Szalenie się cieszę, że kolejna ogromna, międzynarodowa społeczność włącza się do pomagania Kociej Mamie. Nawet marzyć nie mogłam kilka lat temu, że duże korporacje na tak szeroką skalę organizować będą akcje, podczas których zbierają dary dla naszych mruczących podopiecznych, promują działanie Fundacji oraz zachęcają do adopcji naszych kotów.
Oprócz wymiernej, konkretnej i realnej korzyści jaką są zebrane produkty, każda tego rodzaju aktywność ma drugie o wiele bardziej prestiżowe przełożenie, otóż jest to szalona reklama firmy wśród pracowników rekrutowanych z różnych państw. Łódź jest dużą wioską, w której jeżdżą tramwaje – kiedyś przed laty tak dowcipnie nawiązał do informacji będących publiczną tajemnicą. Każda przestrzeń miasta ma perfekcyjnie funkcjonującą pocztę pantoflową, nie tylko ta kociarska, ale i biznesowa, i kulturalna, i medialna. Wszyscy przekazujemy sobie z wypiekami na ustach te niby tajne, mające być z cyklu ściśle tajne, przecieki z różnych sfer życia.
Podobno w Infosysie organizowana jest dla nas zbiórka? Dlaczego Fundacja milczy jeszcze na ten temat?
Zaniemówiłam z wrażenia! Skąd wiesz? Trwają jeszcze rozmowy nad ostateczną formą… Iwonka przygotowuje wykaz pomocnych nam produktów… Jeszcze nie ruszyła oficjalnie więc nie widzę powodu by się chwalić…
Dzwoniła do mnie koleżanka córki, jest z pochodzenia Greczynką, w korporacji pracuje od ubiegłego lata, dopytywała o Kocią Mamę, skierowałam ją na stronę internetową, tyle się u nas dzieje, a ja nie mam czasu jej o wszystkim opowiadać!
Bardzo mądrze, rozsądnie i dyplomatycznie. Zajrzy, porozgląda się, może utknie na dłuże,j a może jakiś pomysł jej zawita, to są ludzie innej kategorii – analitycy, nigdy nie wiesz na jaki grunt ziarno pada.
Kiedyś, na początku swojej fundacyjnej aktywności, Iwonka narzekała na opieszałość darczyńców. Kiedy zalecałam cierpliwość nie wierzyła, że taka opcja przełoży się na jakąkolwiek aktywność. Jednak jak zwykle, kiedy kieruję się intuicją, rzadko kiedy błędnie oceniam.
Musi się kilka czynników korzystnie złożyć, by osiągnąć oczekiwany efekt. To, że dużej Fundacji pomaga się chętniej jest swego rodzaju dla jej frontmenów nagrodą, bowiem nikt nie jest w stanie nawet w połowie zrozumieć jak się muszą ludzie piastujący „fundacyjne stołki” z losem szarpać, by utrzymać organizację w dobrej finansowej kondycji, jednocześnie nie tracąc autorytetu, szacunku i zaufania.
Praca społeczna wykonywana w trybie totalnego wolontariatu to wyższy stopień odpowiedzialności osobistej szczególnie mojej. Od lat tak dysponuję budżetem by ratować na najwyższym poziomie, ale jednocześnie nie popełnić błędu finansowego.
Cieszę się niezwykle, że analiza działalności Kociej Mamy wypada celująco i kwalifikowani jesteśmy jako ci, którym zdecydowano się pomóc nie tylko w statutowej pracy, ale i w rozwoju.
Każda taka akcja to mega promocja i reklama.
Jestem bardzo wdzięczna wraz z całą gromadą fundacyjnych mruczków i przecudownych wolontariuszy. Serdecznie dziękujemy, trzymamy kciuki za powodzenie!