Rzeczą normalną jest, że skład wolontariuszy, tworzących każdą organizację, ulega zmianom. Takie są fakty, nie moje fantazje czy wymysły. Rotacje następują z kilku powodów, a najczęściej występującym jest brak identyfikacji z polityką działania, z kierunkiem, w jakim podążamy, ze sposobem prowadzenia interwencji i kodeksem, obowiązującym każdego, działającego społecznie. Niezwykle istotnym elementem jest nieumiejętność pracy w zespole i wykonywania podjętych zadań. Jeśli zaniedbania nie dotyczą zwierząt, przez jakiś czas mogę przymknąć na nie oko, kładąc to na karb zabiegania czy zwiększonej ilości obowiązków.
Liczę na rzetelne traktowanie pracy, w tym konkretnym przypadku w Fundacji Kocia Mama, która, jak wszyscy wiedzą, funkcjonuje na pełnych obrotach od ponad 13 lat, ratując najtrudniejsze kocie przypadki i finansując niezwykle trudne i kosztowne operacje. Nie kontroluję zbyt mocno wykonywania zadań, gdyż ufam swoim wolontariuszom. Piszę reportaże, które sprawnie poprawiają korektorki, Ania na bieżąco informuje Sympatyków o tym, co się dzieje w Kociej Mamie, zamieszczając posty na fanpejdżu, Kasia z Agnieszką, bez mojego nadzoru, działają na swoich portalach, a Joanna pilnuje adopcji. Maryla bezkolizyjnie kontaktuje się z klinikami, Grupa Autek przemieszcza się systematycznie po mieście, rozwożąc wyprawki kocie, odbierając fanty od darczyńców i przewożąc koty na konsultacje. Pięć dziewcząt sprawnie działa na Pchlim Targu, Jola od ręki kompletuje wysyłki, więc i ta przestrzeń funkcjonuje rewelacyjnie. Ja, po czystce w domach tymczasowych, z ulgą przyjmuję fakt, ze nie muszę non stop pisać Tęczowych Mostów. Koty odchodzą, ale na szczęście tylko sporadycznie.
Nie wiem, jak mam się odnieść do skandalicznej afery, bo inaczej tego nazwać nie umiem, do karygodnego zaniedbania obowiązków, który to odkryła w ostatnich dniach wolontariuszka, przejmująca obowiązki po koleżance. Dodam, że nie po roku, a po kilku latach, a opiekowała się ona dość ważną dziedziną, prowadziła bowiem pocztę fundacyjną. Wiemy, jak ważny jest to element i składnik naszej pracy. Kociarze to najczęściej osoby o zwiększonej wrażliwości i empatii i komunikacja z nimi musi być bardzo delikatna i subtelna, by nie urazić albo skrzywdzić. Na pocztę trafiają różne sprawy, dostęp do niej ma kilka wolontariuszek, ale nadzór nad nią i kwestie porządkowe zawsze powierzane są tylko jednej osobie. Ona to zakłada foldery, przenosi do nich sprawy załatwione i odpisuje na wiadomości.
Praca społeczna jest całkowicie dobrowolna, ale skoro się jej podejmuje dorosła osoba, nie mogę ani nawet nie powinnam mieć żadnych podejrzeń, że działa na szkodę Fundacji , w której pracuje. A jednak, to, co ostatnio odkryła menadżerka, w kompletnie w innym świetle stawia osoby, które opuściły naszą społeczność. Przez pięć lat sprawowania opieki nad pocztą Kociej Mamy, osoba ją prowadząca ignorowała wiadomości przychodzące od portalu „FaniMani”. Jest to platforma, która generalnie zbiera fundusze od darczyńców dla przeróżnych organizacji, poprzez kupowanie we wskazanych przez nią sklepach. Marża odkłada się na koncie wskazanej organizacji. Od lat otrzymujemy pięknie przygotowane grafiki, tematycznie nawiązujące do Świąt lub wydarzeń, które inspirują do wzmożonych zakupów, takich jak Dzień Dziecka, rozpoczęcie roku szkolnego albo wakacji. Każda okazja przekuwana jest na zachęcenie do wsparcia Fundacji. Od lat systematycznie przychodzą wiadomości o zgromadzonej dla nas kwocie oraz o sposobie jej odbioru.
Teraz, po prawie dwóch latach od przejęcia obowiązków, Iwonka uporządkowała i tą przestrzeń. Nagle zadała mi pytanie: „Izuniu, czy ktoś daje dyspozycje wypłat z portalu „FaniMani”? Mamy tam zgromadzoną dość sporą kwotę, prawie 1500 zł i sądzę, że można je dać do wypłaty.” Dosłownie opadła mi szczęka! Nigdy nie zarejestrowałam przelewu od nich. Nie miałam o tym bladego pojęcia! Sądziłam naiwnie, że konto fundacyjne dawno zostało na tym portalu założone i podobnie, jak na „Ratuj zwierzaki”, w momencie, kiedy uzbiera się określona suma, otrzymujemy przelew. Czas jest nieubłagalny, nieustannie płynie, ale jak widać z korzyścią dla nas. Wiele spraw wyjaśnia, porządkuje, ustawia w kompletnie innym wymiarze i świetle. Dziękuję Iwonce za czujność, za troskę o koty, za rzetelną i odpowiedzialną pracę. Na retoryczne pytanie, dlaczego tak się zadziało, nie umiem odpowiedzieć.