomplikowała. Skoro napłynęło aż tyle prac, trzeba było postępować według standardowych procedur, powołać jury i najlepsze prace nagrodzić.
Nagród nie można wręczyć skrycie, więc młodzież narzuciła swoją aktywnością przygotowanie małego kulturalnego wydarzenia. Skoro konkurs inspirowany był komunikacją z Kocią Mamą, obecność naszego przedstawiciela była konieczna!
Ania z planami już na ten dzień, ja również zajęta, szukałam dalej w myślach osoby, która ma w miarę blisko do tej cudownej szkoły.
Anetka! Nagle mnie olśniło i dziękowałam Panu Bogu za Jej nienormowany tryb pracy!
Nie stawałabym na głowie, nie szukała dobrego rozwiązania, gdyby nie przemycona zgrabnie informacja, że organizatorami całej akcji jest młodzież z „bidula”.
To jedno słowo zmotywowało mnie do działania.
Te dzieci trzeba docenić, nie można ich lekceważyć. Od zawsze Fundacja ma jedno najważniejsze przesłanie, dbać i kochać te istoty, które w życiu mają najtrudniej. Dlatego koty kalekie są naszym oczkiem w głowie, dlatego zbieramy nakrętki dla chorych dzieci, dlatego staramy się, by pojawił się uśmiech na buziach dzieci z Domu Dziecka.
Ta jedna informacja rozwiała wszelkie wątpliwości.
Przygotowałam nagrody i prezenty, Anetka wraz z Lilianą zajęły się resztą.
Warto było ulec tej miłej presji! Zapłatą jest radość tych dzieci.
W tym roku tradycyjnie pojawią się na Gali, ale nie tylko pod opieką Liliany, towarzyszyć im będą opiekunowie z Domu Dziecka, wzruszeni naszym zachowaniem wobec ich podopiecznych. Chcą osobiście poznać ludzi, którzy sprawiają radość ich dzieciom. Do zobaczenia!