Kolejna biurokracja spowodowana matactwem

Niestety z ogromną przykrością informuję, że od pierwszego maja bieżącego roku Fundacja Kocia Mama wprowadza kolejny zwyczaj, a dotyczy on jeszcze jednej aktywności, tym razem wiążącej się niestety z poszerzeniem i tak już bardzo rozbudowanej społecznej biurokracji.
Kiedy oddawano mi zepsuty, brudny sprzęt, poprosiłam Emilkę o projekt stosownej naklejki oraz stworzenie stosownego dokumentu, ażeby dodatkowo się zabezpieczyć przed wandalami albo osobami niefrasobliwie zostawiającymi sprzęt bez nadzoru, pobieramy zwrotną kaucję.


Żeby inne organizacje nie korzystały z naszej renomy i autorytetu od ponad 10 lat drukujemy swoje książeczki zdrowia, z logo i danymi Fundacji, a nasze koty adopcyjne oddawane są wyłącznie dokumentem sygnowanym logo i jest on niemożliwy do pobrania ze strony internetowej. Dlaczego to czynimy? Co leży u podstaw takiej decyzji? Otóż wyjaśniam: Kot wchodzi na pokład Fundacji i nawet po jego adopcji, po kilku latach, w przypadku choroby czy przykrego wydarzenia, zawsze opiekun może liczyć na pomoc ze strony Kociej Mamy. Mam świadomość, że jesteśmy wyjątkiem w tym względzie, ale czasem ogromną pomocą nie jest całkowita partycypacja w przejęciu kosztów leczenia, a dość znacząca ulga w opłacie.
Przed oszustem trzeba się bronić, chronić i zabezpieczać, jak wynika z życia, wprowadzając co rusz nowe dokumenty.

Kiedy już „jako tako”, powstały stosowne dokumenty chroniące koty i sprzęt, Marta – prezeska poprosiła o opracowanie papieru firmowego, by wszelka komunikacja prowadzona przez Fundację miała charakter poważny i zgodny z obowiązującą normą administracyjną.
Kolejne utrudnienie dla mnie, kolejna konieczność założenia jeszcze jednego segregatora wynika z rozbieżności pojmowania umowy ustnej zwanej: zobowiązaniem Fundacji wobec opiekuna świadomie adoptującego kota albo świadomej interpretacji na swoją korzyść bez konsultacji z Kocią Mamą. To, że Fundacja współpracuje z najlepszymi kocimi fachowcami wiemy wszyscy, ale nikt nie ma prawa tego faktu nadużywać, wykorzystywać dobrej opinii organizacji ani zaufania jakim się cieszy u współpracujących klinik. To, że swoją wiedzę, umiejętności i fachowość przekuwają na ratowanie kotów nikogo nie obliguje do podejmowania decyzji za płatnika, którym w tym przypadku jest Kocia Mama. Lekarze prowadzą prywatne działalności i od nich dobrej woli wyłącznie zależy w jakiej części za swoje usługi pomniejszą komercyjny dochód. Zawsze wszelkie operacje, konsultacje i zabiegi są negocjowane wyłącznie ze mną, taka sytuacja panuje od pierwszego dnia istnienia Fundacji.

Ponieważ coraz częściej opiekunowie nadużywają mojego zaufania, od 1 maja każdy, kto chce się ubiegać o wsparcie finansowe od Fundacji będzie musiał osobiście przybyć we wskazanym terminie do siedziby i podpisać jasno określony i sprecyzowany dokument. Jak doświadczenie i zdarzenia ostatnich dni pokazują, nie mogę liczyć na respektowanie ustnych ustaleń, dlatego wprowadzam to dodatkowe utrudnienie szczególnie dla opiekunów kotów, ponieważ wiąże się z osobistym stawieniem. Dodam, iż z uwagi na tryb społeczny wykonywanej pracy, mnie przysługuje prawo ustalenia terminu daty i godziny wizyty.

Każdy, kto mnie zna, rozumie doskonale, iż takich restrykcji i utrudnień nie wprowadzam pod wpływem emocji, a po wnikliwej analizie za i przeciw. Mając świadomość dziejącej się u sąsiadów wojny, dramatu ludzi i zwierząt, dość mi przybyło dodatkowych zadań wynikających z pomocy humanitarnej, iż nie mam już kompletnie czasu na zabawę w detektywa, śledczego ani w wątpliwą zabawę w dociekaniu intencji wywołanego zamieszania.
Przykro mi, że brzydkie zachowanie niektórych, rykoszetem odbije się na innych, ale w trosce o spokój psychiczny i przede wszystkim dbałość o budżet Fundacji muszę wprowadzić nowe zasady.